[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warstwa śmieci. Zgarnęli je i Pete otworzył swój scyzoryk. Wsadzał ostrze między deski i
próbował je podważać.
Ta się rusza! zawołał.
Razem z Bobem usunęli jedną po drugiej wszystkie deski podłogi szaty. Pod spodem była
ziemia. Zgarnęli ją i ukazała się drewniana klapa z zardzewiałym, żelaznym uchwytem w
kształcie pierścienia. Bob i Pete razem ciągnęli uchwyt, aż klapa uniosła się, odsłaniając wąską,
czarnÄ… dziurÄ™.
Czy któryś z was widzi dno? zapytał Bob.
Wszyscy pochylili się nad dziurą i pokręcili przecząco głowami.
Jeśli wam się wydaje, że będę skakał do dziury, której dna nie widzę, to chyba upadliście
na głowy oświadczył Pete. Ja tu zostaję.
Ten, co nas zamknął, może przyjść z powrotem powiedział Jupiter od niechcenia.
Tak myślisz? Pete owi zadrżał głos. No dobra, ale niech ktoś zejdzie pierwszy.
Gdybyśmy tylko mieli latarki powiedział Jupiter.
Stali nad czarnym otworem, wpatrując się w jego nieprzeniknioną głębię. Wreszcie Bob
zebrał się na odwagę.
Raz kozie śmierć opuścił się w głąb dziury, przez chwilę trzymał się jej krawędzi, po
czym zwolnił uchwyt i znikł w ciemności.
ROZDZIAA 10
Nocny pościg
Jupiter, Pete i Hal wpatrywali się w czerń dziury.
Bob? zawołał Pete.
Odetchnęli z ulgą, gdy usłyszeli głos Boba.
W porządku, chłopaki. Tu jest ten plugawy tunel. Nic nie widzę, ale obmacałem jego
ściany. Poczekajcie chwilę.
Trzej chłopcy, nad otworem, słuchali z zapartym tchem szmerów dochodzących z dołu.
Mijały minuty, które zdawały się rozciągać w godziny. Wreszcie Bob odezwał się znowu.
Tunel biegnie stąd w dwie strony. W jedną pod główny pokój i tam jest druga klapa, ale
nie mogę jej ruszyć. Zresztą nasz przyjaciel zamknął także drzwi frontowe. W drugą stronę idzie
poza dom i zdaje się być nie zablokowany.
Jak możemy wiedzieć, dokąd prowadzi, Jupe? zapytał Pete.
Możemy się zgubić powiedział Hal.
Jupiter zagryzł wargi.
Bob! zawołał. Jakie tam jest powietrze? Czy czujesz jakiś podmuch?
Nie odparł Bob ale nie jest duszno. Jupiter zawahał się. Spojrzał w czarną dziurę.
DokÄ…d to prowadzi?
Ten tunel może okazać się niebezpieczny powiedział wreszcie. Jeśli się zawali, to
koniec z nami. Ale niczego tu nie wysiedzimy. Nie sądzę także, byśmy mogli ryzykować
czekanie na powrót osoby, która nas zamknęła. Nie wiadomo, co może...
Dobrze, przekonałeś mnie przerwał mu Pete spiesznie. Drugi Detektyw opuścił się do
dziury i znikł. Hal za nim, na końcu Jupiter. Na dole panowały kompletne ciemności i było
zimno. Stali stłoczeni pod otworem, czując wzajemne drżenie.
Lepiej się ruszmy objął przewodnictwo Pete. Pójdę pierwszy, za mną Jupe, potem
Hal, Bob na końcu. Jeden niech trzyma drugiego za pasek, żebyśmy się nie rozłączyli. Dobra,
idziemy?
Posuwali się wolno naprzód w czarnym jak smoła tunelu. Pete przy każdym kroku
obmacywał stopą podłoże. Tunel był tak niski, że musieli iść ze zgiętymi kolanami.
Zdaje się biec na wprost powiedział Pete po paru krokach. Ale nie jestem pewien.
Straciłem poczucie kierunku.
Szli krok za krokiem w kompletnych ciemnościach. Pete owi było coraz trudniej postawić z
powrotem na ziemi uniesioną do kroku naprzód nogę. Odzywali się do siebie coraz mniej i
mniej. Ciemności i cisza podziemia ciążyły im bardzo.
Pete odezwał się Jupiter po pewnym czasie czy zdaje mi się, czy czuję lekki
powiew?
Stanęli.
Powietrze powiedział Bob. Czujecie prąd powietrza?!
Pete ruszył szybciej naprzód. Przed nimi był lekki zakręt tunelu i wszyscy go zobaczyli! Mrok
się przerzedzał!
Wyjście! krzyknął Pete.
Jeszcze dwadzieścia kroków i stanęli pod nocnym niebem. Przez pierwsze chwile po prostu
cieszyli się odzyskaną wolnością. Byli bezpieczni, poza zamknięciem, poza ciemnościami
podziemnego tunelu. Zwiatło księżyca wydawało im się promienne jak słońce.
Hal rozejrzał się dokoła.
Jesteśmy w jarze powiedział.
Po obu stronach wznosiły się strome ściany jaru. Zwrócili się ku wylotowi tunelu. Był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]