[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeszcze tego samego wieczoru, gdy dotarła wiadomość o słynnej ucieczce Hessa, urządził
on wielkie przyjęcie w swojej willi w Obersalzbergu, jakby świętował szczęśliwe wydarzenie.
Pózniej, dzięki wymyślnym intrygom, udało mu się odsunąć Wilhelma Briicknera, który
miał silną pozycję u boku Hitlera od czasów heroicznej walki o władzę.
Od tej pory, czując, że ma na to przyzwolenie, rzeczywiście zaczął się panoszyć.
Wszystkie kluczowe stanowiska w sztabie Hitlera systematycznie obsadzał ludzmi ze
swojego nadania.
Z makiaweliczną zręcznością potrafił przeniknąć do wszystkich służb i po pewnym czasie
niewielu było już takich współpracowników Fiihrera, którzy nie zostali mniej lub bardziej
wciągnięci w siatkę korupcji i donosicielstwa, którą stworzył.
Bormann stał się szarą eminencją, człowiekiem, bez którego Hitler nie mógł się obejść.
To za jego sprawą Briickner został zastąpiony przez Schauba, człowieka bez klasy i
charakteru.
Szkodliwa rola tego ostatniego polegała na podszeptywaniu łasemu na pochlebstwa
Fuhrerowi informacji zręcznie dozowanych przez intryganta Bormanna.
W ostatnich latach wojny reichsleiter rządził w kwaterze głównej niczym udzielny władca.
Prawie cały personel został zastąpiony kreaturami na jego żołdzie, które wyciągał z
rynsztoka, żeby umieścić na pożądanych stanowiskach.
Nie trzeba dodawać, że ci geszefciarze byli całkowicie oddani swemu dobroczyńcy i
spieszyli z relacjonowaniem mu najmniejszych nawet plotek.
Stając się panem sytuacji i nie obawiając się już niczego ze strony otoczenia Hitlera,
Bormann starał się odsuwać każde niebezpieczeństwo, które mogłoby mu grozić z zewnątrz.
Krok po kroku budował on wokół Hitlera prawdziwy chiński mur, który można było
pokonać tylko pod warunkiem, że znało się hasło i ujawniło mu cel wizyty.
Bormann uzyskał dzięki temu całkowitą kontrolę nad wszystkimi trybami i trybikami
Rzeszy.
Przypominam sobie na przykład, jak w marcu 1945 roku gauleiterzy Hofer i Forster z
marchii wschodnich przyjechali do Berlina, aby zdać raport Hitlerowi bez uprzedniego
referowania go Bormannowi.
Gdy zausznicy tego ostatniego przekazali mu co się święci, ten przerwał natychmiast swój
pobyt w Obersalzbergu i pospieszył do Berlina, aby pokrzyżować zamiary gauleiterów, strasząc
bliskim atakiem armii rosyjskiej na ich terytoria.
Bormann napomniał ich brutalnie, że próbowali działać poza jego plecami, po czym
poradził im, aby wracali do siebie i zajęli się przygotowaniami do obrony, a nie intrygowali w
Berlinie.
Bormann nie miał żadnego przyjaciela; jedynym, jakiego znam, był Hermann Fegelein,
szwagier pani Braun.
Wydaje się, że tych dwóch łączyło solidne koleżeństwo, co nie przeszkodziło jednak
Bormannowi wydać rozkaz rozstrzelania Fegeleina, gdy ten próbował potajemnie opuścić Berlin
na kilka dni przed jego upadkiem.
Bormann był bezspornie złym duchem Hitlera.
Jego żądza władzy była nienasycona.
Nie tylko udało mu się doprowadzić do całkowitej, fizycznej i duchowej, izolacji swego
zwierzchnika i do naszpikowania całego jego otoczenia swoimi sługusami, ale potrafił też
znakomicie mieszać szyki za każdym razem, gdy wyczuwał okazję do osiągnięcia dla siebie
korzyści.
Mogłabym przytaczać niezliczone przykłady robienia przez Bormanna afery na skalę
państwa z niewiele znaczącego incydentu.
Oto jeden z tysiÄ…ca.
Pewnego dnia DNB opublikowała notatkę o tym, że jakiś wiejski gospodarz został skazany
na dwa miesiące więzienia za to, że zachowywał do własnej konsumpcji litr mleka dziennie.
Fotografowi Hoffmannowi, przy którym ta notatka była akurat odczytywana, a który
również był właścicielem gospodarstwa, wyrwała się uwaga: "W takim razie ja powinienem
dostać kilka lat, bo za każdym razem, gdy odwiedzam swój majątek, zabieram ze sobą pięć litrów
mleka".
To nieostrożne wyznanie powtórzył wiernie Bormannowi jeden z jego szpicli, a ten
natychmiast chwycił za swoje najpiękniejsze pióro, aby napisać do przestępcy dosłownie:
"Fiihrer nakazał mi, abym ci przypomniał, że zgodnie z obowiązującymi przepisami masz prawo
tylko do pół litra mleka".
Za każdym razem, gdy dawny towarzysz Hitlera wspomniał nierozważnie, że zauważył, iż
ten lub inny wpływowy człowiek partii naruszył istniejące przepisy, Bormann natychmiast
wykorzystywał ten fakt, wysyłając do delikwenta list, który zawsze zaczynał się od słów:
"Według oświadczenia takiego to a takiego pana, na podległym wam odcinku stwierdzono
następujące anomalie...".
Ostatni przykład scharakteryzuje metodę, jaką Bormann stosował, aby odsunąć od Hitlera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]