[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przeprosić ją po raz kolejny? Spróbować jeszcze raz wyjaśnić, co mną kierowało?
No właśnie, co? Jakie mam prawo niszczyć dziewczynie życie? Nie po raz pierw-
szy mnie o to oskarżono, ale w przeszłości byłem winien grzechu zaniechania. Tym ra-
zem zaprosiłem Molly na idealną randkę, taką, jaką sobie wymarzyła, a potem wyzna-
łem, kim jestem, doprowadzając naszą znajomość do burzliwego końca.
Nie dziwię się reakcji Molly, jej pytaniu: dlaczego? %7łałuję jedynie, że nie potrafię
na nie odpowiedzieć, a raczej, że nie znam odpowiedzi, która by ją zadowoliła.
Kiedy leciałem na ślub matki i Jonathana, nie miałem żadnego podstępnego planu.
Zamierzałem podjechać na Alice Grove, zastukać do drzwi i się przywitać. Ale potem
zacząłem rozmyślać o marzeniu Molly i narodził się Peter Kingston. Nadal nie byłem
pewien, co z nim zrobić, dopóki nie ujrzałem Molly.
Dlaczego postanowiłem wcielić się w Petera? Chyba dlatego, że chciałem chronić
samego siebie. Już i tak byłem zauroczony Molly, którą znałem z mejli, no i obawiałem
się spotkania twarzą w twarz.
Co do randki w operze - naprawdę mi zależało, żeby wypadła idealnie. Molly miała
tak wysokie oczekiwania. Wiedziałem, że nie zadowoli jej randka z człowiekiem, z któ-
rym zamieniła się na dom i któremu w mejlach zdradziła największe tajemnice. Uzna, że
postanowiłem zlitować się nad biedną dziewczyną, która nie zna nikogo w Londynie.
Kierowały mną szlachetne pobudki, przynajmniej tak mi się wydawało. Nawet
dziesięciolatek uznałby, że proszę się o kłopoty.
Oczywiście nie powinienem całować Molly. I oczywiście należało się spodziewać,
że ten jeden pocałunek dostarczy nam obojgu niesamowitych doznań, które będziemy
chcieli jak najszybciej powtórzyć.
Pozwoliłem, żeby sprawy wymknęły się spod kontroli, i popełniłem jeszcze więk-
szy błąd, zaproponowałem wyjazd do Kornwalii.
R
L
T
Sam nie wiem, jak to wytłumaczyć. Chciałem patrzeć na radość Molly, która od-
krywa nowe, niezbadane przez siebie miejsca? Może. Ale kto mi uwierzy? Na pewno nie
ona. Nie po tym, jak ją pocałowałem.
Wpadłem we własną pułapkę. Nawet nie przypuszczałem, że można zakochać się
tak szybko, w ciągu zaledwie paru dni. Zakochałem się w Molly. I chciałem być z nią
szczery. Miałaby pójść do łóżka z Peterem? Nie! Musiałem powiedzieć prawdę. Może
lekko traktowałem związki z kobietami, ale nigdy żadnej nie oszukałem.
Tyle że powiedzenie prawdy wiązało się z dużym ryzykiem.
Przegrałem. Molly uznała, że kierowała mną litość. A ja uświadomiłem sobie, że
kocham ciepłą, cudowną dziewczynę, która woli żyć w świecie fantazji.
Tak, wolała fantazję i marzenia od rzeczywistości. Bo jak inaczej wytłumaczyć jej
złość i przerażenie, że ja i Peter to jedna i ta sama osoba?
Czy mogłem powiedzieć, co do niej czuję, kiedy patrzyła na mnie takim wzrokiem,
jakbym kogoś zamordował? Z drugiej strony może i zamordowałem. Jej marzenia.
Zareagowała wrogością. Wskazała mi drzwi. Nie przyjęła kwiatów. Przestała pisać
mejle.
Człowiek nie wyznaje miłości, kiedy nie jest pewien uczuć drugiej osoby. W tej
sytuacji dalsze trwanie w ciszy jest najlepszym wyjściem.
Pamiętnik Molly, 6 czerwca Specjalnie w ciągu ostatniego tygodnia starałam się
nie mieć chwili wolnej. Pracowałam, brałam zastępstwa.
Zamiast myśleć o Patricku, starałam się skupić na gościach Pustej Butelki i ich za-
mówieniach.
Dziś rano wreszcie poczułam się na siłach, żeby włączyć laptopa i sprawdzić, czy
nie nadeszły jakieś mejle. Zżera mnie ciekawość.
Okej, zajrzałam. Jest jeden. Od Karli. Super! Ucieszyłam się, że w końcu znów bę-
dziemy w kontakcie.
Chyba odetchnęłam z ulgą, że Patrick nie napisał. Myślę, że wszystko u niego w
porządku. Bo co miałoby być nie tak?
R
L
T
Do: molly.cooperflowermail.com
Od: karli.hendersonflowermail.com
Temat: Jestem w sieci!
Cześć, Molly!
Długo trwało, ale wreszcie się odzywam. Jimbo i ja powoli się urządzamy. To był
szalony miesiąc: pakowanie, przeprowadzka, nowa praca, szukanie mieszkania. Tak, ja
też będę zarabiać! Dostałam robotę biurową w tej samej stoczni, w której Jimbo będzie
budował statki. Jestem tak zajęta, że nawet nie mam kiedy się podrapać.
Zaczynamy nowe życie. Mamy sympatyczne mieszkanie, pieniądze wpływają na
konto, wszystko się świetnie układa. Kupiliśmy używany komputer i zaprzyjazniliśmy
się z paroma osobami. Ale nikt mi ciebie nie zastąpi.
Jak Londyn? Znalazłaś swojego dżentelmena? Chociaż nie pisałam, stale o tobie
myślę.
Przeglądałam wczoraj nasze stare mejle i nagle uświadomiłam sobie, że pewnie w
dalszym ciągu nie wiesz, jak wygląda twój lokator. Najwyższy czas, żebym zaspokoiła
twoją ciekawość. Chcesz? Tylko boję się, że rzucisz Londyn i wrócisz pierwszym samo-
lotem do domu.
A więc Patrick jest wysokim brunetem. Niezle jak na początek, co? Ma ciemne
oczy obramowane bardzo długimi rzęsami. Jodie G. sprawdziła to z bliska podczas przy-
jęcia, jakie urządził po wyścigu ropuch. Ale nie martw się, też tam byłam i wiem, że do
niczego nie doszło.
Wracając do Patricka... Broda wyraznie zaznaczona, z lekkim zarostem. Mówię ci,
przystojniak. Aha, nie wspomniałam o szerokich ramionach i kaloryferze na brzuchu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]