[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotykało. W głębi serca kryła ogromne pokłady romantyzmu i
wrażliwości. Jonathan z zachwytem odkrył, że Samantha w ogóle nie
przypomina rzeczowej pedantki, za jaką pragnęła uchodzić. Nagle
zmarszczył brwi. Stało się jasne, że popełnił w tej grze poważny błąd:
37
RS
nie docenił swej przeciwniczki i scharakteryzował ją bardzo
powierzchownie. Jeszcze niedawno tego rodzaju pomyłka byłaby w
jego przypadku nie do pomyślenia.
- Przepraszam, dałam się ponieść emocjom. - Nieco zażenowana
Samantha skręciła z autostrady w boczną drogę. - Sądzę, że
powinniśmy omówić kilka spraw, nim dotrzemy do Fontainebleau.
- Do Fontainebleau? - powtórzył machinalnie Jonathan,
pogrążony w rozmyślaniach o dwoistej naturze profesor Samanthy
Wainwright, w której odkrył przed chwilą cudowną kobietę.
- To nazwa rezydencji Archibalda McDonnella - odparła
dziewczyna, zerkając na swego pasażera:
- Rozumiem. Przez chwilę wydawało mi się, że mówi pani o
podparyskim Fontainebleau. - Jonathan uderzył się w czoło i dodał
tonem lekkiej towarzyskiej konwersacji: - Przypuszczam, że siedziba
McDonnellów stanowi kopię francuskiego pałacu. O ile się nie mylę,
właśnie tam Napoleon podpisał swoją -pierwszą- abdykację.
- Czyżby interesował się pan historią Francji?
- Gdy przyjmuję zlecenie, staram się zebrać jak najwięcej
wiadomości. Wszystko może się przydać - odparł z uśmiechem
Jonathan. - To ważne, by jak najlepiej orientować się w sytuacji. -
Oszczędził młodej damie stwierdzenia, że do niedawna jego życie lub
śmierć zależały czasami od tego, na ile poznał okoliczności sprawy.
Trudno się pozbyć dawnych nawyków. - Co pani wiadomo o
Archibaldzie McDonnellu?
Samantha przygryzła wargę i zastanawiała się przez chwilę, nim
odpowiedziała.
38
RS
- Archibald McDonnell pochodził z ubogiej rodziny, ale zbił
wielkÄ… fortunÄ™. Ekscentryk o wybitnej inteligencji, trochÄ™ dziwak,
zatwardziały kawaler. Pasjonowała go historia, był również
zapalonym kolekcjonerem dzieł sztuki. Ogromny majątek pozwolił
mu urzeczywistnić wszelkie zachcianki. Jego zbiory, w których
egipskie zabytki stanowią jedynie niewielką część, przez lata
stanowiły przedmiot zainteresowania i nieustannych spekulacji.
McDonnell wysoko cenił George'a Huxleya i dlatego podarował
kolekcjÄ™ naszemu muzeum.
- Widzę, że i pani jest doskonale przygotowana.
- Tego wymaga sytuacja.
- Co pani wie o spadkobiercach hojnego ofiarodawcy?
- Niewiele. Wydaje mi się, że Archibald zostawił fortunę
ciotecznemu wnukowi oraz jego żonie.
Jonathan potwierdził jej słowa skinieniem głowy i dodał:
- Ten facet nazywa się Henry McDonnell, a jego żona ma na
imię Carlotta. Oboje są po pięćdziesiątce i uchodzą za dziwaków.
- Tradycja rodzinna.
- Przed kilku laty Henry bawił w Paryżu i wówczas kupił sobie
tytuł książęcy. Od tej pory wymaga, by się do niego zwracano per
wasza książęca mość. - Jonathan zerknął na Samanthę, która ze
zdumieniem uniosła brwi. - Mnie również wydaje się to dziwne.
Ostrzegam, że Henry często mówi po francusku... z koszmarnym
akcentem.
- Jak pan się tego wszystkiego dowiedział? - wypytywała
zdumiona Samantha.
39
RS
- Mam swoje sposoby.
- Dawni znajomi z wywiadu nadal bywajÄ… pomocni?
Jonathan zignorował to pytanie. Jedna z podstawowych zasad
agenta wywiadu brzmiała: pod żadnym pozorem nie wolno ujawniać
zródeł informacji.
- Wracając do McDonnellów, Carlotta...
- Chyba jej książęca mość, prawda? - wtrąciła Samantha.
Jonathan zaprzeczył ruchem głowy.
- Otóż nie. Przyjaciele zwracają się do żony księcia po imieniu,
służba per madame, a reszta śmiertelników obowiązana jest nazywać
ją panią McDonnell. Carlotta ma jednak swoje małe dziwactwa.
- Ciekawe, jakie.
- Uwielbia kapelusze.
- Dlaczego sądzi pan, że to osobliwość?
- Pani McDonnell niezależnie od pory roku dniem i nocą ma na
głowie kapelusz. Zmienia je nieustannie. Kolekcja Carlotty liczy
ponad trzy tysiące rozmaitych nakryć głowy.
Samantha otworzyła usta ze zdumienia.
- O rany... - wykrztusiła po dłuższej chwili.
- Carlotta McDonnell hoduje również pekińczyki. Samantha
nacisnęła hamulec, zjechała na pobocze i wyłączyła silnik. Zdjęła
okulary i popatrzyła swemu rozmówcy prosto w oczy.
- Ma pan na myśli te hałaśliwe pieski pokojowe o krótkich
nogach i długiej sierści?
- Owszem.
40
RS
Panna Wainwright włożyła ciemne okulary, uruchomiła auto i
spokojnie kontynuowała jazdę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]