[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siedząc skulony w fotelu na tarasie, powstrzymując się od działania. Obecnie objął komendę z
łatwością, jaką daje długie sprawowanie urzędu.
Przełknąwszy ślinę, odezwał się ponownie:
Dzisiejszego ranka, gdy siedziałem na tarasie, miałem możność obserwować wasze
poczynania. Nie nastręczały one żadnych wątpliwości. Przeszukiwaliście wyspę, chcąc
znalezć nieznanego mordercę?
Zgadza się rzekł Lombard. Sędzia ciągnął dalej:
Panowie doszli pewno do tej samej konkluzji co ja. mianowicie, że śmierć Anthony ego
Marstona i pani Rogers nie była ani przypadkowa, ani samobójcza. Nie ulega również
wątpliwości, że domyślają się państwo celu, jaki miał pan Owen, zapraszając nas tutaj.
To jakiś wariat odezwał się zachrypniętym głosem Blore. Szaleniec.
Sędzia zakaszlał.
Możemy się z tym zgodzić. Ale nie rozwiązuje to sprawy. A sprawą, którą powinniśmy
się zająć, jest ratowanie naszego życia.
Nie ma nikogo na wyspie odezwał się drżącym głosem Armstrong. Mogę pana
zapewnić, że nie ma tu nikogo!
Sędzia gładził podbródek. Powiedział łagodnie:
W sensie, w jakim pan to rozumie, oczywiście, że nie. Doszedłem do tego wniosku
rano. Mógłbym wam od razu powiedzieć, że wasze poszukiwania będą bezowocne. Niemniej
jestem święcie przekonany, że pan Owen (nazwijmy go tak, jak sam siebie nazwał) znajduje
się na wyspie. I to z całą pewnością. Jeśli przyjmiemy hipotezę, że ktoś chciał zabawić się w
sędziego w wypadkach, w których litera prawa okazała się bezsilna, musimy się zgodzić, że
miał tylko jedną drogę do wyboru. Pan Owen mógł. nie wzbudzając podejrzeń, przybyć na
wyspę tylko w jeden sposób. Sprawa jest zupełnie jasna. Pan Owen to ktoś z nas&
VI
Ach, nie, nie& wybuchnęła Vera prawie z jękiem. Sędzia spojrzał na nią
przenikliwie.
Moja droga pani, nadeszła pora, kiedy trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Grozi nam
wszystkim poważne niebezpieczeństwo! Ktoś z nas jest tym U.N. Owenem. Ale nie wiemy,
kto właśnie. Spośród dziesięciu osób, które przybyły na wyspę, trzy już nie wchodzą w
rachubę. Anthony Marston, pani Rogers i generał Macarthur znajdują się poza zasięgiem
podejrzeń. Pozostało nas siedmioro. Z tych siedmiorga jedno jest jeśli wolno mi się tak
wyrazić takim nieprawdziwym Murzynkiem. Przerwał i spojrzał dokoła. Czy
państwo zgadzają się z mymi wywodami?
Armstrong odpowiedział:
To brzmi fantastycznie, ale sądzę, że ma pan rację.
Nie ulega wątpliwości dodał Blore. Ale jeśli chodzi o mnie, mam pewien pomysł.
Sędzia Wargrave powstrzymał go szybkim ruchem ręki. Rzekł ze spokojem:
Zaraz do tego przejdziemy. Na razie chciałbym ustalić, czy wszyscy zgadzają się na
moją interpretację faktów&
Emily Brent, nie przerywając roboty, odezwała się:
Pańskie rozumowanie jest dość logiczne. Zgadzam się z tym. że ktoś z nas jest opętany
przez diabła.
Vera wyszeptała:
Trudno mi w to uwierzyć& Nie mogę. Wargrave zapytał jeszcze:
A pan, panie kapitanie?
Zgadzam się z panem całkowicie rzekł Lombard. Sędzia skinął głową z
zadowoleniem.
A teraz przeanalizujmy fakty. Na początku musimy się zastanowić, czy nasze
podejrzenia nie padną na konkretną osobę. Panie Blore, wydaje mi się, że pan chciał coś
powiedzieć?
Blore odetchnął głęboko.
Lombard ma rewolwer. Wczorajszego wieczoru nie powiedział prawdy. Zresztą
przyznał się do tego.
Philip Lombard zaśmiał się z lekceważeniem.
Przypuszczam, że lepiej będzie, jeśli jeszcze raz wytłumaczę się ze wszystkiego.
Opowiedział swoją historię krótko i zwięzle.
Jak pan to udowodni? zapytał surowo Blore. Nic nie potwierdza pańskiej
historyjki.
Sędzia zakaszlał.
Niestety rzekł wszyscy znajdujemy się w podobnej sytuacji. Jedynie własne
słowa przemawiają za nami. Pochylił się naprzód. Nie ma wśród nas nikogo, kto by nie
pojął, w jak szczególnej sytuacji się znajdujemy. Według mnie do przyjęcia jest tylko jeden
sposób postępowania. Czy jest tutaj ktoś, kto mógłby być zwolniony od podejrzeń na
podstawie dowodów, które są w naszym posiadaniu?
Doktor Armstrong ożywił się.
Jestem znanym lekarzem. Sama myśl. że mógłbym być podejrzany&
Ruch ręki sędziego nie pozwolił mu dokończyć zdania. Wargrave rzekł swym cichym,
pewnym głosem:
Ja również jestem znaną osobistością. Ale to, mój drogi panie, oznacza mniej niż nic!
Zdarzały się wypadki szaleństwa wśród lekarzy. To samo mógłbym powiedzieć o sędziach.
Nie wspominając już spojrzał na Blore a o policjantach.
Lombard wtrącił się:
W każdym razie przypuszczam, że kobiety stawia pan poza podejrzeniem?
Sędzia uniósł brwi. Odrzekł swoim słynnym cierpkim tonem, tak dobrze znanym z
rozpraw:
Czy mam przez to rozumieć, iż kobiety według pana nie mogą ulec manii morderczej?
Wcale tak nie sądzę rzekł zirytowany Lombard. Ale, mimo wszystko, w tym
wypadku wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Zamilkł. Sędzia zwrócił się do Armstronga tym samym nieprzyjemnym tonem:
Czy można przyjąć, że kobieca ręka potrafiłaby zadać cios, który zabił biednego
Macarthura?
Lekarz odpowiedział spokojnie:
Najzupełniej, jeśli byłaby uzbrojona w odpowiednie narzędzie, na przykład pałkę
sprężynową lub coś w tym rodzaju.
Nie wymagałoby to specjalnego wysiłku?
Bynajmniej.
Głowa sędziego poruszyła się kilkakrotnie na krótkiej szyi. Odezwał się:
Pozostałe dwa wypadki śmierci spowodowała trucizna. Ten sposób, chyba nikt nie
zaprzeczy, nie wymaga użycia siły fizycznej.
Vera zawołała ze złością:
Pan chyba zwariował!
Powoli zwrócił oczy w jej kierunku. Było to chłodne spojrzenie mężczyzny
przyzwyczajonego do wymierzania sprawiedliwości.
Spojrzał na mnie, jak& jak gdybym była podsądną. I& zaskoczyła ją ta nagła myśl
nie bardzo mnie lubi.
Sędzia ciągnął swym spokojnym głosem:
Moja droga pani, proszę się opanować. Nie oskarżałem pani. Skłonił się w kierunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]