[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słowa przeciwko panu. Niech pan będzie ze mną stale w kontakcie, może będę mógł
panu pomóc. Luther mnie nienawidzi, niewykluczone więc, że i pana będzie
obdarzał tym uczuciem. Wie pan doskonale, że lubi pan być dość nieza-
wrócił. Heydrich przybył do Pragi 27 września 1941 r. jako zastępca protektora i
pełniący jego obowiązki. Otrzymał on od Hitlera polecenie wprowadzenia w ży cię
zdecydowanie ostrzejszego kursu wobec Czechów, zwłaszcza zaś zduszenia
narastajÄ…cego w Protektoracie ruchu oporu.
164
leżny w swojej działalności, nie chciałbym więc, aby wpadł pan w jedną z jego
pułapek.
Z Lutherem zetknąłem się pracując nad jakimś problemem działalności kontrwywiadu
działalnością attache policyjnych za granicą lub czymś podobnym. W czasie
naszej współpracy udało mi się w nim wytworzyć jakiś rodzaj zaufania do mej
osoby, który starannie pielęgnowałem, pomagając mu w załatwianiu różnych spraw
wynikających z jego kontaktów z organizacją SS za granicą. Z każdej rozmowy
sporządzałem szczegółowe notatki, które następnie szły do Heydricha, a potem do
Himmlera.
Luther zupełnie się nie nadawał na stanowisko rządowe, czułby się znacznie
lepiej w handlu. Był bardzo energiczny, szybko orientował się w sytuacji i
posiadał pewne talenty organizacyjne. Miał imponującą głową, chociaż twarz jego
była zbyt mięsista. Nosił grube rogowe okulary, a oczy miał stale opuchnięte z
powodu
wiecznie zajętych zatok. Trzeba było wielkiego opanowania, aby nie poczuć się
dotkniętym jego agresywnością. Szybko i nagle zmieniał tok rozumowania, a wtedy
był zdolny do wszystkiego. Powodowały nim wyłącznie "kalkulacje, typowe dla
człowieka interesu. Jeżeli się o tym wiedziało i brało się je pod uwagę, można
było sobie z nim jakoś poradzić, chociaż nie było to wcale rzeczą łatwą.
W jaki sposób układali sobie z nim stosunki jego stali współpracownicy? Ganił
ich chęć liczenia się z innymi, a wyważone argumenty i wątpliwości uważał zawsze
za oznakę słabości, często nazywał ich skostniałymi starymi ramolami.
Dezorientował ich swoją berlińską gadatliwością i najczęściej stawiał wszystkich
wobec faktów dokonanych. Luther był w istocie szarą eminencją w ministerstwie,
taką jak baron Holstein za czasów cesarza Wilhelma, ale nie dorównywał baronowi
jako zawodowy dyplomata. Znacznie od barona chłodniejszy i bardziej bezwzględny,
był on postacią niebezpieczną, taką, jaką może wydać tylko system totalitarny.
Siłą mojej pozycji wobec niego było to, że uważał mnie za swojego rodzaju pomost
do swych najgrozniejszych oponentów Himmlera i Heydricha. Byłem dlań swoistą
barierą przeciw tej przerażającej organizacji, jaką ci dwaj ludzie kierowali, a
do której miał w istocie rzeczy ogromną słabość. W chwili szczerości wyznał
165
mi kiedyś, że bardzo chciałby zostać członkiem SS. Raz udało mi się go wybronić
od ataków Heydricha i Himmlera. Dałem mu jasno do zrozumienia, że nasza
współpraca winna być wolna od osobistych uprzedzeń i muszę przyznać, że w wielu
wypadkach popierał dezyderaty mojego wydziału, przedstawiając je uczciwie i
zręcznie Ribbentropowi. W ten sposób udało mi się dzięki niemu załatwić wiele
spraw, których by nikt inny w ministerstwie poza nim nie był w stanie
przeprowadzić.
W ciągu kilku tygodni naszkicowałem projekt umowy z Ministerstwem Spraw
Zagranicznych, który następnie Ribbentrop podpisał pod wpływem perswazji
Luthera.
Kiedy sobie teraz myślę o tych negocjacjach, nie może mi się nadal pomieścić w
głowie, z jak frywolnym brakiem przygotowania dyplomatycznego Niemcy rozpoczęły
największą wojnę w swojej historii. W przekonaniu Luthera nie było w praktyce
miejsca na żadne wiążące czy przejrzyście sformułowane porozumienie między
wywiadem wojskowym a Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Kiedy wreszcie
przedłożyłem Heydrichowi takie porozumienie do podpisu, powiedział: Czasami jest
pan dla mnie zagadką, Schellen-berg. W jaki sposób udało się panu wymusić coś
takiego na Luthe-rze?
Te negocjacje i porozumienia na piśmie, jakie z nich wynikły, stanowiły podstawę
mej stałej współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Po dekrecie Hitlera z
4 grudnia 1944 r., powołującym wreszcie do życia ujednoliconą służbę
wywiadowczą, przygotowałem nowy projekt umowy z Ministerstwem Spraw
Zagranicznych, który Ribbentrop po długich dyskusjach podpisał. W tym czasie
Luther znajdował się już w odstawce, dlatego negocjacje toczyły się aż dwa
miesiące, tyle bowiem czasu było trzeba, aby . przełamać upór Ribbentropa.
Trudno jest mi ocenić wartość współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.
Momentami była ona wzorowa, innym razem nie tylko załamywała się całkowicie,
lecz dochodziło wręcz do otwartego konfliktu. W większości wypadków było to winą
osobowości Ribbentropa. Jego pomysły i dyrektywy były nie do przyjęcia, a
zachowanie nie do zniesienia. Wreszcie postanowi-
166
łem dać mu nauczkę, nie z powodu jakichś osobistych animozji, lecz po prostu
dlatego, że zbyt wiele nam już dokuczył.
Pod koniec 1941 r. Luther usiłował mnie namówić do sporządzenia zbiorczego
raportu dla Ribbentropa, dotyczÄ…cego organizacji i znaczenia wywiadu SS.
Przystałem na to, gdyż w tym czasie jeszcze myślałem o pozyskaniu Ribbentropa do
ściślejszej współpracy z wywiadem politycznym. Jednakże wahałem się trochę, nie
mając pełnych informacji o siatce wywiadowczej, którą kierował sam Ribbentrop.
Wiedzieliśmy, że w ministerstwie istnieje tzw. Departament III, kierowany przez
von Biebersteina, mający agentów w różnych zagranicznych placówkach Rzeszy.
Agenci ci wyposażeni byli w sprzęt przekaznikowy i dysponowali bardzo znacznymi
sumami pieniędzy, zbierając tzw. tajne materiały niezależnie od kierowników
placówek. Organizacja ta funkcjonowała bardzo zle i stwarzała przez swą
nieudolność znaczne zagrożenia dla państwa, gdyż szereg zupełnie błędnych
raportów i ocen przedostawało się tą drogą do ścisłego kierownictwa Rzeszy.
Zaaranżowałem kiedyś podrzucenie fałszywych informacji agentom tej organizacji,
aby sprawdzić, jak szybko i gdzie wypłyną one nią światło dzienne. Himmler
powiedział Hitlerowi o tym eksperymencie, a ten z kolei polecił, aby w
przyszłości Ribbentrop podawał, ścisłe dane co do zródła uzyskanych przez siebie
informacji. Jednocześnie Himmler zlecił mi, abym postarał się zlikwidować tę
organizację.. Pierwszym krokiem w tym kierunku miało być mianowanie
Brigadefuhrera St., który pełnił także funkcję zastępcy podsekretarza stanu,
szefem całego wydziału informacyjnego ministerstwa. Po czterech miesiącach
Brigadefuhrer musiał jednak zrezygnować ze stanowiska. Przekazał szkodliwe dla
Ribbentropa informacje, nie wiedząc, że jeden z jego podwładnych ujawnił ten
fakt ministrowi.
Incydent ten doprowadził do poważnego rozdzwięku między Rib-bentropem a
Heydrichem i w rezultacie moja działalność stała się jeszcze trudniejsza.
Jednakże okres urzędowania Brigadefurhrera St. w ministerstwie umożliwił mi
uzyskanie wglądu w metody pracy wydziału informacji. Tymczasem von Bieberstein
został zastąpiony byłym ambasadorem Henke, który starał się zreorganizować
służbę wywiadowczą Ribbentropa, znaną od tej pory pod nazwą % wywiadu Henkego".
W działalności tego wydziału nie nastąpiła
167
jednak żadna poprawa, nadal musieliśmy pilnować, aby wrogie służby wywiadowcze
nie podrzucały zbyt wielu fałszywych informacji agentom tej organizacji.
Aby wykazać Ribbentropowi, jak błędne są jego poglądy na temat służby
wywiadowczej, pokazałem najpierw Lutherowi, a następnie Heydrichowi i Himmlerowi
raporty, w 70% fałszywe, jakie przygotowałem o działalności polskiego rządu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]