[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ich świat rozpadł się na kawałki. Hang skontaktował się z Frontem Sun Sanna, wspierającym
Sihanouka. Oznajmił, że chce pisać artykuły takie, jakie pisał jego ojciec, ale nie tylko po to, by
zdobywać dla księcia zwolenników. Pragnął wywabić z ukrycia ludzi Pol Pota i odpłacić im za to, co
zrobili jego rodzinie.
Nim zezwolił im na zrobienie z siebie przynęty, szef wywiadu Frontu nauczył ich oboje posługiwania
się bronią. W dwa miesiące pózniej niewielka banda Czerwonych Khmerów napadła na ich chatę.
Hang i Ty zaplanowali to doskonale. Zabili wszystkich, nim wartownik zdołał wezwać pomoc.
Następnie oboje nauczono technik pracy wywiadowczej, a także technik skrytego zabijania. Z
podręcznika CIA, znalezionego w Laosie, dowiedzieli się, jak używać szpilek do kapeluszy,
wypełnionych kamieniami pończoch, a nawet kart kredytowych, by wydłubywać oczy, skręcać karki i
podrzynać gardła. Nauczyli się tego wszystkiego, by służyć krajowi, ale także w nadziei, że kiedyś
znajdą potwora, który skazał na śmierć Phum.
Potwora, który umknął im, ponieważ był pod opieka Czerwonych Khmerów. Potwora, którego trop
stracili, kiedy opuścił Kambodżę i na którego ślad niedawno znów wpadli.
Potwora, który był w tej sali.
Iwana Georgijewa.
130
31
Å Nowy Jork, sobota 23.35
Paul Hood jechał windą na szóste piętro budynku Departamentu Stanu, do sali, w której czekała na
informacje reszta rodziców. Czuł się bardzo samotny i bardzo się bał. Był w windzie sam,
towarzyszyło mu w niej wyłącznie jego żałosne odbicie, karykaturalnie wykrzywione i zabarwione
przez wypolerowane, złote ściany.
Gdyby nie był pewien, że filmują go kamery systemu bezpieczeństwa, z pewnością uderzyłby pięścią
w ścianę. Wiadomości o strzelaninie przeraziły go do szaleństwa, czuł się strasznie, bowiem
zmuszono go do pozostania poza biegiem wydarzeń.
Drzwi windy otworzyły się. W momencie, gdy podchodził do biurka strażnika, zadzwonił jego
telefon komórkowy. Zatrzymał się.
Tak?
Paul, to Bob. Czy Mike jest z tobÄ…?
Hood doskonale znał głos Herberta. Szef wywiadu Centrum mówił bardzo szybko, co oznaczało, że
czegoÅ› siÄ™ obawia.
Mike poszedł odwiedzić szefa miejscowego biura, tego z którym nas umówiłeś.
Dlaczego pytasz?
Wiedział, że muszą rozmawiać ostrożnie, bowiem linia nie była zabezpieczona.
Bo w polu zainteresowania mamy dwójkę ludzi, o których powinien wiedzieć.
Jakich ludzi? przycisnÄ…Å‚ go Paul.
MajÄ… bardzo dobre referencje.
Dobre referencje . Czyli są na nich akta, nie świadczące o niczym dobrym.
Ich obecność w tym miejscu i tym czasie może być przypadkowa mówił dalej Herbert ale
nie mam zamiaru ryzykować. Zadzwonię do Mike'a, do biura.
Paul wcisnÄ…Å‚ przycisk wzywajÄ…cy windÄ™.
Jak siÄ™ nazywa to biuro?
Doyle Shipping.
131
Wielkie dzięki.
Sharon nigdy mu tego nie wybaczy. Nigdy. I nie będzie jej za to winić. Nie tylko pozostała sama
wśród obcych ludzi, ale także miała pewność, że Departament Stanu nie mówi rodzicom prawdy.
Jednak, jeśli terroryści mieli na miejscu swoich ludzi, o których nikt nic nie wiedział, chciał pomóc
Rodgersowi i Augustowi przemyśleć sytuację.
Jeszcze w windzie wyjął z portfela identyfikator Centrum. Przebiegł na drugą stronę Pierwszej Alei i
przeszedł szybko cztery przecznice. Mignął identyfikatorem przed oczami policjanta, stojącego na
posterunku przed wieżowcami United Nations Plaza. Nie były one częścią kompleksu ONZ, ale wielu
delegatów miało w nich swoje biura.
Wszedł do środka.
Z trudem łapiąc oddech, wpisał się do rejestru odwiedzających i podszedł do najbliższego zespołu
wind jadących na niższe piętra. Nadal miał ochotę krzyczeć z bezsilnej wściekłości, ale przynajmniej
wiedział teraz, że może wywrzeć jakiś wpływ na przebieg zdarzeń. Przynajmniej będzie mógł się
skupić na czymś innym niż strach.
Na przejęciu inicjatywy.
132
32
Å Nowy Jork, sobota 23.36
To był on.
Głos bez wyrazu, okrutne oczy, aroganckie zachowanie... tak, to był on, niech będzie przeklęta jego
dusza! Ty Sokha nie od razu była w stanie uwierzyć, że oto, po blisko dziesięciu latach, znalezli
Iwana Georgijewa. Teraz, kiedy spod maski usłyszała jego głos, kiedy znalazła się wystarczająco
blisko, by poczuć zapach jego potu, nie miała wątpliwości, o którego spośród tych potworów im
chodziło.
Kilka miesięcy wcześniej handlarz bronią nazwiskiem Aapkin, dostarczający broni także Czerwonym
Khmerom, został zachęcony do rozmowy z Georgijewem w sprawie korzystnej transakcji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]