[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tyczy bicia kijem, ileż razy jego w szkole bito kijem?... Jest to bolesne, ale widać nie dla wszelkiego
stworzenia. Bity pies wyje i gryzie; bity wół nawet nie obejrzy się. Tak samo wielkiego pana bicie może
boleć, ale chłop krzyczy tylko dlatego, ażeby wykrzyczyć się przy okazji. Nawet nie wszyscy krzyczą, a
żołnierze i oficerowie śpiewają pod kijami. Mądre te uwagi nie potrafiły jednak zagłuszyć drobnego, ale
dokuczliwego niepokoju w sercu następcy. Oto jego dzierżawca Dagon nałożył niesprawiedliwy podatek,
którego chłopi już płacić nie mogli!
W tej chwili księciu nie chodziło o chłopów, ale - o matkę. Jego matka musi wiedzieć o gospodarce
Fenicjanina. Co ona powie na to synowi, jak spojrzy na niego, jak szyderczo uśmiechnie się?... A nie
byłaby kobietą, gdyby mu nie przypomniała:
- Wszak mówiłam, Ramzesie, że ten Fenicjanin zrujnuje twoje majątki?...
"Gdyby zdrajcy kapłani - myślał książę - ofiarowali mi dziś dwadzieścia talentów, jutro wypędziłbym
Dagona, moi chłopi nie dostawaliby kijów i nie byliby nurzani w wodzie, a matka nie żartowałaby ze
mnie. Dziesiąta... setna część tych bogactw, jakie leżą w świątyniach i pasą chciwe oczy gołych łbów,
na całe lata zrobiłaby mnie człowiekiem niezależnym od Fenicjan..."
W tej chwili błysnęło w duszy Ramzesa dosyć dziwne pojęcie, że - między chłopstwem i kapłanami
istnieje jakiś głęboki antagonizm.
"Przez Herhora - myślał - powiesił się tamten chłop na granicy pustyni... Na utrzymanie kapłanów i
świątyń ciężko pracuje ze dwa miliony ludu egipskiego... Gdyby majątki kapłańskie należały do skarbu
faraona, ja nie musiałbym pożyczać piętnastu talentów i moi chłopi nie byliby tak strasznie uciskani...
Oto gdzie jest zródło nieszczęść Egiptu i słabości jego królów!..."
Książę czuł, że chłopom dzieje się krzywda, więc doznał niemałej ulgi odkrywszy, że sprawcami złego
są - kapłani. Nie przyszło mu do głowy, że jego sąd może być mylny i niesprawiedliwy.
Zresztą on nie sądził, tylko oburzał się. Gniew zaś człowieka nigdy nie zwraca się przeciw niemu
samemu; jak głodna pantera nie żre własnego ciała, lecz, kręcąc ogonem i tuląc uszy, dokoła siebie
wypatruje ofiary.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Wycieczki następcy tronu, podjęte w celu odkrycia kapłana, który ocalił Sarę, a księciu udzielił porady
prawnej, miały nieoczekiwany rezultat.
Kapłan nie znalazł się, natomiast między egipskim chłopstwem zaczęły o Ramzesie krążyć legendy.
Jakiś człowiek pływał wieczorami ode wsi do wsi w drobnym czółenku i opowiadał chłopom, że następca
tronu uwolnił ludzi, którym za napad na jego dom groziły kopalnie. Oprócz tego zbił urzędnika, który od
chłopów chciał wydobyć niesprawiedliwy podatek. Dodawał w końcu nieznany człowiek, że książę
Ramzes znajduje się pod szczególną opieką boga Amona z pustyni zachodniej, który jest jego ojcem.
Prosty lud chciwie słuchał wieści, raz dlatego, że zgadzały się z faktami, po wtóre, że opowiadający je
człowiek sam wyglądał na ducha: przypływał nie wiadomo skąd i znikał.
Książę Ramzes wcale o swoich chłopach nie mówił z Dagonem, nawet nie wzywał go do siebie. Czuł
wstyd wobec Fenicjanina, od którego wziął pieniądze i jeszcze nieraz mógł ich potrzebować.
Ale w kilka dni po awanturze z pisarzem Dagona bankier sam odwiedził następcę tronu, trzymając coś
zasłoniętego w rękach. A gdy wszedł do pokoju księcia, ukląkł, rozwiązał białą chustkę i wyjął z niej
prześliczny złoty kielich.
Kielich był wysadzany różnokolorowymi kamieniami i pokryty płaskorzezbą, która na podstawie
przedstawiała zbieranie i tłoczenie winogron, a na czaszy - ucztę.
- Przyjmij ten kielich, dostojny panie, od niewolnika twego - mówił bankier - i używaj go sto... tysiąc
lat... do skończenia wieków.
Ale książę zrozumiał, o co chodzi Fenicjaninowi. Nie dotykając przeto złotego daru rzekł z twarzą
surowÄ…:
- Czy widzisz, Dagonie, te purpurowe blaski wewnÄ…trz kielicha?...
- Zaprawdę - odparł bankier - jakżebym nie miał widzieć tej purpury, która dowodzi, że kielich jest z
najczystszego złota.
- A ja ci mówię, że to jest krew dzieci zabieranych rodzicom - odpowiedział gniewnie następca tronu.
Odwrócił się i wyszedł do dalszych pokojów.
- O Astoreth!... -jęknął Fenicjanin. Usta mu posiniały, a ręce zaczęły drżeć tak, że ledwie zdążył owinąć
swój kielich w białą chustę.
W parę dni pózniej Dagon popłynął ze swoim kielichem do folwarku Sary. Ubrał się w szaty przetykane
złotem, w gęstej brodzie miał szklaną kulkę, z której ciekły wonności, a do głowy przypiął dwa pióra.
- Piękna Saro - zaczął - oby Jehowa zlał na twoją rodzinę tyle błogosławieństw, ile dziś płynie wody w
Nilu.
My, Fenicjanie, i wy, %7łydzi, jesteśmy przecie sąsiadami i braćmi. Ja zaś takim żarem miłosnym płonę
do ciebie, że gdybyś nie należała do najdostojniejszego pana naszego, dałbym za ciebie Gedeonowi
(oby zdrów był!) dziesięć talentów i pojąłbym cię za prawą małżonkę. Taki jestem namiętny!.
- Niech mnie Bóg zachowa - odparła Sara - ażebym potrzebowała mieć innego pana aniżeli ten mój,
który jest. Ale skądże to, zacny Dagonie, przyszła ci ochota nawiedzić dzisiaj służebnicę pańską?
- Powiem ci prawdę, jakbyś była Tamarą, żoną moją, która choć rodowita córka Sydonu, choć wniosła
mi duży posag, jest już stara i niewarta zdejmować ci sandałów.
- W miodzie, płynącym z ust waszych, jest dużo piołunu - wtrąciła Sara.
- Miód - prawił Dagon siadając - niech będzie dla ciebie, a piołun niech moje zatruwa serce. Pan nasz,
książę Ramzes (oby żył wiecznie!), ma lwie usta i sępią przebiegłość. Raczył mi wypuścić w dzierżawę
swoje majątki, co żołądek mój napełniło radością; ale nie ufa mi tak, że ja ze zgryzoty po całych
nocach nie sypiam, tylko wzdycham i łzami oblewam łoże moje, w którym obyś ty wespół ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire