[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Robert poruszył się niespokojnie i przymknął okno,
głównie po to, jak sądził Mike, aby uniknąć odpowiedzi.
Rob wiedział, jak Mike cierpi z powodu tego, że wciąż jest
outsiderem. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale on to
wiedział.
 Nie przejmuj siÄ™ ojcem. Wiesz, jaki on jest.
 Więc żeby się wywinąć, skłamałeś.
Rob zamknął na chwilę oczy i odchylił głowę do tyłu.
 Naprawdę jestem skończonym dupkiem. Nie pomy-
ślałem... Spanikowałem na myśl, że będę musiał zrezyg-
nować z urlopu i... Mike, naprawdę cię przepraszam.
Wszystko mu wyjaśnię.
Mike potrząsnął ze smutkiem głową i włączył silnik.
Może za bardzo się przejmował całą tą sytuacją. Z drugiej
strony, zbyt długo przyjaznili się z Robem, żeby wycinać
sobie takie numery.
Przyjaznili? Czy aby naprawdÄ™? Czy dlatego Mike
przymykał oko na lenistwo Roberta i pracował za nich
obu? Czy dlatego zawsze go krył? A może po prostu tak
bardzo zależało mu na tym, by wreszcie stać się członkiem
rodziny?
Myśl, że może rzeczywiście sprzedawał się w ten
sposób, była upokarzająca. Może to przesadne określenie,
ale... Do diabła, nie był w stanie rozsądnie myśleć. Zresztą,
niezależnie od tego, jak nazwie swoje postępowanie, nie
zamierzał poświęcać zdolności i marzeń Giny. Będzie
walczył, by zajęła należne jej miejsce w rodzinnej firmie.
Nawet gdyby miał to przypłacić utratą pracy.
 Dobrze, to było naprawdę podłe. Przepraszam cię.
 Robert westchnął głośno.  Wszystko mu wytłumaczę,
obiecujÄ™. DokÄ…d jedziemy?
 Do twojego ojca.
 Wiem, że jesteś zdenerwowany, stary. Nie dziwię ci
się. Postąpiłem jak gówniarz i wstydzę się tego. Ale czy nie
mogę z nim o tym porozmawiać jutro rano?
 Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, czy twój ojciec
uważa mnie za geja, czy może za cholernego transsek-
sualistę. Musimy z nim porozmawiać o Ginie.
 O Ginie? Dlaczego?
Mike miał się właśnie przekonać, ile jest warta przy-
jazń Roberta. Chociaż do tej pory Rob zawsze stał po jego
stronie, nawet po śmierci matki, to jednak nie lubił
nadstawiać karku w cudzej sprawie.
 Dlatego, że bardzo interesuje ją to, co się dzieje
w firmie. Uważam, że jest stanowczo zbyt inteligentna,
żeby do końca życia zajmować się tylko gotowaniem
obiadów dla męża.
 Zapominasz o politycznej poprawności. W gotowa-
niu obiadów nie ma nic złego.
 Doskonale. Ale to nie jest życie dla Giny.
 To jej problem.
 Dobrze wiesz, że tak nie jest. Twoja przedpotopowa
rodzina już dawno zaplanowała dla niej życie. Musimy jej
pomóc.
 Powinienem się obrazić za tę ,,przedpotopową ro-
dzinę  .  Robert posłał mu badawcze spojrzenie.  Czemu
tak się w to angażujesz?
 Bo Gina jest inteligentna i świetnie by się sprawdziła
w firmie.
 A poza tym...?
Mike wpatrywał się w las czerwonych świateł, myśląc,
że chętnie przemilczałby prawdziwą odpowiedz. Jego
uczucia były jego prywatną sprawą i Robertowi nic do
tego. Ale, do diabła, nie potrafił ich dłużej ukrywać.
 Bo jÄ… kocham, do cholery!
Gina wzięła worek z ubraniami, które zamierzała
oddać Armii Zbawienia, i włożyła do niego dwie krótkie
sukienki, czarną i czerwoną. Po chwili namysłu wyciąg-
nęła je i wyrzuciła do śmieci. %7ładna kobieta nie powinna
być narażona na napastliwe spojrzenia mężczyzn, jakich
ona doświadczyła.
Westchnęła, opadając ciężko na łóżko. Po co jej było
tyle lat nauki? Wszystkiego, co naprawdę potrzebowała
wiedzieć, nauczyła się już w przedszkolu. Chłopcy są
głupi.
Wpatrywała się w otwartą walizkę. Czarne, wor-
kowate sukienki, które tak lubiła jej matka, leżały równo
złożone na dnie, razem ze skromnymi butami. Jej dotych-
czasowe życie wydawało się odległe o całe lata, jakby
należało do innej osoby.
Potrząsnęła głową. Nie mogła tego zrobić. Nie potrafiła
znieść myśli, że wraca do życia, w którym o wszystkim
decydowali jej rodzice, nie przyjmujący do wiadomości,
że jest dwudziesty pierwszy wiek.
Wstała i wyciągnęła sukienki z walizki. Wrzuciła je do
zielonego worka na śmieci, razem z dwiema poprzednimi.
Michael może jej nie kochać, może ją nawet uważać za
głupią, ale ona wie lepiej. Znajdzie sobie mieszkanie
i pracę w Toskanii i zacznie żyć na własny rachunek. To,
że on nie będzie z nią dzielił tego życia, to jego strata.
Dupek!
Przełknęła łzy, wkładając trzy pary skromnych butów
do torby z darami dla ubogich. Nie były takie złe, może
komuś się przydadzą. W walizce zostały dżinsy i adidasy,
a w pokrowcu  garsonki, które dziś kupiła.
Czy to możliwe, że jeszcze dziś była z Michaelem na
zakupach? %7łe mówił jej, jak pięknie wygląda we wszyst-
kim, co na siebie włoży?
Jak mogła tak się co do niego pomylić? To ten przeklęty
brak doświadczenia. Po prostu nie znała się na mężczyz-
nach.
Wyciągnęła się na łóżku, sięgając po paczkę chus-
teczek. To na nim spędziła z Michaelem cudowną godzi-
nę. Uśmiechnęła się na wspomnienie jego zdenerwowa-
nia, które wszak nie powstrzymało jego ciała od pełnej
gotowości.
Znowu wzdychając, wyciągnęła garść chusteczek
i usiadła na łóżku. Nie wszystko, co między nimi zaszło,
było kłamstwem. Musiał coś do niej czuć, i to nie tylko
fizycznie. Choć nie miała doświadczeń z mężczyznami,
nie była aż tak naiwna. Widziała, jak dobrze się przy niej
czuł, choć bardzo starał się nie angażować. Czasami, gdy
jej dotykał, wyczuwała w nim to wahanie.
Mimo to ścigała go, aż w końcu się poddał.
Zakryła twarz dłońmi, ale poczucie upokorzenia nie
mijało. Dlaczego była tak natrętna? Dawał jej przecież do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire