[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strzelać z karabinu, to nie może się powieść. Takie pomysły należą już do przeszłości.
- Niewiele brakowało, a tym razem by się udało - zauważyłem.
Poirot, zniecierpliwiony, przecząco pokręcił głową. Miał mi właśnie odpowiedzieć,
gdy gospodyni wsunęła głowę przez drzwi i oznajmiła, że na dole czeka dwóch
dżentelmenów, którzy chcieliby się z nim widzieć.
- Nie podali nazwisk, proszę pana, ale mówią, że to bardzo ważne.
- Proszę ich wprowadzić - odparł Poirot, starannie składając swoje szare spodnie.
Po kilku minutach goście weszli; na ich widok serce zabiło mi żywiej, gdyż w
pierwszej osobistości rozpoznałem lorda Estair, przewodniczącego Izby Gmin, jego
towarzyszem był pan Bernard Dodge, członek Rady Ministrów i o ile mi wiadomo, bliski
przyjaciel premiera.
- Monsieur Poirot? - indagował lord Estair. Mój przyjaciel skinął głową. Mąż stanu
spojrzał na mnie i zawahał się. - Moja sprawa ma charakter poufny.
- Może pan mówić bez obaw przy kapitanie Hastingsie - stwierdził mój przyjaciel,
kiwnąwszy w moim kierunku głową na znak, abym został. - Choć nie posiada wszystkich
możliwych przymiotów, jednak ręczę za jego dyskrecję!
Lord Estair mimo to nadal się wahał, ale pan Dodge nagle wtrącił:
- No już, nie przeciągajmy tego! Wkrótce będzie o tym wiedzieć cała Anglia. W tej
chwili liczy siÄ™ tylko czas.
- Proszę usiąść, messieurs - powiedział uprzejmie Poirot.
- Zechce pan zająć to wielkie krzesło, milordzie.
Lord Estair nieznacznie drgnÄ…Å‚.
- Pan mnie zna?
Poirot uśmiechnął się.
- Oczywiście. Czytuję gazety, a w nich pojawiają się pańskie zdjęcia. Jak mógłbym
pana nie znać?
- Monsieur Poirot, przyszedłem, aby zasięgnąć pańskiej rady w bardzo pilnej sprawie.
Muszę pana prosić o całkowitą dyskrecję.
- Herkules Poirot ręczy za to swym honorem; sądzę, że nie muszę dodawać nic
więcej! - pompatycznie odparł mój przyjaciel.
- Sprawa dotyczy premiera. Jesteśmy w poważnym kłopocie.
- Jesteśmy przyparci do muru! - wtrącił pan Dodge.
- Obrażenia są zatem poważne? - zapytałem.
- Jakie obrażenia?
- Od kuli.
- Ach, o to chodzi! - zawołał pogardliwie pan Dodge. - To stara historia.
- Jak powiedział mój kolega - kontynuował lord Estair - ta sprawa jest już zakończona.
Na szczęście nie powiodła się. Chciałbym móc powiedzieć to samo o drugiej próbie.
- A więc była i druga próba?
- Tak, chociaż nie tego samego rodzaju, monsieur Poirot, premier zniknął.
- Co?
- Został porwany!
- Niemożliwe! - zawołałem oszołomiony.
Poirot rzucił w moim kierunku miażdżące spojrzenie, które, o czym wiedziałem, miało
mnie zachęcić do milczenia.
- Niestety, choć wydaje się to niemożliwe, to jednak prawda - ciągnął dalej jego
lordowska mość. Poirot popatrzył na pana Dodge'a.
- Przed chwilą powiedział pan, że liczy się tylko czas. Co pan miał na myśli?
Mężczyzni wymienili między sobą spojrzenia, po czym lord Estair odparł:
- Czy słyszał pan, monsieur Poirot, o zbliżającej się konferencji aliantów?
Mój przyjaciel skinął głową.
- Z wiadomych powodów nie podano do publicznej wiadomości, kiedy ani gdzie ma
mieć ona miejsce. Lecz chociaż nie dotarło to do gazet, jej data jest dokładnie znana w
kręgach dyplomatycznych. Konferencja ma się odbyć jutro wieczorem, to znaczy we
czwartek, w Wersalu. Teraz zapewne uświadamia pan sobie całą powagę sytuacji. Nie będę
ukrywał, że obecność premiera na konferencji jest konieczna. Pacyfistyczna propaganda,
zapoczątkowana i podsycana przez niemieckich agentów działających w naszym kraju, jest
ostatnio bardzo silna. Powszechnie też uważa się, że to, czy dojdzie do punktu zwrotnego na
tej konferencji, zależy od silnej osobowości naszego premiera. Jego nieobecność może mieć
jak najdalej idące skutki, łącznie z przedwczesnym, katastrofalnym dla aliantów pokojem. A
nie mamy nikogo, kto mógłby go zastąpić. On jest w stanie reprezentować Anglię w
pojedynkÄ™.
Twarz Poirota stała się bardzo poważna.
- A zatem uważa pan, że porwanie premiera miało na celu uniemożliwienie mu
uczestnictwa w konferencji?
- Z całą pewnością. Był w tym czasie akurat w drodze do Francji.
- A konferencja ma się rozpocząć...
- Jutro o dziewiÄ…tej wieczorem.
Poirot wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni ogromny zegarek.
- Jest teraz za kwadrans dziewiÄ…ta.
- Za dwadzieścia cztery godziny - odparł pogrążony w myślach pan Dodge.
- I kwadrans - dorzucił Poirot. - Niech pan nie zapomina o tym kwadransie, monsieur,
może okazać się bardzo ważny. A teraz jeżeli chodzi o szczegóły: czy uprowadzenie miało
miejsce w Anglii, czy we Francji?
- We Francji. Pan MacAdam opuścił Anglię dziś rano. Noc miał spędzić u
głównodowodzącego sił zbrojnych, a jutro kontynuować podróż do Paryża. Przez kanał
przewiózł go niszczyciel. W Boulogne czekał na niego samochód i jeden z adiutantów z
kwatery głównej.
- Eh bien?
- No cóż, wyruszyli z Boulogne i ślad po nich zaginął.
- Co?
- Monsieur Poirot, to był fałszywy samochód i fałszywy adiutant. Prawdziwy
samochód odnaleziono na bocznej drodze, a w nim szofera i adiutanta zgrabnie związanych i
zakneblowanych.
- A co się stało z fałszywym samochodem?
- Nie wiadomo.
Poirot zareagował gestem zniecierpliwienia.
- Niewiarygodne! Z pewnością niedługo zostanie odnaleziony.
- Tak też sądziliśmy. Wydawało się, że wystarczy przeprowadzić gruntowne
poszukiwania. W tej części Francji obowiązuje prawo wojskowe. Byliśmy przekonani, że
samochód nie na długo wymknie się spod naszej kontroli. Policja francuska i nasi ludzie ze
Scotland Yardu, jak również wojsko, wytężali wszystkie siły. To, jak się pan wyraził,
niewiarygodne, ale niczego nie znaleziono!
W tej chwili dało się słyszeć pukanie do drzwi i wszedł młody oficer z
zapieczętowaną kopertą, którą podał lordowi Estair.
- Właśnie otrzymaliśmy to z Francji, sir. Dostarczyłem ją tu, tak jak pan polecił.
Minister szybko otworzył kopertę i podekscytowany wykrzyknął. Oficer wyszedł.
- Nareszcie są wiadomości! Telegram właśnie odszyfrowano. Znalezli drugi samochód
i sekretarza Danielsa, uśpionego chloroformem, zakneblowanego i związanego, na
opuszczonej farmie w pobliżu C. Niczego nie pamięta, z wyjątkiem tego, że ktoś od tyłu
przycisnął mu do nosa i ust jakąś szmatę i że próbował się bronić. Policja jest przekonana o
prawdziwości jego zeznań.
- Czy niczego więcej nie znalezli?
- Nie.
- A więc nie znaleziono też ciała premiera. Zatem jest jeszcze nadzieja. A swoją
drogą, to dziwne. Dlaczego po rannej próbie zastrzelenia go teraz zadają sobie tak wiele
trudu, aby go utrzymać przy życiu?
Dodge potrząsnął głową.
- Jedno jest pewne. Chcą za wszelką cenę powstrzymać premiera od wzięcia udziału w
konferencji.
- Jeśli uwolnienie go leży w ludzkiej mocy, premier będzie na niej obecny. Bóg
świadkiem, że nie jest jeszcze za pózno. A teraz, messieurs, proszę mi dokładnie o wszystkim
opowiedzieć, od samego początku. O tej strzelaninie również.
- Ubiegłego wieczoru premier w towarzystwie jednego ze swoich sekretarzy, kapitana
Danielsa...
- Tego samego, który towarzyszył mu do Francji?
- Tak. Jak już wspomniałem, jechali do Windsoru, gdzie premier miał się stawić na
audiencję. Wczesnym rankiem wracał do miasta i właśnie wtedy doszło do tego zamachu.
- JednÄ… chwileczkÄ™, bardzo proszÄ™. Kim jest kapitan Daniels? Ma pan jego dossier?
Lord Estair uśmiechnął się.
- Przypuszczałem, że mnie pan o to zapyta. Nie wiemy o nim zbyt wiele. Nie pochodzi
z żadnej znamienitej rodziny. Służył w angielskim wojsku, jest niezwykle uzdolnionym
sekretarzem i wyjątkowo świetnym lingwistą. O ile wiem, włada siedmioma językami. I
właśnie z tego powodu premier wybrał akurat jego, aby mu towarzyszył w podróży do
Francji.
- Czy ma jakichś krewnych w Anglii? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire