[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pełnymi zakupów.
Postawiła je na kuchennym blacie i uśmiechnęła się szeroko.
42
RS
- Jestem Annie Wakefield - przedstawiła się. - %7łona Branta, brata
Morgana.
- Miło mi cię poznać! - odpowiedziała Samantha. - Właśnie robiłam
listę zakupów potrzebnych do ugotowania obiadu.
Annie roześmiała się.
- Morgan i jego bracia nie są przyzwyczajeni do zróżnicowanej diety -
powiedziała. - Jedzą tylko mięso.
- Zauważyłam. W lodówce jest wołowina i właściwie nic więcej.
- Dlatego przyniosłam ci trochę podstawowych produktów - oznajmiła
Annie. - Morgan wstąpił do nas i powiedział, że ma gościa. Wiem, że jego
spiżarnia jest zawsze pusta, więc wzięłam parę rzeczy z naszej i
przyjechałam.
- Dziękuję ci, Annie. Oprócz zamrożonej wołowiny znalazłam tylko
pół bochenka czerstwego chleba i słoik galaretki z winogron.
- Jest gorzej niż zwykle! - mruknęła Annie. - Co jedliście na lunch?
- Kanapki, które jeden z pracowników Morgana przyniósł z baraku.
- O rety, nie mów, że Morgan nakarmił cię kanapkami z wołowiną i
serem od Leona! SÄ… okropne.
- I tak nic nie zjadłam. - Samantha pokręciła głową. - Straciłam apetyt,
kiedy się dowiedziałem, że mój samochód wymaga gruntownej naprawy -
wyznała.
- Leon uważa, że wszystko smakuje najlepiej, kiedy ocieka pikantnym
sosem i chrzanem - wyjaśniła Annie, wstawiając do lodówki dwa kartony
mleka, margarynÄ™ i paczkowany ser.
- Tak ostro przyprawiona kanapka nie wyszłaby Timmy'emu na
zdrowie - skomentowała. - To mój nowo narodzony synek.
43
RS
- Masz rację - przyznała Annie. - Morgan opowiedział nam całą
historię, jak zastał cię rodzącą w opuszczonym domu. Czy Timmy i ty
jesteście zdrowi? Jak się czujecie? Nie potrzebujecie czegoś? Może
mogłabym wam w czymś pomóc.
Samantha była wzruszona. Od kilku lat nikt nie troszczył się o jej
samopoczucie ani nie ofiarował jej pomocy.
- Dziękuję, jesteśmy zdrowi i niczego nam nie brakuje - odpowiedziała
z lekko załzawionymi oczami.
Z głośnika krótkofalówki rozległ się płacz Timmy'ego.
- To znaczy, Timmy jest najwyrazniej głodny - uściśliła z uśmiechem.
- Pójdę go nakarmić i zaraz wrócę. Dziękuję ci za zakupy i ofertę pomocy.
JesteÅ› kochana.
- Muszę powiedzieć, że mam w tym osobisty interes - oświadczyła
Annie. - Chciałabym pomóc ci trochę przy dziecku, żeby się przyzwyczaić i
nauczyć paru rzeczy. Jestem w ciąży. Dowiedziałam się dziś rano! - Annie
promieniała.
- To cudownie! Gratuluję! - Samantha przytuliła ją. - Nakarmię
Timmy'ego, a potem zniosę go na dół, żebyś mogła od razu go poznać.
- Ta klacz powinna urodzić piękne, zdrowe zrebię - ocenił Morgan,
pokazując na wspaniałe zwierzę, jedzące owies ze żłobu.
- Też tak uważam - zgodził się Brant, kiwając głową. - Biorąc pod
uwagę, jakiego mamy dla niej ogiera, zrebak powinien być naprawdę udany.
Będzie brykał jak złoto!
- A propos brykania - jak poszło w sobotę Coltowi w Grand Rapids?
- Nasz braciszek ani razu nie spadł! powiadomił Brant. - Ale i tak
wygrał Mitch Simpson. Colt zdobył drugie miejsce i zarobił okrągłą sumkę.
44
RS
- To dobrze. Może zwróci mi wreszcie pięćdziesiąt dolców, które jest
mi winien - odpowiedział Morgan, ruszając w stronę domu.
- A o co tym razem się założyliście? - zagadnął Brant, podążając za
bratem.
- O wynik meczu baseballowego. Colt powiedział, że Rockies zniszczą
Cardinalsów, a ja, że wprost przeciwnie. - Morgan uśmiechnął się złośliwie.
- Nie wiedział, że czołowy miotacz Cardinalsów doszedł do siebie po
kontuzji i wystÄ…pi w tym meczu.
- Chyba będziesz musiał poczekać kilka tygodni na swoje pięćdziesiąt
dolarów - powiedział ze śmiechem Brant. - W niedzielę Colt pojechał do
domu z Mitchem, żeby pomóc mu przy wymianie płotu.
- Za każdym razem, kiedy my wymieniamy płot, Colta nie ma -
mruknął z niezadowoleniem Morgan. Rozumiał jednak, że Colt pomaga
Mitchowi - swojemu najlepszemu przyjacielowi. Rodzice Mitcha i Kaylee -
jego siostry - przed trzema laty zginęli w wypadku samochodowym.
Prowadzenie rodzinnego rancza spadło na barki Mitcha, a tymczasem był
jednocześnie odnoszącym duże sukcesy zawodnikiem - to właśnie on
pokonał Colta w ostatnich zawodach w ujeżdżaniu.
- Trzeba przyznać, że na ranczu Mitcha Colt ma bardziej interesujące
widoki niż u nas. - Brant uśmiechnął się znacząco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]