[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego ciało.
- Otwórzcie te cholerne drzwi! - krzyknął krzywiąc się z bólu.
Strażnicy popatrzyli na siebie niepewnie. Wreszcie jeden nacisnął guzik
solenoidu. Dalekie drzwi otworzyły się z metalicznym dzwiękiem.
Sara popchnęła Silbermana przed sobą w otwarty korytarz. Bliższe,
okratowane drzwi trzeba było otworzyć ręcznie. Jeden ze strażników
ostrożnie do nich podszedł i nerwowo otworzył.
- Cofnij się! - rozkazała Sara. Nie tracił ani chwili wycofując się. Rzuciła
okiem na obu strażników.
- Na podłogę! Natychmiast!
Zawahali się. Popatrzyła na nich dziko i wcisnęła igłę na całą głębokość.
Silberman zacharczał, gdy strużka krwi zaczęła spływać na podłogę...
Szybko przylgnęli brzuchami do podłogi.
Sara przeszła z Silbermanem omijając ich z daleka. Wycofywała się
korytarzem jak najdalej od nich, cały czas trzymając swojego zakładnika.
Poprzez szum pulsującej gwałtownie krwi zaczęło do niej docierać, że
chyba naprawdÄ™ siÄ™ uda.
Było tak, ponieważ nie widziała trzeciego noszowego, czekającego zaraz
za rogiem. Był przyczajony, gotowy skoczyć na nią, jak tylko się z nim
zrówna.
Sara wycofywała się w jego kierunku. Jak tancerz w tangu pochylony,
wypadł zza rogu chwytając ją za rękę ze strzykawką. Sara natychmiast
obróciła się ku niemu i uderzyła go kijem w gardło. Sanitariusz
natychmiast przestał się nią interesować. Upadł na kolana i starał się
złapać oddech. Silberman szarpnął się, krzycząc ile sił w płucach:
- Aapcie jÄ…!
Rzucili się ku niej w chwili, gdy wpadła jak strzała za róg. Jeden z nich
nacisnął w panice guzik alarmu i dzwonek zaczął brzęczeć.
Na oddziale z separatkami, w pokoju pielęgniarek T-1000 patrzył właśnie
na skamieniałego strażnika, gdy zaczął dzwonić alarm. Strażnik począł
gapić się zdumiony, gdy zobaczył, że coś, wyglądające jak Lewis, sięga
do piersi i wyciąga ze środka pistolet, po czym kieruje się do drzwi
wejściowych.
Innym korytarzem, Sara biegła jak zwierzę w labiryncie wielkiego
szpitala, jej bose stopy klapały po zimnej posadzce. Noszowi ścigali ją
będąc w niewielkiej odległości. Skręciła za róg wpadając na ścianę, a
potem pobiegła prosto w kierunku stalowych drzwi.
Kroki rozlegały się tuż za nią.
Oddychając ciężko zaczęła grzebać w kluczach Douglasa. Wcisnęła
największy z nich. Noszowi zbliżali się do niej szybko, gwałtownie
zamykając pułapkę.
Sara otworzyła drzwi i przeszła zatrzaskując je i przekręcając klamkę z
zatrzaskiem w momencie, gdy pierwszy z noszowych złapał klamkę po
drugiej stronie.
O sekundę za pózno.
Sara widziała ich przez małe okienko, grzebiących w swoich kluczach. Z
trudem łapiąc powietrze ze zmęczenia, odwróciła się. Była w innym,
wyglÄ…dajÄ…cym jak wojskowy, korytarzu. Okratowane drzwi, takie jakie
spotyka się w więzieniach, oddzielały ją od korytarzy następnego
oddziału.
Przebiegła do ściany z krat, włożyła klucz do zamka, otwierając go w
momencie, gdy usłyszała, że klamka drzwi, przez które przed chwilą
przeszła, poruszyła się.
Sara rzuciła się jak szalona przez okratowane drzwi w chwili, gdy
pierwszy z noszowych był już za nią. Zatrzasnęła za sobą kratę. Trzask.
Z ukłuciem rozpaczy zobaczyła klucze zwisające z zamka po drugiej
stronie. Sanitariusz pędził za nią, z ustami bladymi z wściekłości.
Sięgnęła z powrotem przez kraty, przekręciła klucz, a potem celowo
odłamała go w zamku. Chwilę pózniej sanitariusz wśliznął się w drzwi,
próbując złapać ją przez pręty, gdy się wycofywała.
Była już poza zasięgiem.
Uderzył z wściekłością w stalowe kraty.
Sara nie miała czasu, aby odczuć to jako osobisty triumf.
Uciekała, by odnalezć swojego syna zanim zrobi to drugi Terminator.
Odwróciła się więc po prostu i pobiegła przed siebie.
Zdenerwowani dozorcy krzyczeli na siebie, walcząc, aby dopasować swój
klucz do zamka, w którym tkwił już złamany kawałek.
Silberman wpadł na nich trzymając się za bolącą szyję, opanował chaos i
zaczął krzyczeć:
- Biegnijcie dookoła, do cholery! Okrężną drogą!
Sanitariusze przebiegli obok Silbermana, z powrotem tą drogą, którą
przyszli i skręcili na skrzyżowaniu korytarzy w kierunku innych drzwi.
Sara skręciła za róg i zobaczyła przed sobą windy.
Wolność.
Pochylona w pełnym pędzie, prawie już do nich dobiegała, gdy nagle
drzwi jednej z wind otworzyły się.
I wtedy zobaczyła najgorszą zjawę, przybywającą żywą, wychodzącą na
korytarz w poplamionej krwią skórzanej kurtce, słonecznych okularach, z
opiłowaną dubeltówką. Przerażająco znajoma twarz Terminatora obróciła
siÄ™ ku niej.
Sara próbowała się zatrzymać, ale siła rozpędu pchała ją prosto na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire