[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szybko was uzdrowił i po wiek wieków miał w swej świętej pieczy.
Lord St. John skłonił się dwornie i stanął na uboczu.Tom odpowiedział tonem rezygnacji:
- Król tak rzekł. Nikomu nie wolno igrać z królewską wolą, chociażby nawet była przykra, ani chytrymi
wybiegami naginać jej ku swej wygodzie. Rozkazom króla musi się stać zadość.
- Powracając tedy do rozkazów króla tyczących ksiąg i innych spraw poważnych - rzekł lord Hertford -
może Wasza Królewska Wysokość zechce się teraz zająć jakąś mało trudzącą rozrywką, aby nie znużyć
się przed bankietem i nie ucierpieć z tej racji. Na twarzy Toma pojawił się wyraz pytającego zdziwienia,
potem zaś rumieniec, gdy chłopiec zauważył, że lord St. John spojrzał nań wielce zatroskanym
wzrokiem.
- Pamięć zawodzi was wciąż, panie mój - powiedział lord St. John. - Okazaliście zdziwienie, ale niechaj
was to nie trapi, rzecz to bowiem przejściowa, która minie wnet wraz z chorobą. Dostojny lord Hertford
wspomniał o bankiecie wydawanym przez miasto Londyn, na którym Wasza Królewska Wysokość ma
być obecny, wedle obietnicy miłościwego pana udzielonej już dwa miesiące temu. Czy Wasza Królewska
Wysokość przypomina sobie teraz?
- Z przykrością wyznaję, iż sprawa ta w istocie uszła mej pamięci - powiedział Tom niepewnym głosem
i znowu oblał się szkarłatem.
W tej chwili oznajmiono lady Elżbietę i lady Jane Grey. Dwaj lordowie wymienili znaczące spojrzenia i
Hertford szybkim krokiem zbliżył się do drzwi, kiedy zaś mijały go młode damy, rzucił stłumionym
głosem:
- Niechaj szlachetne panie zechcą udawać, iż nie dostrzegają jego szczególnych humorów, i nie
zdradzać zdziwienia, gdy zawiedzie go pamięć. Zasmucicie się, panie, gdy spostrzeżecie, jak załamuje
siÄ™ przy lada drobnostce.
- Błagam, o panie mój - szeptał tymczasem lord St. John do ucha Toma - pilnie baczcie na wolę
miłościwego pana. Przypomnijcie sobie wszystko, co możecie, udawajcie, że pomnicie wszystko inne.
Nie dajcie im spostrzec, iż zmieniliście się bardzo, wiecie bowiem, jak czułym sercem kochają was
dawne towarzyszki dziecięcych swawoli i jak wielki byłby ich smutek. Czy chcecie, panie, abyśmy tu
pozostali - ja i wasz wuj? Tom wyraził zgodę gestem i cichym słowem, gdyż korzystał już z nauk, a w
prostocie serca postanowił słuchać rozkazów króla i zachowywać się najlepiej, jak potrafi. Pomimo
wszelkich środków ostrożności rozmowa młodocianej trójki stawała się chwilami nieco kłopotliwa.
Prawdę rzekłszy, wiele razy Tom bliski był załamania i chciał wyznać, iż nie zdoła sprostać
niepomiernym obowiązkom. Ratował go jednak takt księżniczki Elżbiety albo w porę i niby
mimochodem rzucone słówko jednego czy drugiego z czuwających nad nim lordów. Raz mała lady Jane
zwróciła się do Toma i w nie lada kłopot wprawiła go pytaniem:
- O panie mój, czy złożyliście dzisiaj pokłon należny miłościwej pani? Tom zawahał się i miał już
wyjąkać coś na chybił trafił, gdy lord St. John wyręczył go i odpowiedział ze swobodą dworaka
przygotowanego zawsze na kłopotliwe pytania:
- Tak, o pani, i wrócił wielce pocieszony rozmową o stanie zdrowia miłościwego pana. Nieprawdaż,
Wasza Królewska Wysokość?
Tom wymamrotał coś, co ujść mogło za odpowiedz twierdzącą, poczuł jednak, iż wkracza na
niebezpieczne drogi. Nieco pózniej ktoś wspomniał, że Tom ma przerwać na razie nauki, na co lady
Jane zawołała:
- Ach, szkoda! Jaka szkoda! Takie świetne czyniłeś postępy. Bądz wszakże cierpliwy, bo nie potrwa to
długo. Udziałem twoim będzie wiedza nie mniejsza niż twojego ojca i opanować musisz, królewiczu,
wszystkie te języki, którymi ojciec twój włada.
- Mój ojciec! - zawołał Tom, który na chwilę przestał czuwać nad sobą. - Mój ojciec mówi własnym
językiem, tak że zrozumieć go może tylko świnia wylegująca się w chlewie. No, a jakaś tam wiedza...
Podniósł wzrok i wyczytał poważną przestrogę w smutnym wejrzeniu lorda St. Johna. Urwał, zarumienił
się i podjął cicho a żałośnie:
- Ach, znowu dręczy mnie ta niemoc i myśli schodzą na manowce. Nie chciałem wszak uchybić
miłościwemu panu.
- Wiemy o tym, panie mój - rzekła królewna Elżbieta i z respektem, lecz czule ujęła w rękę dłonie
"brata". - Nie frasuj się, nie ty bowiem zawiniłeś, lecz słabość twoja.
- Dobrą jesteś pocieszycielką, o miła pani - odparł Tom z wdzięcznością. - Serce nakazuje mi złożyć ci
podziękę, jeżeli wolno mi pozwolić sobie na tę śmiałość. Raz swawolna mała lady Jane wystrzeliła do
"kuzyna" prostym zdaniem po grecku. Wnet jednak królewna Elżbieta spostrzegła bystrym okiem, że
twarz Toma wygląda niby czysta, nie tknięta tarcza, pocisk zatem musiał chybić celu. Sama więc
odpowiedziała salwą dzwięcznej greki i wnet zmieniła temat rozmowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire