[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powinieneś był się zorientować, kim jestem, już w chwili, gdy mnie
pocałowałeś! - zawołała. Wspomnienia bolały. Zacisnęła pięści na klapach
jego marynarki. - Czyżby moje pocałunki były tak zwyczajne, że nie
potrafisz ich odróżnić od karesów innej kobiety?
- A czy sądzisz, że gdybym miał wtedy w ramionach Alyssę,
reagowałbym na nią tak jak na ciebie? - odparł. -Tak stracił kontrolę nad
sobą? Może i nie byłem świadom,że to ciebie miałem w łóżku, ale na
jakimś poziomie to wiedziałem.
- Jak możesz tak mówić? Kochałeś się z Alyssą, nie ze mną. - Z
trudem się opanowała, żeby wypowiedzieć te słowa, a nie wywrzeszczeć
je na całe gardło. - Nie dałeś mi najmniejszego sygnału.
- Mylisz się. - Spoważniał. Na jego twarzy pojawił się wyraz
namiętności, o jakim marzyła. - Kobietą w moich ramionach, kobietą w
moim łóżku, kobietą, przez którą straciłem resztki kontroli nad sobą byłaś
ty. Nikt inny. %7ładna inna nie miałaby na mnie takiego wpływu jak ty.
- Nie wierzę ci. - Zaczęła się wyrywać. - Puszczaj!
- Spokojnie, kochanie, uspokój się - poprosił łagodnie,
71
RS
Wiedziała, jak bezcelowe jest wyrywanie mu się. Jedynak nie
oznaczało to, że się poddała. Wciąż mogła walczyć, choćby słowami.
- Nie waż się mówić do mnie kochanie! - warknęła. -Nie masz prawa
mnie tu trzymać, dotykać mnie. Zmuszać do pozostania z tobą. Straciłeś
ten przywilej, kiedy postanowiłeś się ożenić z Alyssą.
- Pozwól, że się nie zgodzę. Kiedy zajęłaś jej miejsce, dałaś mi
prawo, by cię zatrzymać. - Przesunął kciukiem po jej wargach. - %7łeby cię
dotykać.
-Ja nigdy...
- Zrobiłaś to, Miri. - Jego głos brzmiał zdecydowanie. - I zostaniesz
ze mną tak długo, jak trzeba.
- Jak długo trzeba, żeby co? - spytała. Ujął jej twarz w obie dłonie.
- Jak długo będzie trzeba, żeby cię przekonać, że twoje miejsce jest
tutaj.
To stwierdzenie zaskoczyło ją. Błyskawica na moment rozświetliła
jego twarz, na której malował się spokój wywołany podjętą decyzją.
- Złożyłaś mi obietnice, których dotrzymania postaram się
dopilnować.
- Chyba żartujesz!
- Ani trochę. Może i nie domyśliłem się w czasie ceremonii, że to ty.
Może i nie całą prawdę poznałem pózniej. Jednak ty dobrze wiedziałaś,
kogo przysięgałaś kochać.
- Musiałam to powiedzieć - zaprotestowała. Czy zauważył obronną
nutę w jej głosie? - Gdybym nie powtórzyła słów przysięgi, od razu byś się
zorientował, że nie jestem Alyssą.
72
RS
- To za słaby argument. Słyszałem twój głos. Uczucia przepełniały
każde twoje słowo. Wtedy myślałem, że udajesz ze względu na gości. Ale
było inaczej, prawda?
- Odegrałam swoją rolę. Byłam tylko aktorką. - Kogo chciała
przekonać: Brandta czy siebie? - Zadbałam, by Merrick z Alyssą mieli
dość czasu na ucieczkę. Zrobiłabym wszystko, by nie dopuścić do
odebrania przez ciebie tronu Landerowi.
- Jeśli to prawda, dlaczego potem zostałaś? Oczywiście zauważył
słaby punkt w jej argumentacji
i wykorzystał go przeciwko niej. Przyglądał jej się z dobrze jej
znaną, nieprzeniknioną miną, która w przeszłości nieraz ją poważnie
frustrowała. Jak on jest w stanie tak mocno trzymać swoje emocje na
wodzy, podczas gdy z niej wyciekały one jak lawa?
- Miałaś bardzo dużo czasu, by wyjść, zanim zapadł zmrok, ale tego
nie zrobiłaś - ciągnął, skoro milczała. -Dlaczego?
- Jak już mówiłam, zostałam, by dać Merrickowi jak najwięcej czasu
na ucieczkę - skłamała bez skrupułów.
Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że z trudem powstrzymywała
dreszcze.
- Kochałaś się ze mną, poświęciłaś swoje dziewictwo w ofierze dla
rodziny i kraju? Chcesz, żebym w to uwierzył?
Już otworzyła usta, by potwierdzić, ale nie zdołała.
- Okej, nie zostałam z tobą, żeby ratować Verdonię - przyznała z
westchnieniem.
- Dobra odpowiedz.
73
RS
- A uwierzyłbyś, gdybym nadal twierdziła, że taki był prawdziwy
powód? - zaciekawiła się. - Uwierzyłbyś, że byłam zdolna kochanie się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]