[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na herb swojej ksiaięcej rodziny, przymocowany do jednego ze skórzanych siedzeń.
Potem nagle rozległy się strzały i powóz gwałtownie się zatrzymał. W drzwiach pojawi! się
zamaskowany rozbójnik, otworzył je i kazał im >rysiąZć. Mówi! po celtycku, ale Ariana rozumiała
każde słowo. Zażądał szmaragdowego naszyjnika Barbary, a gdy ta odmówiła oddania go, sam go
zdjął z jej z szyi szyderczą uprzejmościa.: Potem ukłonił się Arianie i dał jej naszyjnik.
Barbara krzyczała jak szalona, wyciagnęła z płaszcza pistolet i noc przeszył huk wystrzału.
Rozbójnik upadł na ziemię, a ogromna plama krwi z jego rany rozpuściła maskę i odkryła twarz
Seana O 'Hary. Ariana krzyknęła; matka zaczęła się tryumfalnie śmiać, a przy zwłokach pojawiło
się jeszcze dwóch zamaskowanych mężczyzn. Oni również się śmiali, a maski zniknęły. Pojawiła
się roześmiana twarz Laurence 'a Pritcharda i trupia głowa przypominająca hrabiego Carringtona.
Dziewczyna zaczęła krzyczeć.
- Ariana! Obudz się! Och, nie krzycz tak, proszę! To tylko zły sen.
Do Ariany zaczęły docierać stanowcze i uspokajające słowa Marnie. Po chwili obudziła się i
zobaczyła, ze z caałych sił ściska ramię przyjaciółki. Poznała skotłowaną poościel i łóżko w swoim
pokoju w domu przy Grosvenor Square.
- Och, Marnie! - zawołała drżącym głosem. - To było okropne i takie prawdziwe!
Ciemnowłosa dziewczyna kiwn.ęła głową i popatrzyła na nią z niepokojem.
- Ale już wszystko w porządku? - zapytała niepewnie. - Wiesz, że to był... jak to się nazywa?
Koszmar senny?
- Si, mia cara - odpowiedziała Ariana w rodzinnym języku Marnie i uśmiechnęła się do
przyjaciółki. - Una pesadilla, jak lo mówią, okropny koszmar, to wszystko.
Mamie uśmiechnęła się pocieszająco i podeszła do jednego , okien wychodzących na ulicę. Kiedy
energicznie odsunęła tory, do pokoju wpadły blade zimowe promienie słońca.
- Trochę porannego światła powinno pomóc - powiedziała mądrze i zerknęła na przyjaciółkę, która
wciąż leżała w łóżku.- Chcesz o tym porozmawiać?
Ariana nie miewała nocnych koszmarów, odkąd się znały, lic Marnie bez trudu mogła się domyślić,
co spowodowało ten licrl. Czekała na przyjaciółkę ostatniej nocy i gdy ta wróciła, Marnie przeraziła
się, nigdy bowiem nie widziała jej w takim NIanie. Bursztynowe oczy ciemniały, gdy opisywała
hrabiego Carringtona tonem pełnym przerażenia i obrzydzenia. Potem pojawiały się w nich iskierki,
gdy mówiła o spotkaniu z Janem t w końcu z Seanem, ale kiedy doszła do incydentu, w który
wplątany był ten gad Pritchard, Ariana rozkleiła się, a Marnie nie zmuszała jej do dalszej opowieści.
W końcu ledwo udało jcj się na tyle uspokoić przyjaciółkę, żeby zasnęła.
Ariana wstała z łóżka z ciężkim westchnieniem.
- MyÅ›lÄ™, że im mniej bÄ™dziemy o tym mówić, tym lepiej ¸stwierdziÅ‚a. SiÄ™gnęła po miÄ™kkÄ… różowÄ…
podomkę z wełny, którą Mamie położyła dla niej obok łóżka. Był chłodny zimowy poranek,
pierwszy dzień nowego roku 1790. Z wdzięcznością spojrzała na trzaskający ogień w kominku,
który prawdopodobnie rozpaliła jedna z pokojówek.
Owinęła się ciasno podomką i podeszła do toaletki, powstrzyymując gestem przyjaciółkę, która
ruszyła pośpiesznie w jej stronę. - Poradzę sobie na razie, Marnie, ale byłabym wdzięczna za
liliżankę herbaty. Myślisz ...
- Och! - Marnie uderzyła się dłonią w czoło. - Herbata! Prosiłam w kuchni o przygotowanie i
zapomniałam ją przyynieść. - Odwróciła się do drzwi.
- Nie zapomnij przynieść dwóch filiżanek! - zawołała za nią Ariana. - Wiesz, że nie lubię pić
herbaty sama.
Sama. Słyszała to słowo brzęczące w jej myślach, gdy patrzyła w lustro toaletki i przypomniała
sobie powrót z matką do domu. Nigdy nie czuła się tak sama. Po krótkiej rozmowie z Barbarą
Laurence Pritchard wsadził chłodno Arianę do powozu ze słowami:
~ Pilnuj jej uważnie, Barbaro, bo zauważyłem, że nasz złoty ptaszek z wyspy uważa, że może robić
coś więcej ze swoimi slicznymi piórkami niż tylko latać. - Spojrzał na dziewczynę tymi swoimi
zimnymi oczami i uśmiechnął się okrutnie. - Ale pamiętaj, śliczny ptaszku, że skrzydła, nawet te
złote, można przyciąć!
Drzwi się zamknęły i powóz ruszył w kierunku Grosvenor Square. Matka, zanim zapadła w
grobowe milczenie, powieedziała tylko jedno:
- Nie interesuje mnie, kim on jest, Ariano, ponieważ i tak nigdy więcej go nie zobaczysz, słyszysz?
Nigdy.
Bogu dzięki za Mamie, pomyślała. Potrząsnęła głową, jakby chciała z niej wyrzucić niespokojne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]