[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by sprawy firmy stały się ważnejsze niż jego własne
życie, a jednak przez ostatnie trzy lata tak właśnie
było, do tego stopnia, że znalazł się na granicy
kompletnego wypalenia się. Potrzebował wakacji,
żeby przemyśleć sprawę przyszłości swojej i Urzą-
dzeń Drogowych Coltera, ale również i po to, żeby
wreszcie zająć się sobą i swoimi pragnieniami.
A teraz pragnął Jo Sommers. Pomimo że nie miał
najmniejszego pojęcia, jak znalazł się w tych tarapa-
tach, ta zmysłowa i porywająca kobieta intrygowała
go. Podniecała go. Fascynowała. A dawno już żadna
kobieta nie wzbudziła w nim takiego zainteresowa-
nia.
Czy mu się to podobało, czy nie, był skazany na tę
szaloną podróż do San Francisco. Potem skontaktuje
się z prawnikiem, władze zorientują się, że pojmały
nie tego człowieka, co trzeba, i oczyszczą jego
nazwisko. Nie mógł zaprzeczyć, że prawo jazdy
należało do niego i wszystkie inne informacje, które
posiadała na jego temat Jo, były prawdziwe, ale ten
facet na zdjęciu to nie był on, mimo że był do niego
niezwykle podobny.
To musiała być jakaś gigantyczna pomyłka. Nie
widział żadnego logicznego wyjaśnienia, ale musiała
to być pomyłka. Chciał ją naprawić. I miał przed
sobą dwa dni na to, żeby przekonać Jo o swojej
niewinności.
Straci być może swoje wakacje, ale przynajmniej
przeżyje coś o wiele zabawniejszego i podniecającego.
Myśląc o tym, doszedł do wniosku, że ma przed sobą
dwie opcje – opierać się lub poddać – abyciepotulnym
i posłusznym więźniem Jo będzie o wiele przyjem-
niejszym doświadczeniem. Na jego korzyść przema-
wiał też fakt, że nikt nie będzie za nim tęsknił ani się
o niego martwił, ponieważ wszyscy byli święcie
przekonani, że znajduje się gdzieś wysoko w górach,
aby spędzić tydzień w samotności i spokoju.
Zawsze potrafił wyciągnąć jakieś korzyści z naj-
gorszej nawet sytuacji. Tym razem też tak będzie.
Najpierw jednak musiał zatrzeć złe wrażenie,
jakie sprawił swoim zrzędliwym zachowaniem.
Oparł głowę o zagłówek i pozwolił jej przekręcić się
na bok, tak, żeby móc widzieć profil Jo. Słońce
zaczęło już chować się za horyzontem i pastelowe
kolory zachodu sprawiały, że jej gładka skóra pro-
mieniała ciepłem.
– Przepraszam za swoje wcześniejsze zachowa-
nie – powiedział, przełamując ciszę, która panowała
między nimi przez ostatnie pół godziny. – Jestem
pewien, że gdy już oczyszczą mnie z zarzutów
i znajdą faceta, który się pode mnie podszył, będzie
mi się to wszystko wydawało bardzo zabawne.
Rzuciła mu powątpiewające spojrzenie.
– Tak myślisz?
– Tak sobie mówię. – Zamrugał leniwie powieka-
mi. – Możesz naprawdę liczyć na pełną współpracę
z mojej strony. Pogodziłem się już z faktem, że mogę
udowodnić swoją niewinność jedynie przed władza-
mi, więc mam zamiar czerpać przyjemność z tej
przejażdżki.
I z bycia z tobą.
Uniosła kąciki ust w uśmiechu, co ściągnęło jego
wzrok na jej pełne i pociągające usta.
– Podoba mi się twoje nowe zachowanie.
– A mnie podoba się twój uśmiech – odparł
szczerze.
Uśmiech zniknął z jej twarzy.
– Dziękuję.
– Nie ma za co.
Jego uwagi nie uszedł rumieniec na jej policzkach.
Ten niespodziewany komplement zaskoczył ją i sam
przed sobą przyznawał, że podobała mu się ta
niewielka przewaga.
– Jesteś zamężna?
Spojrzała w bok i przesunęła językiem po dolnej
wardze.
– Nie – przyznała.
– Wcale mnie to nie dziwi. – Kiedy rzuciła mu
szybkie pytające spojrzenie, wzruszył drętwiejący-
mi ramionami. – Ciężko mi wyobrazić sobie męża,
który pozwoliłby swojej żonie na niebezpieczną
pracę detektywa.
Prychnęła drwiąco i przewróciła oczami. Naj-
wyraźniej uważała to za przestarzały pogląd.
– Masz chłopaka?
Rzuciła mu ostre spojrzenie, wyraźnie zjeżona.
– Nie i byłabym wdzięczna, gdybyś zatrzymał
komentarz na ten temat dla siebie – ostrzegła go.
Jego usta drgnęły, a potem rozciągnęły się
w uśmiechu, którego nie mógł powstrzymać. Naj-
wyraźniej miała jakiś problem z facetami, a on był
ciekaw, skąd się wziął. Chciał dowiedzieć się wszyst-
kiego o Jo Sommers – dlaczego robiła to, co robiła,
skąd brała się w niej zmysłowość, którą wyczuwał
pod twardą na pozór fasadą.
Tak, to ciekawiło go najbardziej.
Jego ruchy były ograniczone, ale umysł i język nie.
Rysowały się przed nim szerokie możliwości.
Chciał odzyskać swoje dawne życie, a to była okazja,
żeby się trochę zabawić.
Rozdział czwarty
Nieco ponad godzinę później Jo zjechała z mię-
dzystanowej autostrady i wjechała na podjazd baru
szybkiej obsługi w Kelso, znajdującego się niedaleko
motelu, w którym miała zamiar spędzić noc. Mias-
teczko było małe i ciche, co bardzo jej odpowiadało.
Nie szukała rozrywki, chciała tylko zjeść coś, wziąć
długi gorący prysznic, żeby rozluźnić napięte mięś-
nie ramion, i wyspać się. Nie miałaby też nic
przeciwko temu, by zatrzymany nadal z nią współ-
pracował.
Od kiedy opuścili Seattle, Dean dotrzymywał
swojego przyrzeczenia i zachowywał się bez za-
rzutu. Z drugiej jednak strony nie mógł sprawiać
zbyt wielu kłopotów, ponieważ był skuty kajdan-
kami i przypięty pasem do siedzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]