[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zupełnie szare a papier sczerniał. Zdawało nam się, \e był to dopisek do listu. Zawierał tylko
te wyrazy: Zaklinam pana na honor d\entelmena, niech pan spali ten list i przyjdzie pod furtkÄ™ o
godzinie dziesiątej . Podpisany był L.L. .
Czy masz jeszcze ten niedopalony skrawek papieru?
Nie, proszę pana, gdy go dotknęliśmy, rozsypał się na popiół.
Czy sir Karol odbierał ju\ kiedyś przedtem listy, zaadresowane tym samym pismem?
Nie zwracałem szczególnej uwagi na listy sir Karola. Nie zauwa\yłbym i tego ostatniego,
gdyby, jak ju\ mówiłem, tego dnia nie był jedyny.
Czy nie domyślasz się kto to jest...L.L."?
Nie, proszę pana. ale sądzę, \e gdyby udało nam się ustalić nazwisko tej pani,
dowiedzielibyśmy się niejednego szczegółu o śmierci sir Karola.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dotychczas ukrywałeś tak wa\ną wiadomość?
Bo, widzi pan, zaraz potem spadło na nas to nieszczęście z Seldenem. A zresztą byliśmy
bardzo przywiązani do sir Karola, doznaliśmy od niego tylu dobrodziejstw... Wracanie do tej
historii nie wskrzesiłoby naszego biednego pana, a gdzie wchodzi w grę kobieta, tam nale\y
bardzo ostro\nie postępować. Nawet najlepszy z nas...
Myślałeś, \e to zaszkodzi jego dobremu imieniu?
Wydawało mi się, proszę pana. \e nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ale teraz byłbym
niewdzięczny, za tyle okazanej mi przez pana dobroci, gdybym panu nie powiedział wszystkiego,
co wiem w tej smutnej sprawie.
Dobrze, mo\esz odejść.
Gdy kamerdyner wyszedł, sir Henryk zwrócił się do mnie.
No, doktorze Watson, co pan myśli o tym nowym szczególe?
Zdaje mi się, \e jeszcze bardziej zaciemnia całą sprawę.
Ja te\ tak sądzę. Ale gdybyśmy mogli wykryć ową L.L., wyjaśniłoby to wszystko. Niemniej to
du\y krok naprzód: wiemy, \e istnieje ktoś, kto zna okoliczności śmierci sir Karola. Gdybyśmy
tylko mogli odnalezć tę kobietę! Jak pan myśli, co teraz robić?
Przede wszystkim trzeba donieść o tym natychmiast Holmesowi. Ten szczegół przyda mu się
w rozwiÄ…zywaniu tej zagadki. Jestem prawie pewny, \e przyjedzie do nas, gdy siÄ™ o tym dowie.
Zaraz poszedłem do siebie i napisałem raport dla Holmesa o tej naszej rozmowie. Był widocznie
teraz bardzo zajęty, bo otrzymywałem z Baker Street rzadkie i krótkie liściki bez \adnych
wskazówek dla mnie. Niewątpliwie zupełnie pochłonęła go sprawa szanta\u. A jednak ten nowy
szczegół powinien zdecydowanie zwrócić jego uwagę i zmusić na nowo do zajęcia się naszą
sprawą. Chciałbym, \eby tutaj był.
17 pazdziernika
Deszcz lał przez cały dzień jak z cebra, chłoszcząc liście bluszczu, wijącego się na murach
zamku i spływając po szybach. Mimo woli przyszedł mi na myśl zbiegły więzień, bez dachu nad
głową, na ponurych moczarach, gdzie wiał lodowaty wicher. Jakie by nie były jego przestępstwa,
nie trzeba zapominać, \e wiele ju\ wycierpiał, i w części odpokutował za nie. A potem to
wspomnienie wywołało inne twarz dostrze\ona w doro\ce, postać na szczycie skały. Czy i on
nieznany opiekun, tajemniczy przyjaciel był równie\ na dworze, pośród tego potopu?
Wieczorem otuliłem się w nieprzemakalny płaszcz i z głową pełną dręczących mnie myśli,
chodziłem długo po bagnach.
Deszcz smagał mnie po twarzy, wicher z przerazliwym świstem wpadał w uszy. Niech Bóg ma w
swojej opiece tych, którzy w takim momencie wchodzą na trzęsawisko, bo nawet twardy
dotychczas grunt staje się wtedy mokradłem. Odnalazłem Czarny Szczyt, na którym nocą
dostrzegłem samotnego stra\nika, i z tego skalistego wierzchołka rozglądałem się po pustkowiu
pode mną. Strumienie wody \łobiły sobie koryta na rdzawej powierzchni równiny, a cię\kie,
ołowiane chmury zawisły nisko nad ziemia, tworząc jakby szary wieniec dokoła fantastycznych
pagórków.
Na lewo, w odległej kotlinie, na wpół ukryte we mgle, wynosiły się dwie smukłe wie\e zamku
Baskerville. Były to jedyne, dostrzegalne dla mnie oznaki ludzkiej działalności, z wyjątkiem
przedhistorycznych domów, gęsto rozsianych po stokach pagórków. Nigdzie ani śladu
mę\czyzny, którego widziałem w nocy w tym miejscu.
Wracając spotkałem doktora Mortimera, jadącego kamienistą ście\ką wśród moczarów z
odległego folwarku Foulmire. Doktor okazywał nam du\o \yczliwości. Prawie codziennie
przyje\d\ał do zamku i z zainteresowaniem dopytywał się co u nas słychać. Teraz chciał odwiezć
mnie do domu i nalegał, \ebym wsiadł do jego powoziku. Na wstępie oznajmił mi, \e jest bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]