[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lie w policzek. - Nie czekaj na mnie, dobrze?
- Nie mam zamiaru. Jesteś dorosła, Kerry Ann. Ufam
ci. - Spojrzała na Forda. - Wierzę, że się nią zaopiekujesz,
młody człowieku.
Ford miał ochotę zasalutować.
Anula & Irena
scandalous
- Tak, proszę pani. Może pani na to liczyć.
- No to biegnijcie już i bawcie się dobrze.
Ale nie za dobrze, pomyślał, idąc za Kerry. Millie tego
nie powiedziała, ale z tonu jej głosu można było wywnio
skować, że właśnie to miała na myśli.
Rzucił Kerry kluczyki.
- Ty prowadz po labiryntach tego miasta.
Posłała mu seksowny uśmiech.
- Taki miałam zamiar.
Po pięciu minutach w jej obecności czuł, że oszaleje.
W samochodzie unosił się owocowo-kwiatowy zapach jej
perfum. Normalnie uznałby to za złą kombinację, ale nie
na niej. Wyobraził sobie, że cała jest taka apetyczna.
Jechali z podniesionym dachem. Słońce było bliskie za
chodu, a on był bliski pocałowania jej. Uznał jednak, że
to ostatnia rzecz, jaką powinien teraz zrobić, i powstrzy
mał się.
- Mam nadzieję, że Millie za bardzo cię nie wymęczyła?
- Nie za bardzo, ale nie jestem pewien, czy mnie lubi.
- Millie wszystkich lubi. Po prostu jest ostrożna.
- Tak właśnie pomyślałem.
Spojrzała na niego, gdy zatrzymali się na czerwonym
świetle.
- Co dokładnie powiedziała?
- %7łe mam uważać.
- Jest bardzo opiekuńcza w stosunku do mnie. Nie przej
muj się nią. Najważniejsze, że ja wiem, że mnie nie skrzyw
dzisz.
Boże, nie chciał jej skrzywdzić, ale zdawał sobie sprawę
z tego, że to może się zdarzyć. Zwłaszcza jeśli się okaże, że
ta cała teoria, że była kochanką Spencera, to bzdura.
Anula & Irena
scandalous
- Więc dokąd mnie dzisiaj zabierasz?
- Do jednej z moich ulubionych restauracji w jednym
z moich ulubionych miejsc. Jest to w okolicy zwanej The
Haight.
Oaza hippisów, tak nazwał ulubione tereny Kerry.
W pewnym sensie było to wciąż prawdą, bo chociaż miej
sce spotkań dzieci-kwiatów przekształciło się w modną
okolicę ze sklepami i restauracjami, zachowało wciąż jakiś
klimat lat sześćdziesiątych.
Kerry znała dobrze wszystkie boczne uliczki i życie
w komunach. Po przyjezdzie do San Francisco spędzi
ła w nich wiele dni. Sporo się wtedy dowiedziała o życiu,
a ślady tego wciąż nosiła i w duszy, i na ciele.
Chciała opowiedzieć Fordowi o swojej przeszłości,
oprócz tej najstraszliwszej części, ale doświadczyła już nie
przyjemnych reakcji na dzwięk słowa bezdomna". Kiedy
chciała być szczera wobec kolegów i koleżanek w pracy,
niektórzy ją akceptowali i współczuli, inni jednak trakto
wali jak wybrakowany towar, a jeszcze inni jak Å‚atwÄ… zdo
bycz. Tak między innymi potraktował ją Spencer Ashton.
Postanowiła na razie nie zatruwać rozmowy. Kolacja
upłynęła tak sympatycznie, że chciała utrzymać miły na
strój. Ford bardzo się ucieszył, że zabrała go w miejsce,
gdzie mógł zamówić hamburgera i frytki. Teraz musiała
zdecydować, co dalej. Miała jeszcze w planie podjechać
w jedno specjalne miejsce, a następny ruch należał już do
Forda.
Znów się uparł, żeby zapłacić, co ją trochę zaniepo
koiło. Ona sama musiała się liczyć z groszem, bo kur
sy na agenta nieruchomości pochłonęły większość jej
Anula & Irena
scandalous
oszczędności. Za dwa tygodnie skończy kurs i kiedy
dostanie licencjÄ™ agenta, rzuci obecnÄ… pracÄ™. Naresz
cie będzie mogła spełnić swoje marzenie - znajdować
ludziom domy na stałe. Sama nigdy nie miała domu,
jeśli nie liczyć mieszkania z Millie, ale to przecież nie
był jej dom. Może kiedyś będzie go miała, a nawet kogoś,
z kim będzie w nim mieszkać.
Spojrzała na Forda, pragnąc, żeby to on był tym męż
czyzną z jej marzeń. Niestety, niedługo wyjedzie i nigdy
więcej się nie zobaczą. Postanowiła jak najlepiej wykorzy
stać wspólny czas. Być może z nim uda jej się powrócić do
świata żyjących.
Wyszli z restauracji i szli spacerem w stronÄ™ parkingu.
Pokazała mu sklep dla surferów z kolorowymi deskami
surfingowymi na wystawie.
- Kiedy cię zobaczyłam w barze z tymi blond włosami
i opalenizną, pomyślałam, że pewnie jesteś surferem. Czy
to jest tylko opalenizna farmera?
Jego uśmiech był tak olśniewający, że stanowił konku
rencjÄ™ dla latarni ulicznych.
- Pytasz mnie, czy jestem wszędzie równo opalony?
- Właściwie tak.
- Chcesz zobaczyć?
Szczerze mówiąc, chciała.
- Trochę chłodno, żebyś zdejmował koszulę.
- Masz rację, ale jak będziesz chciała mieć dowód, wy
starczy poprosić.
Może poprosi, nim minie noc...
- Dobra, poproszÄ™. A teraz wracajmy do samochodu.
Chcę ci pokazać jeszcze jedno miejsce.
- W porzÄ…dku, ty tu rzÄ…dzisz.
Anula & Irena
scandalous
Nachylił się i pocałował ją w policzek. Było to przyjem
ne zaskoczenie.
- Za co?
- Za to, że byłaś takim wspaniałym przewodnikiem.
Wiele ci zawdzięczam.
- To wszystko było wielką przyjemnością. - Większą, niż
przypuszczała, a miała nadzieję na jeszcze większą. - Ale
jeszcze się nie skończyło, o ile nie jesteś już tak zmęczony,
że chcesz iść do łóżka. - Pożałowała komentarza, który za
raz jej się wymsknął: - To znaczy, spać.
Na jego twarzy powoli rozkwitł prowokujący uśmiech.
- Nie chcę spać i wcale nie jestem zmęczony.
- Zwietnie. - Wzięła go pod rękę. - To teraz druga część
wieczoru.
Nim doszli do następnej przecznicy, szli objęci, jak każ
da inna para na randce. Kerry czuła się przy nim komplet
nie zrelaksowana, co było wielkim krokiem we właściwym
kierunku. Nie mogła tego powiedzieć o Fordzie, który ze
sztywniał, gdy natknęli się na chudego nastolatka w znisz
czonym ubraniu, z tępym wzrokiem i wyciągniętą ręką.
- Macie na zbyciu parę dolców? - Głos chłopaka był pra
wie przepraszajÄ…cy.
Nagle czas się cofnął o dziesięć lat i Kerry zrobiła jedyne,
co mogła. Wysupłała z torebki dziesięć dolarów i wizytów
kę. Trzymając to w ręku, powiedziała:
- Dam ci, jeżeli obiecasz, że nie będzie żadnych narko
tyków. Jak ci na imię?
- Joe. - Chłopiec zawahał się. - %7ładnych narkotyków.
ChcÄ™ tylko coÅ› do jedzenia.
- Rozumiem, Joe. - Wręczyła mu pieniądze i wizytów
kę. - Tu jest adres schroniska, gdzie możesz się wykąpać
Anula & Irena
scandalous
i dostać czyste ubranie. Powiedz Rosie, że ja cię przysłałam.
Może nawet znajdzie ci jakąś pracę. Ile masz lat?
- Siedemnaście.
Kerry zastanowiła się, czy nie kłamie, bo wyglądał naj
wyżej na piętnaście.
- Powodzenia, Joe. I idz po pomoc. Ulica to nie jest do
bre miejsce, nawet dla faceta.
W końcu uśmiechnął się. Słabo, ale jednak się uśmiech
nÄ…Å‚.
- Dzięki. Spróbuję.
Ford milczał podczas tej wymiany zdań. Milczał też,
idąc do samochodu i przez całą drogę przez most Golden
Gate i w stronę wzgórz Marin Headlands. Kerry na razie
akceptowała to milczenie, wiedząc, że w końcu będzie mu
siała coś wyjaśnić, gdyż Ford tego oczekuje.
Gdy zaparkowali w miejscu, z którego roztaczał się cu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]