[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o mistrzostwo Polski w historii naszego futbolu. Jedni zestresowani, drudzy jeszcze
bardziej. Tak naprawdę to my jednak lepiej wytrzymaliśmy obcią\enie ni\ Górnik. Po
nich widać było, \e wyszli naładowani typowo lorensowską gadką - czyli jazda z
warszawiakami po kościach, im więcej dziur w nogach, tym lepsza wypłata, a jeśli
przy okazji udałoby się wybić kilka zębów... O, wtedy byłoby fantastycznie! A więc
dalej panowie, niech łokcie nie zatrzymują się nawet na sekundę. Chcę widzieć krew!
Lorens zapomniał jednak o tym, \e sędzia Wójcik tym razem siedzi przed
telewizorem, a po boisku biega Redziński. Pierwszy wyleciał Bałuszyński, bez
\adnych wątpliwości dwie w pełni zasłu\one \ółte kartki. Dziękujemy ci Heniu,
chocia\ ty jesteś z nami w tych trudnych chwilach. Pózniej się okazało, \e nie on
jeden. Kolejne brutalne zagrania, kolejne \ółte kartki. Górnicy chyba chcieli nas
przestraszyć, a my byliśmy i tak na tyle otumanieni, \e nam było wszystko jedno.
Upływały kolejne minuty. Faule, faule, faule i poza tym nic, zupełna nuda. Nadal nic
nam nie wychodziło. Gdy Górnik grał ju\ w dziewiątkę, w końcu wywalczyliśmy rzut
ro\ny. Dośrodkował Leszek Pisz, piłkę strącił Jurek Podbro\ny, a Adaś Fedoruk trafił
w samo okienko! To ju\ nawet nie była radość. To był amok lekko przytłumiony
poczuciem ulgi. Ulga, \e jednak się udało. Ju\ wtedy wiedzieliśmy, \e nie mo\emy
stracić gola. Kolejny zawodnik Górnika wyleciał z boiska, a w ósemkę to i AC Milan
nic by nam nie wcisnął. Byliśmy mistrzami. Trzeba było tylko odczekać te ostatnie
dziesięć minut...
Oczywiście przez kolejne lata pojawiały się głosy, \e to wszystko dzięki sędziemu.
Skoro tak, to czemu arbiter nie widział autu w akcji, z której Górnik strzelił gola?
Czemu akurat wtedy "przydrukował" przeciwko nam? Wszystkie kartki dla piłkarzy z
Zabrza były słuszne, kto widział powtórki, ten nie mo\e mieć wątpliwości. Zresztą
zabrzanie przy stanie 1:1 chcieli koniecznie dostać jeszcze jedną czerwoną, bo wtedy
byłby walkower 3:0 dla nas. Moim zdaniem tak właśnie powinno się stać - powinien
być walkower i "wyjazd, frajerzy". Oczywiście nie jestem ślepy i dziś, gdy o tym
myślę, sądzę, \e ktoś w PZPN chciał nam naprawić krzywdę, którą wyrządził rok
wcześniej. Moim zdaniem ktoś powiedział sędziemu Redzińskiemu, \e tego dnia ma
nam się nie stać nic złego. I sędzia działał tak, \eby nam pomóc. Tyle tylko, \e nagle
okazało się, i\... wystarczy, \e będzie rzetelnie i uczciwie wywiązywał się ze swoich
obowiązków. Nie wiem, jak on by sędziował, gdyby piłkarze Górnika nie grali jak
naćpani. Mo\e wtedy rzeczywiście by coś wykręcił? Nie musiał. Zabrzanie się
podstawili. Sami przegrali ten mecz. Oczywiście inny arbiter mógłby się przestraszyć
stawki i nie pokazywać tych kartek, ale to ju\ inna sprawa - miał prawo pokazać to
pokazywał.
Oczywiście pózniej Lorens bredził, \e jest moralnym mistrzem Polski. Jakiś czas
pózniej na zgrupowaniu reprezentacji Polski temat wrócił. Siedzieliśmy przy ognisku
razem z piłkarzami Górnika. Adam Fedoruk wyjął gitarę i zaśpiewał im utwór
własnego autorstwa pt. "Moralni mistrzowie". Aączymy się z wami w bólu, szanowni
koledzy z Zabrza...
Wreszcie... Wreszcie gwizdnął i jest koniec. Nagle na boisku pojawiło się tysiące
ludzi. Jak ja dojdÄ™ do szatni? Panowie, koszulki nie oddam! Nie, nie ciÄ…gnij mnie za
nią, nie oddam! Muszę mieć pamiątkę. Spokój, zostawcie, proszę was. No, dziękuję.
Ktoś zało\ył mi na szyję swój szalik, kolejne osoby klepią mnie po plecach. Nawet
nie mówią do mnie nic specjalnego. Są zbyt szczęśliwi, \eby się wysilić na jakieś
inteligentne pytanie. A ja jestem zbyt szczęśliwy, \eby inteligentnie odpowiedzieć.
Zaraz wrócę. Tylko się przebiorę!
- Dobra, z tą radością to poczekajcie, a\ Kulesza mistrza przyklepie! Kto wie, co tym
razem cała Polska widziała? - mówił w szatni Marek Józwiak. Mimo to tego dnia
przebój był prosty: "Kto został mistrzem, Kulesza kto został mistrzem?". Zpiewał to
cały stadion, śpiewaliśmy my.
Po chwili wybiegliśmy na płytę, tam ju\ czekały na nas tekturowe korony.
Ustawiliśmy się wzdłu\ trybuny krytej i raz jeszcze zapytaliśmy pana Rysia, czy mo\e
nie wie, kto wygrał ligę. Jednak pomeczowa zabawa była powa\nie utrudniona
faktem, \e ju\ trzy dni pózniej czekał nas finał Pucharu Polski, przeciwko AKS.
Trenerzy nie byli idiotami i wiedzieli, \e tak czy siak - będzie picie. Trzeba je było
tylko choć trochę ograniczyć. Pojechaliśmy po meczu do Konstancina - najpierw
krótkie i sztywne spotkanie z panem Romanowskim, a potem zameldowanie w hotelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire