[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W moim życiu były inne dziewczęta, ale żadna z nich nie była Belly.
Nie chciałem dzwonić do Belly po pomoc, ponieważ byłem na nią zły. Nie chodziło tylko o to, że wolała Conrada,
w tym nie było niczego zaskakującego zawsze było jasne, że go wybierze. Ale przecież się przyjazniliśmy, a ile razy
zadzwo niła do mnie po śmier ci mo jej mamy? Dwa razy? Plus kilka e-ma ili i SMS-ów.
Teraz jednak siedziałem obok niej w samochodzie, wdychałem zapach Belly Conklin (mydło Ivory, wiórki
kokosowe i cukier), patrzyłem na jej nos, który marszczyła, zastanawiając się nad czymś, na jej nerwowy uśmiech
i po ob gry za ne pa znok cie. Słuchałem, jak mówi moje imię.
Kiedy się pochyliła, żeby poprawić ustawienie nawiewu, jej włosy musnęły moją nogę i wydały mi się naprawdę
miękkie. To spra wiło, że wszyst ko so bie przy po mniałem. Trud no mi było się na nią złościć i trzy mać ją na dy stans, tak
jak planowałem niech to szlag trafi, to było praktycznie niemożliwe. Kiedy byłem przy niej, chciałem po prostu ją
złapać, objąć i całować do upo je nia. Może wte dy w końcu zdołałaby za po mnieć o tym dup ku, który był moim bra tem.
roz dział dzie wiąty
Dokąd je dzie my? za py tałam Je re mie go.
Próbowałam zwrócić jego uwagę, sprawić, żeby choćby przelotnie na mnie popatrzył. Wydawało mi się, że od
kiedy przyjechał, nie spojrzał mi w oczy, i czułam się przez to wytrącona z równowagi. Potrzebowałam potwierdzenia,
że między nami wszyst ko jest jak daw niej.
Nie wiem przyznał. Nie rozmawiałem z Conem od dłuższego czasu i nie mam pojęcia, gdzie mógłby
po je chać. Miałem na dzieję, że ty masz jakiś po mysł.
Pro blem po le gał na tym, że właściwie nie miałam po mysłu. Na wet cie nia po mysłu. Odchrząknęłam.
Nie roz ma wia liśmy ze sobą od& od maja.
Jeremi popatrzył na mnie kątem oka, ale nie skomentował tego. Zastanawiałam się, co Conrad mu powiedział
praw do po dob nie nie wie le.
Mówiłam da lej, po nie waż on milczał.
Dzwo niłeś do jego ko le gi z aka de mika?
Nie mam do nie go nu me ru. Na wet nie wiem, jak siÄ™ na zy wa.
Nazywa się Eric odparłam szybko, zadowolona, że przynajmniej tyle wiem. Jest jego współlokatorem od
początku roku i zostali zakwaterowani razem także na letnie kursy. Więc, no, pewnie tam powinniśmy jechać. Na
Uniwersytet Browna. Wypytamy tego Erika i pogadamy z ludzmi z akademika. Nie wiadomo, może Conrad kręci się
gdzieś w po bliżu kam pu su.
To jest jakiś po mysł. Je re mi spojrzał w lu ster ko i zmie nił pas. Czy li od wie dzałaś Cona na uczelni? za py tał.
Nie od po wie działam, patrząc w okno. Wstyd mi się było do tego przy znać. A ty?
Tata i ja pomogliśmy mu przy przeprowadzce do akademika. Po chwili dodał z ociąganiem: Dzięki, że ze mną
po je chałaś.
Nie ma spra wy.
Ro zu miem, że Lau rel nie miała nic prze ciw ko?
Ja sne, że nie skłamałam. Cieszę się, że mogłam z tobą je chać.
Dawniej przez cały rok czekałam na spotkanie z Conradem, wyczekiwałam nadejścia lata tak, jak dzieci wyczekują
Gwiazdki. Tylko o tym myślałam i nawet teraz, po tym wszystkim, co się wydarzyło, nadal potrafiłam myśleć tylko
o nim.
Pózniej włączyłam ra dio, żeby wypełnić czymś ciszę w sa mo cho dzie.
W pew nej chwili wy da wało mi się, że Je re mi chce coś po wie dzieć.
Coś mówiłeś? za py tałam.
Nie od parł.
Przez jakiś czas po prostu jechaliśmy. Jeremi i ja zawsze mieliśmy sobie coś do powiedzenia, ale teraz nie
od zy wa liśmy się do sie bie.
W końcu prze rwał milcze nie.
W zeszłym ty go dniu widziałem się z Noną. Zajrzałem do domu opie ki, w którym pra cu je.
Nona była pielęgniarką z hospicjum, która opiekowała się Susanną. Spotkałam ją kilka razy sprawia wrażenie
pogodnej i silnej. Była drobna, miała najwyżej metr sześćdziesiąt wzrostu, chude nogi i ramiona, ale widziałam, jak
pod no siła Su sannę, jak by była lek ka jak piórko. Pod ko niec cho ro by pew nie na prawdę nie mal nic nie ważyła.
roz dział dzie siąty
Kiedy stan Susanny się pogorszył, początkowo nikt mi o tym nie powiedział. Ani Conrad, ani moja matka, ani sama
Su san na. Wszyst ko po to czyło się strasz nie szyb ko.
Tamtym ostatnim razem próbowałam się wykręcić od wizyty u Susanny. Powiedziałam matce, że mam klasówkę
z trygonometrii, która będzie się liczyła jako jedna czwarta oceny rocznej. Byłabym gotowa wymyślić cokolwiek, żeby
się wy migać od tego wy jaz du.
Zamierzam zakuwać przez cały weekend, nie mogę przyjechać. Może w przyszłym tygodniu powiedziałam przez
te le fon, sta rając się, żeby mój głos brzmiał zwy czajnie, a nie roz pacz liwie. Do brze?
Nie odparła natychmiast moja matka. Nie zgadzam się. Masz przyjechać w ten weekend. Susanna chce się
z tobą zo ba czyć.
Ale&
%7ład ne go ale. Jej głos był twar dy jak stal. Kupiłam już dla cie bie bilet na pociąg. Do zo ba cze nia ju tro.
W pociągu zastanawiałam się intensywnie nad tym, co mogę powiedzieć, kiedy zobaczę Susannę. Opowiem jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]