[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kipiąca żądzą i gotowa do przyjęcia. Wiedziałem już, że mam niewolnicę, której nie odbierze
mi nikt: żadna królowa, żaden z dostojników, żadna lady i żaden Kapitan Straży.
I to był nasz realny świat, Różyczki i mój: byliśmy teraz sami, bez żadnych ograniczeń,
wszyscy inni przestali dla nas istnieć. Tylko my dwoje w mojej sypialni, gdzie miałem
otoczyć jej nagą duszę rytuałami i sprawdzianami wykraczającymi poza nasze dotychczasowe
doświadczenia i marzenia. A wokół nas nikogo, kto mógłby ocalić ją przede mną. Ani mnie
przed niÄ…. Moja niewolnica, biedna bezradna niewolnica...
Nagle zatrzymałem się. Znowu ten niewidzialny cios. Wiedziałem, że jestem teraz blady jak
papier.
Co się stało? zapytała Różyczka. Zaniepokojona przy
warła do mnie całym ciałem.
749
Strach szepnÄ…Å‚em.
Nie! sapnęła.
Och, nie kłopocz się tym, moja droga. Będę cię chłos
tał jak należy, gdy dotrzemy do domu, będę to robił z rozko
szą. Sprawię, że zapomnisz o Kapitanie straży, o następcy tronu
i o wszystkich tych, którzy posiedli cię choć raz i używali ciebie,
zaspokajając swoje żądze. Chodzi o to, że... że będziesz moją
wielką miłością. Spojrzałem na jej uniesioną ku mnie twarz,
na jej niespokojne oczy, na drobne ciało drżące pod kosztowną
sukniÄ….
Tak, wiem odparła cicho. Nakryła ustami moje wargi,
a potem dodała cichym, gorącym szeptem powoli, jakby z na
mysłem: Jestem twoja, Laurent. A jednak nie znam nawet
znaczenia tego słowa. Naucz mnie tego! To zaledwie początek.
To będzie najtrudniejsza i najbardziej beznadziejna niewola ze
wszystkich.
Gdybym nie przestał jej całować, nie zdołalibyśmy dojechać spokojnie do zamku. Tutejsze
lasy były tak urocze i ciemne... a poza tym ona przecież cierpiała, moja najdroższa...
I będziemy żyli wiecznie szczęśliwi powiedziałem.
Znowu zacząłem ją całować. Tak głoszą bajki.
Wiecznie szczęśliwi odparła. A nawet, jak sądzę,
znacznie szczęśliwsi, niż przypuszczają inni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]