[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pani Joanna potrząsnęła głową.
Nie tylko dla dobra sprawy, panie Tomaszu. Powiem panu, dlaczego. W swoim
czasie Kolekcjoner zaproponował mi przez swego pośrednika kupno rokokowego
sekretarzyka. Ten pokazał mi kolorową fotografię sekretarzyka, który bardzo mi się
spodobał. Poprosił o zaliczkę i dał mi w zamian jakieś bazgroły w formie pokwitowania.
Nigdy więcej nie widziałem ju\ tego pośrednika, ani te\ nie zgłosił się do mnie
Kolekcjoner. Moje pieniądze przepadły. Mało tego, któregoś dnia pokazałem fotografię
sekretarzyka swoim znajomym antykwariuszom i oni stwierdzili, \e na mojej fotografii
jest sekretarzyk nale\ący do pewnego profesora z Politechniki Gdańskiej. Zadzwoniłam
do tego pana i on poinformował mnie, \e próbowano się włamać do jego mieszkania i
chciano ukraść zabytkowe przedmioty, które posiada. Innymi słowy otrzymałam
propozycję od włamywacza i złodzieja, dokonującego włamań na zamówienie. Ja
zamówiłam sekretarzyk, a on usiłował go ukraść i dostarczyć mnie. Na szczęście
profesor spłoszył włamywaczy i zaraz zało\ył system alarmowy. Ale ja pieniędzy nie
odzyskałam; czuję się oszukana i chętnie zobaczę Kolekcjonera za kratkami.
Bardzo panią przepraszam szepnęła Zosia.
Ja te\. Wuj rzeczywiście nie mo\e się podobać tak pięknej kobiecie jak pani
otwarcie i bezpośrednio oświadczył Jacek.
Chwileczkę, chwileczkę uspokajająco podniosłem ręce do góry, a potem
ponownie wskazałem pani Joannie fotel. Ja pani całkowicie ufam. Pani słowa
potwierdziły moje podejrzenia w zupełnie innej sprawie. Z pani słów wynika, \e
Kolekcjoner kradnie na zamówienie lub sam zleca włamania. Przypuszczałem, \e
równie\ na jego zamówienie dokonano kradzie\y złotych koron. Czy\ ta hipoteza nie
wydaje siÄ™ teraz bardziej prawdopodobna ni\ dawniej?
Owszem, jest prawdopodobna zgodziła się pani Joanna. Zanim jednak usiadła,
ostro rzekła do Zosi:
Takim młodym panienkom jak ty podoba się ka\dy przystojny czy urodziwy
chłystek. Pan Tomasz jest mo\e nie nazbyt urodziwy, ale dojrzałej kobiecie imponuje w
mÄ™\czyznie nie tylko uroda, ale tak\e inteligencja i wiedza. A tego twojemu wujowi nie
brakuje.
Ja naprawdę nie miałem nic złego na myśli mruknęła speszona Zosia.
Nale\ało przerwać tę kłopotliwą dyskusję. Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem:
Zbli\a się dwudziesta pierwsza. Mo\e więc ja z panią Joanną zejdę na dół do klubu,
a wy, dzieciaki, kładzcie się spać. I błagam was, nie przysparzajcie mi kłopotów! A teraz
pozwólcie mi się przebrać.
Dobrze pani Joanna rozsiadła się w fotelu, a to był chyba znak pokoju.
Zajrzałem do swojego worka z rzeczami i wyciągnąłem z niego trochę pomiętą białą
koszulę i perłowy krawat. Miałem te\ ciemną marynarkę, pasującą do białych spodni.
W takim klubie chyba trzeba elegancko wyglądać powiedziałem, idąc do łazienki,
aby się przebrać. Myślę, \e pod marynarką nikt nie spostrze\e, i\ moja koszula jest
nieco pomięta.
Mnie wystarczy moja sukienka. Ma odpowiedni kolor, krój i dekolt. Przyznam, \e
ubrałam ją z myślą, \e da się pan namówić na poszukiwanie Kolekcjonera w nocnym
lokalu.
Jak na nocną zabawę było chyba jeszcze dość wcześnie. Ale minęła dwudziesta
pierwsza, klub zaś o czym informował niebieski neon w holu hotelowym otwierano o
dwudziestej. Pomyślałem, \e warto zjawić się tam wkrótce po otwarciu, gdy\ pózniej
wszystkie stoliki mogły być zajęte.
Ubrany w ciemny garnitur i muszkę jakiś osiłek ostrzy\ony na je\a sprzedał nam
bilety wstępu do klubu, bardzo drogie zresztą, a\ mnie coś ścisnęło za gardło, gdy
musiałem wysupłać z portfela sporą sumę pieniędzy. A przecie\ nale\ało tak\e zamówić
do stolika jakieÅ› potrawy i napoje?
Nie bywałem w nocnych lokalach, dlatego rozejrzałem się z ciekawością, gdy
ufraczony kelner wskazał nam mały stolik obok filaru wspierającego sufit ogromnej sali.
Została ona przedzielona drewnianym a\urowym przepierzeniem na dwie części. Jedną
przeznaczono na dyskotekową zabawę, grała tam szarpidrutowa orkiestra i migotały
ró\nobarwne światła. W tej zaś, gdzie zajęliśmy miejsca, panował dyskretny półmrok, na
stolikach paliły się małe lampki, a oświetlono tylko znajdujący się pod ścianą półkolisty
bufet z wysokimi stołkami i lustrzaną ścianą mieniącą się odbitymi w lustrze butelkami z
kolorowymi napitkami, ustawionymi rzędami na półkach. Przestałem się rozglądać, bo
kelner podał nam kartę dań i napojów z cenami, które wywołały na moim grzbiecie
dreszcz strachu. Jeszcze bardziej przykrych uczuć doznałem, kiedy wyobraziłem sobie,
\e oto do nocnego klubu wkracza dyrektor Marczak, zauwa\a mnie, robi zdumionÄ… minÄ…
i z dezaprobatą kręci głową, pamiętny, \e tak niedawno prosiłem go o podwy\kę lub
premię, twierdząc, i\ chcę sobie kupić kilka drogich albumów z dziedziny malarstwa.
Poproszę o bryzol z pieczarkami i coctail z odrobiną campari usłyszałem głos
pani Joanny, skierowany do kelnera.
Ucieszyłem się, \e zamówiła najtańszą potrawę i nie nazbyt drogi napój.
To samo dla mnie odezwałem się spiesznie. Ale zamiast campari proszę o
butelkę coli. To na początek zaznaczyłem kelnerowi, który zrobił niechętną minę.
W karcie znajdowały się dania, coctaile, wina i szampany w cenie tak wysokiej jak
połowa mojej pensji. Kelner był przyzwyczajony, \e goście, przybywający do nocnego
klubu, tracili du\o pieniędzy, a on miał chyba prowizję od rachunków.
Czy widzi pan tę brunetkę za barem, która dyryguje dwoma innymi barmanami?
zapytała mnie pani Joanna.
Dopiero teraz zwróciłem baczną uwagę na bar i jego obsługę. Za barem podawało
trunki dwóch młodych mę\czyzn i jedna kobieta. Była młoda i niezwykle piękna, jeśli
ktoś lubi urodę cygańską. Była wysoka, miała dość bujne kształty, smagłą cerę, mocno
wymalowane usta, czarne brwi niemal zrośnięte nad nosem i wielkie piwne oczy.
Wspaniale prezentował się jej głęboki dekolt w białej bluzce. Czarne włosy spięte były
fantazyjnie w koński ogon. Raziły mnie tylko jej klipsy ogromne złote koła przy
koniuszkach uszu. Ale one chyba jeszcze bardziej podkreślały jej cygańską urodę.
Kto to jest?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]