[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najważniejsze.
Z troską uniosła ramiona. Teraz zrobiło się jej zimno. Poczuła, że jest kompletnie
wykończona wydarzeniami tego wieczoru. Poza tym bolała ją głowa, regularne pulsowanie
promieniowało w stronę czoła. Być może powinna jednak przyjąć propozycję Mistera O i
wziąć proszek przeciwbólowy. Ale musiałaby jeszcze raz wyjść na dwór... Wykluczone. Nie
dzisiaj w nocy. Była zbyt wyczerpana. Chciała wreszcie odpocząć.
Trudno było nie zauważyć, że Mister O był dla niej wyjątkowo serdeczny. Sprawiło
jej przyjemność, że tak się o nią troszczył. Angel uśmiechnęła się mimowolnie: więc to nie
tylko wesołkowaty, luzacki pajac. A potem znowu ujrzała tę scenę, kiedy Jojo ją przewrócił.
Co za bydlę! Nikomu nie pozwoli na takie traktowanie! Sama będzie decydować o
sobie i swoim ciele. Zastanawiała się, jaka będzie reakcja Wilczycy, kiedy się o wszystkim
dowie. Czy dojdzie do wojny z l5E5m?
Angel znowu drżała. Rozejrzała się za kołdrą i znalazła jedną, zwiniętą w kącie. Co za
absurd, przecież jest lato. Jeszcze przed chwilą była zlana potem z gorąca. A teraz trzęsła się z
zimna; jej organizm chyba zupełnie zwariował. Miała dość wrażeń jak na jeden dzień.
Musiała się wyłączyć. Najlepiej pomagała muzyka i coś na rozluznienie. Zupełnie zwariuje,
jeśli nie przerwie tej gonitwy myśli...
Wstała, pojękując, podeszła do materaca i wsunęła się do śpiwora. Na podłodze leżały
rozrzucone rzeczy. Szybko wyłowiła to, co akurat było potrzebne - bibułki do papierosów i
rozkruszony biały hasz. Starczy akurat na jednego dżointa.
Uspokoiła się trochę, robiąc sobie skręta. Sam rytuał miał terapeutyczne, kojące
działanie.
Teraz jeszcze muzyka. Założyła słuchawki walkmana i usadowiła się na materacu,
plecami oparła o ścianę, nogi owinęła kołdrą. Wsunęła kasetę Celinę Dion i nacisnęła
przycisk play. Aapczywie sięgnęła po skręta. Teraz może wreszcie się odpręży. Nie chce
myśleć o niczym. My heart has got to kam to forget Starting on my own.
Zamknęła oczy, czuła, jak stopniowo głowa staje się coraz lżejsza. Myśli unosiły się w
powietrzu jak utkana w przestrzeni pajęczyna. Zwiat stał się tylko brzmieniem.
With every breath l'm getting stronger.
26
- Całkiem niezle go przycisnęła. Nadszarpnęła jego ego, że nie potrafi utrzymać w
ryzach swoich ludzi. CoÅ› w tym stylu. - I co?
- Alex odpuścił jej forsę za dwa tygodnie. Właściwie Wilczyca chciała utargować
więcej, ale kto wie, co będzie za dwa tygodnie. Może się stąd w ogóle wyniesiemy. Albo oni.
Angel skinęła głową. Od czasu napaści Jojo nie odważył się spojrzeć jej w twarz. Ale
mimo to, kiedy musiała sama przejść przez plac, czuła się bardzo nieswojo. Wprawdzie była
prawie pewna, że Jojo drugi raz nie zaryzykuje zaczepki, ale strachu nie dało się tak po prostu
wymazać.
Angel szła obok Mistera O. Był potwornie upalny wieczór, tamta burza przyniosła
tylko chwilową ulgę. Wszystkie uliczne kafejki były pełne. Ludzie mieli na sobie tylko T -
shirty i krótkie spodenki. Prawie na każdym rogu stali muzycy i grali swoje kawałki.
To był bardzo zły czas do żebrania! Angel miała wrażenie, że chętniej sięgano do
portfeli przy chłodniejszej i deszczowej pogodzie. %7łebraczy biznes w każdym razie szedł
kiepsko i dlatego wolała poszwendać się z Misterem O, niż siedzieć gdzieś bez sensu, nudzić
się i frustrować.
- Co byś powiedziała na lody? - spytał Mister O. Angel spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
- A masz forsę? Z kieszeni wyjął nowiuteńką portmonetkę, jak czarodziej.
- Tutaj.
- SkÄ…d jÄ… masz?
- Zorganizowałem - zaśmiał się Mister O. - Nie zauważyłaś? To chyba masz kłopoty
ze wzrokiem. - Spojrzał na nią uważniej. - Albo jestem tak samo świetny jak przed
wypadkiem. Od dawna nie próbowałem, z powodu ręki.
Bezczelnie zabrać człowiekowi portfel z kieszeni - do tego potrzebne były zuchwałość
i odwaga.
- Myślę, że mam do tego za słabe nerwy - odpowiedziała Angel.
- To kwestia wprawy.
- Nie tylko. A jak cię złapią?
- A od czego mam nogi? - DotknÄ…Å‚ delikatnie jej ramienia. - To jest zabawa, Angel.
Zatrzymali się przed małą kawiarenką.
- Może być tutaj? - spytał Mister O.
- Wygląda na drogą - zauważyła Angel.
- Co za różnica.
Usiedli na tarasie przy dwuosobowym stoliku. Ogródek był śliczny, z dużą leszczyną i
fontanną. Z pyska kamiennego delfina tryskała smużka wody.
- No, teraz naprawdę czuję się dobrze - stwierdziła Angel i nachyliła się nad kartą. -
Puchar egzotycznych owoców, wygląda obiecująco... Myślę, że na to się zdecyduję.
Mister O wybrał lody spaghetti z polewą malinową. Musieli długo czekać.
- Oni to robią specjalnie - uznała Angel.
- Nie życzą nas tu sobie i zachowują się tak, jakby nas nie zauważali. Dopiero kiedy
Mister O zaczął głośno wyrażać swoje zdanie i inni goście zaczęli się im przyglądać,
przyszedł wreszcie kelner i niechętnie przyjął zamówienie.
- Miło tu - powiedziała Angel zjadliwie.
- Fajnie - potwierdził Mister O. - Ciekawe, czy uda nam się zjeść lody.
- Mamy przecież czas - zauważyła Angel i oparła nogi na wolnym krześle. Kiedy
kelner przyniósł lody, od razu zażądał uregulowania rachunku - inaczej niż w przypadku
innych gości.
- Zauważyłaś? Mamy tu specjalne względy, traktują nas priorytetowo. Angel
postanowiła, że mimo to nie da sobie odebrać przyjemności jedzenia lodów. W pewien
sposób było to nawet ekscytujące, ponieważ inni goście ciągle zerkali w ich stronę.
Bezdomna młodzież z całą pewnością nie jest częstym gościem tego ogródka. Lodowy puchar
z owocami był pyszny.
- Kumkwaty, liczi... a to co? - Angel zanurzała długą łyżeczkę w owocach i wyławiała
kolejne egzotyczne kawałeczki.
- Mogę spróbować?
Angel przytaknęła. Mister O nachylił się w jej stronę i... kiedy wciągnęła nosem
powietrze i poczuła jego zapach, nie mogła uwierzyć własnym zmysłom.
- Ej, czym ty pachniesz?
- ZmierdzÄ™?
- No właśnie nie. Dzisiaj o dziwo pachniesz... - zwlekała - pachniesz tak, jakbyś się
wyperfumował. Uśmiechnął się.
- To tester z drogerii, spryskałem się troszeczkę.
Zdałem próbę charakteru? Masz przecież taki wrażliwy węch... - spojrzał na nią.
- JesteÅ› idiotÄ…, Mister O.
- Chcesz spróbować moich lodów spaghetti? Spróbowała.
- Moje są lepsze. - I dwa razy droższe.
- Zaprosiłeś mnie, więc się nie skarż.
- Wcale tego nie robiÄ™.
W jego spojrzeniu było coś takiego, co ją speszyło.
Wtedy podszedł do ich stolika właściciel kawiarni i poprosił, żeby wyszli. Podobno
inni goście uskarżali się na ich towarzystwo.
- Nie można tutaj raz zjeść w spokoju uczciwie zapłaconej porcji lodów? - oburzył się
Mister O.
Właściciel oznajmił z kamiennym wyrazem twarzy, że musi dbać o reputację swojego
lokalu. - Sram na twoją reputację - wycedził Mister O i wstał. Zmierzyli się wzrokiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]