[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na pewno wzięła pigułki uśmierzające ból i powodujące
senność. Z tego powodu nie widziała baronowej do póznego
popołudnia.
Po kolacji Lela weszła do jej sypialni. Ciotka już nie spała,
lecz nie była jeszcze zbyt przytomna.
- Czy wszystko w porządku, moje drogie dziecko? -
zapytała.
- Ależ oczywiście, ciociu Edith. Tak bardzo mi przykro,
że cierpisz.
- Ból na razie minął - powiedziała baronowa - a jutro
musimy odbyć długą rozmowę. Przypomniałam sobie, że mam
kilka pamiątek po twojej matce, które z pewnością chętnie
obejrzysz.
- Z radością - powiedziała Lela. Zdawszy sobie sprawę,
że mówienie sprawia ciotce trudność, Lela pocałowała ją
delikatnie, życzyła dobrej nocy i zeszła na dół, by znalezć
jakąś książkę do czytania. Było zbyt wcześnie, by iść do
łóżka, dlatego zbliżyła się do półek.
Było ich wiele, także w innych pokojach.
Potem podeszła do okna, otworzyła je i spojrzała na ogród.
Gwiazdy właśnie zaczęły pojawiać się na niebie, było cicho i
pięknie. Gdy tak patrzyła, pomyślała że spotkanie z markizem
było interesujące, a on sam jest przystojnym mężczyzną,
właściwie jedynym, który podobał jej się od śmierci ojca.
W przeciwieństwie do ojców jej koleżanek szkolnych we
Florencji, ojciec Leli był wysoki. Włosi wydawali się przy
nim zbyt mali i jakby bez znaczenia.
Kiedy nieco podrosła, zaczęli prawić jej komplementy, a
ona myślała wtedy, że mają skłonność do przesady. Nie
interesowała się nimi zbytnio. Ale markiz był inny.
Było w jego głębokim głosie coś szczególnego, co
odróżniało go od innych mężczyzn.
Miał rosłą sylwetkę i wydawał się ogromny w małym
pokoju, gdzie się spotkali. Lela żałowała, że nie miała okazji,
by porozmawiać z markizem o jego koniach i domu w Anglii.
Pamiętała, że będąc we Florencji tęskniła za domem; za
zielenią angielskiej wsi i ludzmi, w których żyłach płynęła ta
sama krew.
Szkoda, że go lepiej nie poznałam - pomyślała. Wiedziała
jednocześnie, że chyba już nigdy nie będzie miała okazji, by
go zobaczyć. Dziwne, ale kiedy ułożyła się do snu, śniła
właśnie o nim. Nie pamiętała dokładnie treści marzeń
nocnych, była jednak pewna, że spotkała w nich jego. Wciąż
jeszcze czuła przy sobie jego obecność.
Po jakimś czasie weszła do pokoju niania i oznajmiła:
- Dzisiaj będzie bardzo gorąco, wiec nie mam zamiaru iść
piechotą do muzeum w taki skwar!
Lela miała właśnie zaprotestować, ale wiedząc, że niania
jest już stara i nie przepada za długimi spacerami,
powiedziała:
- Oczywiście, nianiu, nie pójdziemy nigdzie, jeśli to dla
ciebie zbyt duży wysiłek. W takim razie pójdę do ogrodu
malować kwiaty. Jestem przekonana, że cioci Edith spodoba
się ten obraz, kiedy się obudzi.
- Wreszcie powiedziałaś coś sensownego.
Lela znalazła nowy, mały kawałek płótna w studiu barona,
dobrała farby i wyszła do ogrodu. Wielobarwne róże były
cudowne. Pomyślała też, ze chętnie namalowałaby tulipany, z
których słynie przecież Holandia.
Jednak zaraz nerwowo pomyślała: gdzie rzuci ją los, gdy
te kwiaty zakwitną?
Tak jak przewidziała niania, zrobiło się bardzo gorąco.
Słońce po jakimś czasie zapędziło ją do domu, gdzie
kończyła obraz pracując w studiu. Zajrzała do sypialni ciotki,
by zobaczyć czy już się obudziła, ale baronowa wciąż spała.
Była prawie pora lunchu, kiedy Lela wyszła z pracowni,
aby dać ciotce ukończone płótno.
Baronowa siedziała w łóżku - blada i smutna. Wchodząc
do pokoju Lela uświadomiła sobie, że jeśli markiz nie kupi
szkicu, wkrótce będzie za pózno. Ciotka Edith uczyniła wielki
wysiłek, by spojrzeć na obraz i pochwaliła ją za doskonały
styl.
- Jesteś bardzo zdolna, moje dziecko - powiedziała. -
%7łałuję tylko, że nie przyjechałaś do nas wtedy, gdy twój wuj
jeszcze żył. Mógłby podziwiać twoją prace.
- Prawisz mi komplementy, na które nie zasługuję - rzekła
Lela. - Studio wuja jest tak wspaniale urządzone! Myślę, że
wyjątkowo mądrze uczynił zgromadziwszy wiele płócien,
pochodzących z różnych epok.
- Muszę ci się przyznać - powiedziała ciotka - że uważam
te wszystkie techniczne sprawy za nudne. Jeśli obraz jest
piękny, chcę go oglądać i naprawdę nie sprawia mi to żadnej
różnicy, czy był namalowany wczoraj, czy trzysta lat temu.
Lela roześmiała się i odpowiedziała:
- Wydaje się, że nie powinnaś mówić takich rzeczy,
mieszkając w Holandii.
- Oczywiście, że nie - zgodziła się ciotka - ale
znalazłabym zrozumienie w Anglii.
Lela poszła do małej jadalni, by samotnie zjeść lunch.
Kiedy skończyła, niania weszła i rzekła:
- Ciotka poszła spać, więc nie przeszkadzaj jej; ja także
mam zamiar to uczynić, skieruj zatem swą uwagę na innych
ludzi w tym domu.
Powiedziała to trochę agresywnie, jak gdyby sądziła, że
Lela będzie nalegała, by pójść do muzeum.
Zamiast tego dziewczyna odparła:
- Odpocznij sobie nianiu, a ja poczytam którąś z tych
interesujących książek zgromadzonych w salonie. Może
pózniej, gdy będzie chłodniej, wybierzemy się do muzeum.
Widziała, że niania jest zadowolona z jej odpowiedzi. Weszła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]