[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byłem w garniturze i krawacie. Zaczęli się wycofywać do sali, a ja i Mannie
odwróciliśmy się i poszliśmy.
Następnego dnia wpadłem po Manniego i Paco. Mieliśmy iść poszukać Santo,
Widmowego Władcy, który odgraŜał się bratu tej blondynki. Obaj z Manniem
popiliśmy zdrowo i mieliśmy nieźle w czubie. Poszliśmy do cukierni na Trzeciej
Ulicy i zobaczyliśmy tam kilku Widmowych Władców.
— Który z was jest Santo? — spytałem. Jeden z nich spojrzał w kierunku
wysokiego kędzierzawego chłopaka.
— Słuchaj, kochasiu, jak masz na mię? Santo Claus? — spytałem.
Mannie się roześmiał, a ten chłopak odwrócił się do mnie i nazwał mnie sk-synem.
— Ty, mały, chyba ci się coś pomyliło. Wiesz, co to są Mau Mau?
— Tak, słyszałem o nich. Ale oni nie są tacy głupi, Ŝeby się tutaj włóczyć.
— Dzisiaj się tutaj włóczą, kochasiu. To są właśnie Mau Mau. A ja mam na imię
Nicky. Jestem ich prezesem. Na zawsze zapamiętasz to imię, kochasiu.
Właściciel cukierni sięgnął po słuchawkę telefonu.
WłoŜyłem rękę do kieszeni i wyciągnąłem palec przez materiał, jakbym tam miał
schowany pistolet.
— Ty! — krzyknąłem. — PołóŜ to!
Wszyscy cofnęli się przestraszeni. Podszedłem do Santo i dwukrotnie uderzyłem
go w twarz. Drugą rękę ciągle trzymałem w kieszeni.
— MoŜe teraz mnie zapamiętasz, kochasiu.
Santo cofnął się i uderzyłem go w Ŝołądek.
- Chodźmy stąd — powiedziałem do Paco. — Te dzieci się przestraszyły
Odwróciliśmy się i ruszyliśmy ku wyjściu. Splunąłem przez ramię i powiedziałem:
Na drugi raz powiedz mamusi, zęby ci załoŜyła pieluszkę zanim cię puści z
domu. Jesteś jeszcze dzidziuś.
Roześmialiśmy się i wyszliśmy.
Kiedy znaleźliśmy się na ulicy, Mannie wsadził rękę do kieszeni kurtki, i
wycelował palcem przez materiał.
_ Bach! Bach! JuŜ jesteś trup! — zawołał.
Roześmialiśmy się i powoli poszliśmy ulicą.
Tego samego wieczora przyszedł Izrael i powiedział, Ŝe Widmowi Władcy
przygotowują się do wielkiej wojny z powodu bójki w cukierni.
Skoczyliśmy z Izraelem po Manniego i udaliśmy się w rejon Widmowych Władców,
Strona 28
Cruz Nicky - Historia prawdziwa
2007-03-23
Ŝeby ich zaskoczyć. Kiedy podeszliśmy w pobliŜe Mostu Brooklyńskiego,
rozdzieliliśmy się. Izrael i Mannie ruszyli za blok, a ja poszedłem prosto. Po
chwili usłyszałem wołanie Izraela i pobiegłem za dom. Okazało się, Ŝe Izrael
i Mannie zaskoczyli samotnego Widmowego Władcę. Teraz leŜał na chodniku i
błagał o litość.
— Ściągnijcie mu portki — zarządziłem. Chłopcy rozpięli mu pas, ściągnęli
spodnie i wrzucili je do ścieku. Potem zdarli z niego kalesony.
— Wstawaj, dziwolągu, i biegiem marsz! Patrzyliśmy, jak ucieka przeraŜony,
śmialiśmy się i wyzywali go.
— Chodźcie — powiedział Izrael — nie ma tu juŜ Ŝadnego z tych łachmytów.
Wracamy do domu.
Zawróciliśmy, gdy nagle otoczyło nas kilkunastu Widmowych Władców. Wpadliśmy
w zasadzkę. Rozpoznałem wśród nich równieŜ kilku członków gangu Ŝydowskiego.
Jeden chłopak skoczył na mnie z noŜem, ale walnąłem go rurką. Rzucił się na
mnie drugi, więc odwinąłem się i uderzyłem go rurką w bok głowy.
Nagle poczułem, jakby mi coś eksplodowało z tyłu czaszki i znalazłem się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]