[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nieszczêœliwy! ca³a nasza m¹droœæ nie zda siê na nic cz³owiekowi chc¹cemu dost¹piæ na-
szych tajemnic, aby je niegodnymi zeszpeci³ zastosowaniami. Wielu¿ to mniemanych mêdr-
ców zginê³o w podobnych usi³owaniach. Wielu¿ ich chlubi³o siê wynalazkiem kamienia mê-
drców, a zginêli w nêdzy; inni wystawiali swój eliksir nieœmiertelnoœci, a pomarli zgrzybiali,
niedo³ê¿ni, przed czasem! Wed³ug podañ waszych, wiêksza czêœæ tych czarodziejów sta³a siê
ofiar¹ szatana; lecz szatan ten w nich samych mia³ swoje siedlisko: by³y to ich niegodne na-
miêtnoœci.
I ty po¿¹dliwie œcigasz to, za czym oni siê ubiegali; mi³oœæ twoja nawet, to uczucie, które
uszlachetnia ludzi najbardziej znikczemnionych, u ciebie jest samolubn¹ ¿¹dz¹, która prze-
myœla o zdradzie w pierwszym uniesieniu rozkoszy.
- S³awa nie zadowalnia³a ciê. O! wierzê! bo s³awa, która wieki przetrwa, jest nagrod¹ cnoty
i geniuszu, a przynajmniej mocy duszy, a ty przeczuwa³eœ, ¿e kupiony rozg³os zniknie, jak to
z³oto, któreœ rzuca³, rozchwieje siê prêdzej ni¿ twoje ¿ycie. - I ty chcesz wejœæ do bractwa
naszego. Wzdychasz za gwiazdami jaœniej¹cymi na niebie chaldejskim.
- Biada ci niepos³uszny! - Widzia³eœ raz œwiat niewidzialny i po d³ugich ju¿ usi³owaniach,
twardej pokucie, bêdziesz móg³ odzyskaæ spokojnoœæ i przyjemnoœci tego ¿ycia, które dla
zuchwa³ej dumy porzuci³eœ. Wiedz jednak dla pociechy swojej, i¿ ka¿dy, kto raz oddycha³
96
powietrzem widzialnych duchów, obdarzony jest energiczniejszymi zdolnoœciami niepodob-
nymi do zniszczenia. Z moraln¹ niezachwian¹ odwag¹ mo¿esz dojœæ do najwy¿szych stopni,
jakie obierzesz na œwiecie.
- Ale wiêkszej jeszcze trzeba odwagi, mocy duszy i czystoœci, aby przebyæ lata pokuty - a wte-
dy, kiedy zerwiesz wszystkie ogniwa ³¹cz¹ce ciê z ziemi¹, z rodzin¹, nauk¹, ze s³aw¹ nawet,
kiedy przewlók³szy nudne i d³ugie pasmo ¿ycia, zgrzybia³y na progu grobu mia³byœ doœæ si³y,
aby bez ¿alu z pokor¹ wyznaæ, i¿ ca³e to d³ugie ¿ycie by³o pasmem b³êdów?
- Mia³¿ebyœ wtedy doœæ odwagi spe³niæ toast nieœmiertelnoœci i nie obawiaæ siê ¿yæ wieki?
97
X. Eliksir
„My jesteœmy materi¹, z której marzenia powstaj¹,
a nasze ma³e ¿ycie koñczy siê snem.”
Burza Szekspira
RAZEM Z UWIÊZIENIEM Kosmopolity, co nast¹pi³o na ulicy z niespodzianej zasadzki,
przezorny Bodenstein naszed³ z siepaczami jego mieszkanie i przetrz¹sn¹³ je z najwiêksz¹
pilnoœci¹; lecz nie znalaz³ ani kamienia mêdrców, ani eliksiru ¿ycia, ani rêkopismów, ksi¹g,
ani nawet pieniêdzy, zgo³a nic, co by podejrzenia i nadziejê jego powiêkszaæ mog³o. Arminia
b³aga³a go ze ³zami, Bodenstein obiecywa³ wszystko, ale k³ad³ warunki. Sam ubrany wykwint-
nie, oblany pachnid³ami, nadêto i sztywnie w niezwyk³ej sobie sferze rozwija³ niezgrabne
zabiegi w celu zajêcia serca swego piêknego jeñca.
Ale Arminia, mimo bojaŸñ, nie mog³a przezwyciê¿yæ siê i zbyt jawnie okazywa³a mu naj-
g³êbsz¹ wzgardê. Bodenstein uwa¿a³, i¿ unika dotkniêcia siê ka¿dego przedmiotu, który on
mia³ w rêku. A i on nie móg³ ukryæ niezgrabnego wahania siê miêdzy zemst¹ a obudzonymi
¿¹dzami ku Arminii.
Zwleka³ tylko czekaj¹c, co siê stanie z Kosmopolit¹; chocia¿ pewnym by³, i¿ uwolnionym nie
bêdzie, to wspomnienie Sêdziwoja tajemnym go strachem nape³ni³o.
Sêdziwoj przed wieczorem tej samej nocy, w której mia³ spe³niæ d³ugo tajone zamiary, naj¹³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire