[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powrotem ze słowami Zupełnie niezadowalające wypisanymi w poprzek arkusza. Pod tymi
słowami dopisałem: Zgadzam się najzupełniej i odesłałem znowu. Za ten żart kazano mi się
stawić w urzędzie, dokąd się udałem uzbrojony w moją książką rachunkową, wykazującą każdy
zarobiony grosz. Wobec tych dowodów urzędnicy nie mogli mi nic zrobić i rozstaliśmy się wśród
śmiechu i obopólnych komplementów.
W roku 1885 brat mój udał się do szkoły średniej w Yorkshire, zaś ja wkrótce potem ożeniłem
się. Niejaka pani Hawkins, wdowa z Gloucestershire, przybyła do Southsea z synem i bardzo
miłą córką. Poznałem ją wskutek choroby syna; była to choroba nagła i gwałtowna, która się
wywiązała na tle meningitis. Ponieważ mieszkanie w pokojach umeblowanych było połączone z
wielu niewygodami, zaproponowałem przeniesienie chorego chłopca do jednego z moich nie
zajętych pokoi. Lecz wszystkie moje zabiegi nie przydały się na nic i biedny chłopak umarł w
kilka dni pózniej. Zmierć chorego pod moim dachem narażała mnie oczywiście na wiele
kłopotów i nieprzyjemności, i gdyby nie fakt, że na parę dni przed śmiercią wezwałem na
konsultację innego lekarza, władze mogły mi były czynić poważne trudności. Pogrzeb odbył się z
mego domu. Matka i córka ubolewały szczerze nad faktem, że wbrew własnej woli spowodowały
tyle nieprzyjemności i dzięki temu stosunek nasz stopniowo tak się zacieśnił, że córka zgodziła
się dzielić mój los. Zlub odbył się 6 sierpnia 1885. Trudno by było znalezć lepszą towarzyszkę
życia i pracy; niestety związek nasz, po kilku latach jasnych i szczęśliwych, zamroczyła
nieuleczalna słabość żony; jedyną moją pociechą jest myśl, że przez cały czas naszego pożycia
nic nie zmąciło naszej zgody i przywiązania wzajemnego, oczywiście głównie dzięki zaletom jej
charakteru, które pozwoliły jej nie tylko znosić z cierpliwym uśmiechem jej chroniczną
dolegliwość, lecz i wszystkie inne życiowe przykrości. Radość sprawia mi także myśl, że choć
wyszła ona za ubogiego lekarza, dożyła czasów, w których miała wszystkie wygody, jakie moje
stopniowe powodzenie materialne mogło jej zapewnić. Posiadała ona także swój własny skromny
kapitalik, z którego dochód pozwolił nam urządzić dom wygodniej, niż za moich kawalerskich
czasów.
Pod wielu względami małżeństwo oznaczało punkt zwrotny w moim życiu. %7łycie kawalerskie
bardzo często wiedzie do cyganerii i ja pod tym względem nie byłem wyjątkiem. Kiedy
spoglądam wstecz na te lata, nie czuję wielkiego zadowolenia, gdyż było to brodzenie w dolinie
ciemności. Był to czas, w którym przestałem zupełnie trykać głową w to, co się zdało murem
nieprzebitym i pogodziłem się z brakiem odpowiedzi na najważniejszą kwestię w życiu, nie
bacząc na to, że bezcelowa jest każda podróż, gdy podróżnik nie ma pojęcia do jakiej płynie
przystani.
Stare, zużyte wskazniki odłożyłem na bok i straciłem zupełnie nadzieję znalezienia nowego,
który by pozwolił mi sterować moją łódz bez zatracenia się w tej mgle, którą wszyscy moi
sternicy z Huxleyem, Millem i Spencerem na czele, ukazywali jako granicÄ™ horyzontu. Moja
postawa umysłowa tych czasów znalazła swój wierny wyraz w książce p.t. The Stark Munro
Letters . Lecz niedługo potem miałem dojrzeć mdłe światełko, które z czasem miało się
rozszerzyć i uróść w ognisko jasności.
Dotąd głównym moim zainteresowaniem była moja kariera literacka. Lecz życie bardziej
regularne i większe poczucie odpowiedzialności wpłynęło na rozwój umysłu, który się przejawił
spotęgowaniem we mnie żyłki literackiej, rosnącej stale, aż wreszcie zajęcie literaturą usunęło na
drugi plan mój zawód lekarski. Teraz zaczęła się faza napół medyczna, napół literacka,
częściowo zaś filozoficzna, której muszę poświęcić nowy rozdział.
VIII
MÓJ PIERWSZY SUKCES LITERACKI
NOWE WIDNOKRGI. OBIAD Z REDAKTOREM MIESICZNIKA CORNHILL .
JAMES PAYN. STUDIUM W SZKARAACIE . GENEZA HOLMESA. MICAH
CLARKE. ROZCZAROWANIA ANDREW LANG. OSCAR WILDE. JEGO
SAMOKRYTYCYZM. THE WHITE COMPANY .
W czasie przed ożenkiem, od czasu do czasu napisałem nowelkę, które redakcje pism
przyjmowały za drobne sumy przeciętnie czterech funtów nie stały one na poziomie, który
by usprawiedliwiał ich wydanie w książce. Są rozrzucone po pismach takich, jak London
Society , All the Year Ronnd , Tempie Bar , The Boys Own Paper itp. i nie myślę nigdy o
naruszaniu ich wiecznego odpoczynku. Spełniły swoje zadanie, przynosząc mi drobną ulgę
materialną w ciężkich czasach. Co prawda nie przynosiły mi one więcej, jak jakieś dziesięć lub
piętnaście funtów na rok, tak, że nie było mowy o zarabianiu na życie tą drogą. Lecz choć
niewiele produkowałem, za to wiele skorzystałem umysłowo. Do dziś posiadam notatniki z tych
czasów, pełne wiadomości z wszelkich dziedzin, które nabywałem w owym czasie. Jest to wielki
błąd wydawać z siebie wszystko przed uprzednim nagromadzeniem zapasów. Moja powolna
metoda i moje naturalne ograniczenia pozwoliły mi uniknąć tego niebezpieczeństwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]