[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naciągnięcie jej i wycelowanie, chociaż ostatni strzał jeszcze raz dowiódł jej wartości. Gdybym miał łuk tego
zabitego, wystrzelałbym ich wszystkich, zanim zdążyliby przejść przez tę polanę.
Zwrócił się do Rehhaile.
- Co robiÄ… teraz?
Jej twarz była pobrudzona sadzą - Rehhaile pomagała Kane'owi gasić pożar. Ostrożnie połączyła swój umysł
z napastnikami. Unikając kontaktu z tymi, których myśli tak ją przeraziły, zespoliła się z Alidorem. Z tej
odległości była w stanie odebrać jedynie mglisty obraz impulsów, jakie przebiegały w jego mózgu.
- Trudno coś powiedzieć, Kane. Ten, którego trafiłeś na początku, żyje. Zdaje się, że nie są gotowi do ataku.
Kilku patrzy w naszym kierunku, a inni - na kogoś, kto robi coś... nie potrafię powiedzieć co. Kane... to jest ten,
którego najbardziej się boję... Ten, który wie, że jestem ślepa. Wydaje mi się, że jest czarownikiem. Nigdy
więcej nie chcę dotknąć jego myśli.
- Czarownik. Jak gdyby atak bandy najemników to było jeszcze mało - złościł się Kane. - Słyszałem o
pewnym szaleńcu imieniem Gaethaa, który trzyma w swoim oddziale czarownika. Może to właśnie Gaethaa zadał
sobie tyle trudu, żeby mnie wytropić. Jest, jak słyszałem, wystarczającym fanatykiem, aby zrobić coś takiego.
Chociaż on zazwyczaj prowadzi ze sobą niewielką armię,
Z niepokojem spojrzał na ciemniejące niebo.
- Nie będą czekać, aż zrobi się całkiem ciemno. Ruszą, gdy tylko brak światła uniemożliwi mi wystrzelanie
ich w otwartej przestrzeni. Bez problemu przejdą przez ogród. Spróbuję wybić ich pojedynczo w sieni. Nie, na
pewno spodziewają się tego i otoczą mnie z dwóch stron jednocześnie. Do diabła, chciałbym wiedzieć, co potrafi
ten czarownik. Rehhaile, możesz spróbować wejść w jego umysł na tak długo, aby...
Rehhaile krzyknęła w panice.
- Kane, coś niedobrze! Tracę przytomność. Kane, czuję, że... - jej przerażony głos zamilkł, dziewczyna
wyciągnęła ręce usiłując się czegoś przytrzymać i po chwili z głuchym łoskotem zwaliła się na podłogę. Jej ciało
przebiegł dreszcz, jakby chciała się jeszcze podnieść, ale rysy twarzy zastygły już w wyrazie panicznego lęku.
Kane walczył, aby utrzymać się na nogach. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, a mięśnie stały się ciężkie
jak z ołowiu. Z przerażeniem uświadomił sobie, że jest to wpływ zaklęcia, przeciwko któremu nie potrafił się
obronić. Istniało wprawdzie kontrzaklęcie, znane nawet trzeciorzędnemu czarownikowi, ale on nie miał już
czasu, aby je wypowiedzieć. Bronił się desperacko. Ociekając potem, próbował rozruszać skamieniałe mięśnie.
Jedynym ratunkiem było wyjście poza zasięg działania czarów. Chwiejnym krokiem podszedł do schodów, całą
siłą woli przeciwstawiając się niemocy. Na pierwszym stopniu stracił równowagę i jak pijany, sturlał się aż na
parter. Z ustami półotwartymi w trupim uśmiechu, przetoczył się do tylnych drzwi. Słyszał już tętent końskich
kopyt. Przecisnąwszy się przez drzwi zamknął je kopnięciem. Jezioro było jedyną szansą ucieczki lub śmiertelną
pułapką, jeżeli nie zdoła utrzymać się na wodzie. Na przemian tocząc się i czołgając na brzuchu zmierzał w
stronę brzegu. Głosy jezdzców przybliżyły się, lecz uciekinier nie widział, czy dostrzeżono go w ciemnościach.
W końcu dopełznął do jeziora. Słyszał teraz, jak napastnicy forsują frontową bramę. Zostało tylko kilka metrów.
Kane stoczył się po pochyłości brzegu. Przez chwilę czołgał się w mule, próbując dotrzeć do głębszego miejsca.
Oplotła go zimna masa wody, ciężki miecz ściągał w dół. Z trudem łapiąc oddech, odepchnął się od brzegu. Miał
nadzieję, że na głębszej wodzie uda mu się popłynąć. Był dobrym pływakiem, ale ciężar jego ciała utrudniał
swobodne poruszanie się nawet w bardziej sprzyjających warunkach. Z najwyższym wysiłkiem uniósł głowę, aby
zaczerpnąć powietrza. Stwierdził z ulgą, że jest już dość daleko od brzegu, a napastnicy zajęci są na razie
przeszukiwaniem willi.
Działanie czaru zdawało się słabnąć. Z każdym kolejnym ruchem ramion szło mu łatwiej. Ciemne plamy
przed oczami nie przesłaniały już pola widzenia. Woda i odległość osłabiły siłę zaklęcia. Prawdopodobnie
czarownik zdjął czar z willi teraz, gdy jego towarzysze byli w środku. Jakkolwiek było, Kane czuł, że wracają mu
siły. Odgarnął wodę sprawnymi uderzeniami, płynąc tuż pod powierzchnią ciemnego jeziora. Z tyłu za nim jego
prześladowcy z rosnącą złością przetrząsali willę i ogród. Kiedy zorientują się, którędy uciekł ich niedoszły
jeniec, będzie już za pózno na pogoń.
VI MIECZ ZIMNEGO ZWIATAA
Lord Gaethaa wpadł w furię, gdy stało się jasne, że Kane uciekł. W willi znalezli jedynie Rehhaile wciąż
jeszcze uśpioną. Przeszukując ogród, trafili na ślady człowieka, czołgającego się w kierunku jeziora. Krzyżowiec
rozkazał swoim ludziom objechać jezioro dookoła. Teraz jednak zupełne ciemności nie pozwalały niczego
dostrzec w gęstych zaroślach. Kane zniknął bez śladu.
Ze wstrętnym uczuciem niespełnienia powrócili do karczmy Jethranna. Rehhaile związali i zabrali ze sobą,
gdyż lord Gaethaa miał nadzieję wydobyć z niej jakieś ważne informacje.
- Może utonął - powiedział Dron Missa. - Jeśli zaklęcie Cereba było tak skuteczne, Kane nie był w stanie
płynąć. Ale wtedy nie mógłby także doczołgać się do jeziora.
- Nie będziemy robić o to zakładów - Mściciel zmarszczył brwi i nerwowo szarpał koniuszki wąsów. -
Missa, do diabła, przestań nudzić, muszę się skupić.
Dron Missa umilkł. Położył na stole swój krótki miecz i zaczął nerwowo bębnić w blat.
- Co teraz? - zapytał Jan.
- Dobre pytanie - odpowiedział ironicznie lord Gaethaa - nie możemy zrobić niczego do rana, a wtedy Kane
będzie już wiele mil stąd. Nie ma sposobu, żeby go zatrzymać. Możemy tylko opatrywać ranę Bella i próbować
wytropić Kane'a po śladach, gdy zrobi się jaśniej. Co z tą dziewczyną? - zapytał Ali-dora, który usiadł obok
niego.
- Jakaś zwariowana historia, ale wszyscy mówią mniej więcej to samo. Nazywa się Rehhaile i jest tą, o której
Gavein powiedział, że spędzała dużo czasu z Kane'em. Była chyba jego kochanką, chociaż podobno idzie z
każdym, kto tego chce. Mieszka w Sebbei od urodzenia, rodzinę straciła podczas zarazy. Zafascynował ją Kane,
więc przez większość czasu mieszkała u niego. Ludzie uważają ją za czarownicę. Mówią, że jest ślepa od
urodzenia, ale obdarzona jest jakimś drugim wzrokiem. Mówi się, że potrafi przeniknąć czyjś umysł i patrzeć
czyimiś oczami. Podobno umie czytać w myślach. Wypróbowałem ją i zdaje się, że to prawda.
Lord Gaethaa pokiwał głową.
- Czarownica z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Cereb mówił mi o tym, on pierwszy ją zauważył. Dobre
towarzystwo dla Kane'a. Oczywiście wyczuła nasze zamiary, kiedy spotkaliśmy ją na ulicy i uciekła, żeby ostrzec
swego kochanka. Przeklęty pech. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire