[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na kobieta. Dobrze, że ludzie nie mogą czytać w jego myślach.
Podczas długiego kazania zabawiał się bowiem najróżniejszymi
fantazjami na temat ich znajomości.
Najbardziej chciaÅ‚ zapamiÄ™tać, jak siÄ™ rumieniÅ‚a i uÅ›miecha­
ła, gdy Tudor Rhys przeszedł nagle na angielski, by przedstawić ją
wiernym i powitać. A także sposób, w jaki staÅ‚a, oczarowana, pod­
czas każdego z hymnów, gdy ponad stu Walijczyków śpiewało na
chwałę bożą. Robili to w sposób doskonale harmonijny.
100
Tak, pomyślał, gdy wyszli z kaplicy, uścisnąwszy przedtem dłoń
pastorowi, i uśmiechali się do grupek plotkujących na ulicy ludzi,
zapamięta ten dzień na zawsze.
Mógł więc równie dobrze zabrać ją do Ty Gwyn i zapamiętać
także to, by mieć co wspominać, gdy ona wróci do Bath.
Nie wiedział, czy te wspomnienia sprawią mu ból, czy radość.
A może będą mu obojętne? Czas pokaże.
- Rozumiem, dlaczego tak pan kocha Walię - powiedziała,
kiedy wracając do Glandwr, zatrzymali się kilka minut na moście,
żeby spojrzeć w dolinę. - To coś więcej niż inna kraina. To inny
świat. Bardzo się cieszę, że tutaj przyszłam!
- Ja też.
A potem poczuł się nieswojo i nawet trochę się zaniepokoił, bo
nie odpowiedziała i obydwoje tkwili nieruchomo na moście, a jego
słowa jakby zawisły w powietrzu, póki nie ruszyli dalej i nie weszli
znów przez bramę do parku. Zastanawiał się, co mógłby jeszcze
powiedzieć.
Nie był nawet pewien, czy go ucieszyło, że przyszła. Nauczył
siÄ™ znosić celibat, bo nic ani nikt mu nie przypominaÅ‚, że coÅ› stra­
cił, gdy stał się kaleką.
Potem do Glandwr przyjechaÅ‚a Anne Jewell. WeszÅ‚a w jego ży­
cie. Była nie tylko zachwycająco piękna, lecz również chciała się
z nim zaprzyjaznić. Ale nie wolno mu zapomnieć, jak zareagowała
pierwszy raz na jego widok i jak się -wzdrygnęła po przypadkowym
dotknięciu jego policzka na skałach pomiędzy plażami. Ani o tym,
jak odwróciła się i zbiegła ze wzgórza kilka dni temu, kiedy o mało
jej nie pocałował.
Zaprzyjazniła się z nim. I nic więcej.
Będzie musiał walczyć z różnymi demonami, gdy ona wyjedzie.
Wkrótce miał ją utracić. A potem będzie się starał zapomnieć
0 niej.
Po niedzielnym poranku, gdy oboje poszli razem do kościoła,
widywali siÄ™ niemal codziennie.
101
Tamta wyprawa poruszyÅ‚a Anne bardziej, niż siÄ™ spodziewa­
ła. Było to dziwne, zważywszy że z walijskiego nabożeństwa nie
zrozumiała ani słowa. Chociaż może nie była to do końca prawda.
Coś w słowach pastora i w nastroju panującym w kościele głęboko
przemawiało do jej serca - nie tylko muzyka, ale i wszystko inne.
Było też coś niezaprzeczalnie atrakcyjnego w tym, że towarzyszył
jej mężczyzna, że siedział obok niej w ławce i że wracał razem
z niÄ….
Bywało, że spotykała go teraz przypadkiem, na przykład na
urwisku - wybrała się tam pewnego wieczoru, gdy David poszedł
już spać. Częściej jednak robiła to celowo, zazwyczaj po południu,
kiedy on skończył swoją pracę, a David bawił się z dziećmi.
Sydnam i pan Jones pokazali jej walijską szkołę. Siedli we
trójkę w pustych, wąskich ławkach jednej z klas i rozmawiali
ponad godzinę - albo, ściślej mówiąc, Anne i Sydnam słuchali,
jak nauczyciel rozprawia o Walii, walijskich dziejach i o edukacji.
NauczaÅ‚ po angielsku i po walijsku Anne ze zdziwieniem dowie­
działa się, że ma uczniów mówiących tylko albo w jednym, albo
w drugim języku. Nieodmiennie już po paru tygodniach stawali
się dwujęzyczni.
Sydnam zabrał ją także do państwa Llwyd, gdyż ze szczerym
podziwem mówiÅ‚a o ich wystÄ™pie w paÅ‚acu. Pani Llwyd poÅ›wiÄ™­
ciła jej ponad pół godziny, pokazując instrument i grając na nim,
podczas gdy Sydnam rozmawiał z jej mężem o gospodarce. Pani
Llwyd nie chciała ich puścić bez herbaty, więc przy okazji poznali
jej dwóch synów, jedenasto- i dwunastoletniego. Obydwaj chÅ‚op­
cy pragnęli poznać Davida, o którym wspomniała Anne. Obaj też
chodzili do wiejskiej szkoły.
Anne krążyła z Sydnamem Butlerem po wiejskich uliczkach,
siadywaÅ‚a z nim nad strumieniem albo spacerowaÅ‚a po plaży. Pew­
nego razu wybrali się na cypel, który obydwoje zwali Smokiem.
- Niektórzy z tutejszych ludzi mówią nawet, że to prawdziwy
walijski smok, zaklÄ™ty w kamieÅ„ przez morskie bóstwo - opowia­
dał z rozbawieniem Butler. - To piękna legenda, ale myślę, że po
102
prostu próbują się przekonać, jak bardzo łatwowierny może być
Anglik.
Tego dnia urzÄ…dzili sobie piknik. Zabrali z sobÄ… herbatÄ™ i cie­
niutkie jak wafle kromki chleba z masÅ‚em i serem, a na deser cia­
sto i lemoniadę. Wybrali miejsce daleko od stałego lądu, otoczone
z trzech stron wodÄ….
- Czuję się, jakbym była na statku - powiedziała - płynącym
gdzieÅ› w dalekie, egzotyczne strony.
- wyprawa w nieznane, by już nie wrócić?
- Nie. Zostawiłabym tu zbyt wiele. No i nie wyruszyłabym
w taką podróż bez Davida.
- Ma pani zupełną rację. A więc to wyprawa na jedno bardzo
długie popołudnie.
- Zgoda - odparła, wyciągając się na trawie i patrząc w błękitne
niebo, jak tydzień wcześniej na wzgórzu. - Na długie popołudnie.
Niech mnie pan zbudzi, kiedy trzeba będzie wracać do domu.
ZaczÄ…Å‚ lekko wodzić po jej nosie dÅ‚ugim zdzbÅ‚em trawy led­
wie parę chwil po tym, jak zamknęła oczy, i obydwoje wybuchnęli
śmiechem z twarzami tuż przy sobie. Znów zamknęła oczy, tylko
po to, żeby nie widział w nich napięcia i żeby nie patrzyły na nic
innego.
Czerpała z tego zresztą swoistą, zabarwioną poczuciem winy
satysfakcjÄ™. Wciąż nie mogÅ‚a znieść myÅ›li, że on mógÅ‚by jej do­
tknąć. I nadal nie wiedziała, czy to nie przed jego wyglądem się
wzdraga, czy ucieka przed wspomnieniami, jak ją poniżono. Może
chodziło o jedno i o drugie.
Nie padaÅ‚o w tych dniach ani razu. Niebo pozostawaÅ‚o bez­
chmurne.
Rozmawiali, jak się jej wydawało, o wszystkim i o niczym.
Czuła się z nim tak dobrze, jak z najbliższymi przyjaciółkami, choć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire