[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze szczurami i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy pozwolić, żeby dawano im zatrute
jedzenie.
Faktycznie - od samego początku w kamieniołomie wzajemne stosunki z lokalną
populacją szczurów wyglądały nienagannie, najprawdopodobniej dlatego, że wodzem
szczurów został Bobo, osobisty szczur Angala z czasów sklepowych. Oba gatunki traktowały
się z niewymuszoną uprzejmością, charakterystyczną dla sytuacji, gdy każdy mógł polować
na drugiego, ale miał taki kaprys, by tego nie robić.
- Prawdę mówiąc, szczury będą nam wdzięczne, jak się go pozbędziemy - dodał autor
pomysłu otrucia.
- Szczury może tak, ale wydaje mi się, że nie powinniśmy tego zrobić - sprzeciwiła się
Grimma. - Masklin zawsze mówił, że są prawie tak inteligentni jak my. Nie można truć tak od
ręki inteligentnych stworzeń.
- Oni próbują.
- Ale oni nie są nami i nie wiedzą, jak się należy zachowywać. A poza tym pomyślcie:
rano wróci tu reszta ludzi. Jak znajdą go martwego, zaczną się prawdziwe kłopoty.
77
Bezwzględnie Grimma miała rację, tyle że kłopoty już się zaczęły: pokazali się
człowiekowi, czyli zrobili coś, o czym nawet najstarsi nie słyszeli. Musieli to zrobić, albo
zamarznąć i zagłodzić się, ale nikt nie wiedział, czym takie postępowanie może się skończyć.
Jak się skończy, wiedzieli wszyscy - zle.
- Umieśćcie tę kaszę gdzieś, gdzie szczury nie będą mogły dotrzeć - poleciła Grimma. - I
zawartość tego pudełka też.
- Wydaje mi się, że powinniśmy go mimo wszystko tym nakarmić, choć trochę...
- %7ładnego karmienia! Macie to skutecznie schować! Zostaniemy tu przez noc, a rano
znikamy.
- Skoro się upierasz... Tylko żebyśmy tego pózniej nie żałowali... - Mimo narzekań tacka
i pudełko zostały wyniesione i ukryte.
Grimma nie dopytywała się gdzie - Nomy były tak pomysłowe, że szczury nie miały
szans się na nie natknąć. Zamiast tracić czas na bezowocne dyskusje, podeszła do związanego
i rozciągniętego na podłodze człowieka. Powiązano go tak, że nie był w stanie nawet palcem
ruszyć i rzeczywiście nieco przypominał tego całego Guliwera, tyle że teraz mieli do
dyspozycji izolowany przewód elektryczny, który był zdecydowanie skuteczniejszy od lin i
powrozów, jakimi - zgodnie z rysunkami - musieli się zadowolić przodkowie. No i byli
zdecydowanie bardziej rozzłoszczeni od tamtych - Guliwer nie jezdził po okolicy ciężarówką,
nie parkował jej, gdzie popadnie, i nie rozkładał wokoło trutki na szczury.
Starannie przetrząśnięto związanemu kieszenie, a ich zawartość wysypano. Był tam
kawał białego materiału, który po zrolowaniu zawiązano mu wokół głowy w charakterze
knebla, gdyż wszyscy mieli dość ciągłego buczenia i innych ryków, jakie z siebie wydawał.
Teraz dogryzali pozostałości po kanapkach i przyglądali się jego oczom.
Ludzie nie potrafili zrozumieć Nomów, gdyż mówiły zbyt szybko i w zbyt wysokiej
tonacji, co dawało efekt podobny do pisku nietoperza. Prawdopodobnie tak było lepiej dla
wszystkich, a na pewno dla tego konkretnego człowieka.
- Może by tak znalezć coś ostrego i wbić mu? - zastanawiał się ktoś. - Albo więcej
cosiów i powbijać wszędzie, gdzie jest miejsce?
- Można też w ciekawy sposób wykorzystać zapałki - zaproponowała ku zaskoczeniu
Grimmy jakaÅ› niewiasta.
- Albo gwozdzie - dodał ktoś uprzejmie.
Człowiek zacharczał coś, co knebel na szczęście wytłumił, i szarpnął się bezskutecznie.
78
- Moglibyśmy powyrywać mu włosy - rozmarzyła się niewiasta. - A potem
moglibyśmy...
- To bierz się do roboty! - przerwała jej niespodziewanie Grimma.
- Co?!
- Rób z nim to, na co masz ochotę. Wy dwaj też. Macie go w zasięgu ręki, uciec nie ma
prawa, więc bierzcie się do dzieła.
- Co? Ja?! - Niewiasta aż się cofnęła z wrażenia. - Przecież... no, nie osobiście! Nie
miałam na myśli siebie!... Miałam na myśli... no, nas wszystkich... no, Nomy...
- Przecież także jesteś nomem - zauważyła rzeczowo Grimma. - Zbiorowość składa się z
jednostek. Jeśli ten, kto proponuje, nie ma zamiaru zrobić tego, co proponuje, to niech się
łaskawie zamknie! Poza tym nie należy krzywdzić jeńców, czytałam o tym w książce.
Nazywała się Konwencja genewska . Jak się wezmie jeńców i oni są bezbronni, to nie
powinno się im robić krzywdy.
- Bez sensu! - obruszył się jakiś nom. - Przecież to najlepsza okazja przyłożyć temu, co
nie może oddać. Poza tym to są jakieś ludzkie fanaberie, a ludzi nie można traktować
normalnie.
Ale mimo wszystko cofnął się, chowając za innymi, i zamilkł.
- Zabawna sprawa - zauważyła propagatorka zapałek, przekręcając na bok głowę. - Jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]