[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dział Brigham spokojnie, nie odrywając oczu od płomieni.
Stał przed kominkiem z rękoma założonymi do tyłu.
Sprawiał wrażenie człowieka odprężonego i zadowolonego
z życia. ByÅ‚y to jednak pozory, pod którymi skrywaÅ‚ ol­
brzymie napięcie i niepokój.
- Z każdym tygodniem staje się mniej prawdopodobne,
że zechce wesprzeć księcia Karola. Obawiam się, że nie
użyczy mu ani swego złota, ani oddziałów - dodał po
chwili.
Coll bez słowa cisnął na stół list dostarczony tego ranka
przez kuriera. Zaraz potem wstaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ krążyć po poko­
ju. Jego wrodzona popÄ™dliwość domagaÅ‚a siÄ™ ruchu i prze­
strzeni.
- A jeszcze rok temu Ludwik był bardziej niż chętny,
żeby wspomóc Karola. Mało tego, wprost napraszał się ze
swojÄ… pomocÄ… - zniecierpliwiony machnÄ…Å‚ ramionami.
- Niech go wszyscy diabli!
- Rok temu - podkreślił Brigham - Ludwik myślał, że
Karol bardzo mu siÄ™ przyda w jego politycznych grach. Gdy
jednak w marcu porzucono plany francuskiej inwazji, Karol
przestał być potrzebny. Dwór zaczął go ignorować.
- I dobrze! Poradzimy sobie bez Francuzów - Coll ob-
178 NORA ROBERTS
rócił się gwałtownie, by spojrzeć w oczy najpierw Brigha-
mowi, a potem swemu ojcu. - Szkoccy górale potrafią sami
bić się za Stuartów.
- Zgoda - potaknÄ…Å‚ Jan. - Tylko ilu stanie do walki?
- zapytał.
WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w stronÄ™ Colla, nakazujÄ…c mu tym ge­
stem spokój. Zbyt dobrze znaÅ‚ swojego syna, by nie wie­
dzieć, że tylko czeka, żeby wystąpić z płomienną mową.
- Moje decyzje i serce pozostajÄ… niezmienne - ciÄ…gnÄ…Å‚
dobitnie. - Kiedy nadejdzie czas, MacGregorowie stanÄ… do
walki w imieniu prawowitego władcy. Jednak niczego nie
trzeba nam teraz bardziej niż jednoÅ›ci. JeÅ›li klany chcÄ… wy­
grać, muszą stanąć do walki jak jeden mąż.
- Zawsze tak było! - Coll walnął pięścią w otwartą
dłoń. - I teraz też tak będzie!
- Chciałbym, żebyś się nie mylił - spokojny głos Jana
najlepiej Å›wiadczyÅ‚ o jego rozwadze i wewnÄ™trznym spo­
koju. Chyba zaczynam siÄ™ starzeć, pomyÅ›laÅ‚, trochÄ™ rozcza­
rowany, że brak mu dawnego ognia. Przeklęta starość! - Nie
możemy się łudzić, że wszyscy wodzowie klanów w całej
Szkocji są skłonni poprzeć prawdziwego króla ani że dadzą
swym ludziom rozkaz do walki pod sztandarami księcia.
Sam powiedz, Brig, jak wielka siła stanie przeciw nam
w szeregach rzÄ…dowej armii?
- Nie wiem jeszcze, ale w każdej chwili spodziewam
się wieści od moich londyńskich informatorów - odparł.
Podniósł ze stołu list i obróciwszy go kilka razy w palcach,
wrzucił do ognia.
- Jak długo jeszcze mamy czekać? - zrezygnowany
Coll usiadł na krześle i zapatrzył się w pulsujący żar. - Ile
Rebelia 179
miesięcy, ile lat będziemy tak siedzieć bezczynnie i patrzeć,
jak przez ten czas elektor obrasta w piórka.
- Obawiam się, że do powstania dojdzie szybciej, niż
nam się zdaje - westchnął Brigham. - Co gorsza, może to
nastÄ…pić, zanim bÄ™dziemy gotowi. Książę staje siÄ™ niecier­
pliwy.
- Przywódcy klanów spotkajÄ… siÄ™ jeszcze raz - zamy­
ślony Jan bębnił palcami o poręcz fotela. Jak każdy mądry
strateg wolał najpierw wszystko obmyślić, a dopiero potem
chwytać za broń. - Trzeba bardzo uważać, żeby angielski
wywiad nie przechwyciÅ‚ wieÅ›ci o tym spotkaniu. Lepiej, że­
by zbyt wcześnie nie nabrali podejrzeń.
Na myśl o Szkotach, którzy kolaborowali z Anglikami,
Coll zaklął siarczyście i z całych sił walnął pięścią w stół.
- Więc co zrobimy? Następne polowanie? - zapytał
Brigham.
- Szczerze mówiÄ…c, miaÅ‚em na myÅ›li coÅ› innego - od­
parł Jan. Słysząc odgłos powozu zajeżdżającego przed dom,
uśmiechnął się tajemniczo, a potem spokojnie stuknął fajką
o kant stołu. - Urządzimy tu bal, moi panowie - oznajmił.
- Pora roku jest odpowiednia, a i panienka, która tu właśnie
zawitała, warta tego, żeby powymiatać pajęczyny z kątów.
Brigham podszedÅ‚ do okna i uchyliÅ‚ kotarÄ™. Przez nie­
wielką szczelinę dyskretnie obserwował podwórze. Jak na
dÅ‚oni widziaÅ‚ SerenÄ™, która pÄ™dem zbiegÅ‚a ze schodów i rzu­
ciła się w ramiona czarnowłosej dziewczyny.
- Maggie MacDonald jest w idealnym wieku do zamąż-
pójÅ›cia - ciÄ…gnÄ…Å‚ tymczasem Jan. - Podobnie jak moja star­
sza córka - dodał i spojrzał wymownie na plecy Brighama.
Trzeba by chyba być ślepym, pomyślał, żeby nie zauważyć
180 NORA ROBERTS
co się dzieje między tymi dwojgiem. Od pewnego czasu
nie miaÅ‚ najmniejszych wÄ…tpliwoÅ›ci, że jego córka i ich mÅ‚o­
dy gość wyraznie przypadli sobie do gustu.
- Bal to najlepsza okazja, żeby dziewczÄ™ta mogÅ‚y po­
znać odpowiednich kawalerów - dokoÅ„czyÅ‚, dajÄ…c do zro­
zumienia, że decyzja zapadła.
- Z pewnością - przytaknął Brigham.
Próbował zignorować nagły niepokój, który poczuł na
wzmiankę o poznawaniu kandydatów na męża dla Sereny.
Opuścił zasłonę, po czym jakby od niechcenia odwrócił się
od okna. Nie chciaÅ‚ na niÄ… patrzeć, nie w chwili, gdy wy­
glądała tak pięknie, z popołudniowym słońcem tańczącym
we włosach i oczami roziskrzonymi radością.
Tymczasem Colla najwyrazniej nie zachwyciÅ‚a perspe­
ktywa balu. Nie mógł otwarcie sprzeciwić się ojcu, więc
tylko zaklął pod nosem. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie
powiedział, co tym wszystkim myśli.
- Nic mnie nie obchodzi żaden bal. Ani ta trzpiotowata
panienka. Uprzedzam, że prędzej mnie piekło pochłonie, niż
dam siÄ™ wplÄ…tać w jakieÅ› salonowe rozmówki albo przejaż­
dżki konne. Nie będę tracił czasu na paplaninę o nowych
fasonach czepków. Zwłaszcza teraz, gdy pora czyścić broń.
- Nie bój siÄ™, obejdzie siÄ™ bez twojego uroczego towa­
rzystwa. Serena i Amelia na pewno dobrze zajmÄ… siÄ™ naszym
gościem - Jan spojrzał na syna spod oka.
Wstał, słysząc w holu wesołe kobiece głosy. Ruszył do
drzwi, chcąc je otworzyć, ale ktoś z drugiej strony zrobił
to szybciej. Wyszedł więc do holu powitać miłego gościa,
a naburmuszony Coll uparcie siedziaÅ‚ w fotelu i nie zamie­
rzał wstać.
Rebelia 181
- Tu jest moja dziewczynka! - huknął Jan, aż poszło
echo po wysokim sklepieniu. - Chodz szybko i wycaÅ‚uj wu­
ja Jana.
Maggie podbiegła do niego i rozbawiona pozwoliła
wziąć się na ręce i unieść. Jan obrócił się z nią kilka razy,
czym naraził się na wymówki żony.
- A postawże tÄ™ dziewczynÄ™ natychmiast! MaÅ‚o to wy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire