[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrzymać się od porównań. Czas nie był dla niego
zbyt łaskawy. To dlatego nie rozpoznała go zaraz po
przyjezdzie. Dobrze pamiętała zdjęcia Sama sprzed
dziesięciu lat. Młody, zdolny, przystojny. Niepoko-
nany. Tak się wszystkim wydawało. Na pierwszych
stronach plotkarskich magazynów stał roześmiany
w towarzystwie znanych ludzi i pięknych kobiet.
Ulubieniec losu. Tylko że los nie chciał być dla niego
Å‚askawy.
O co chodzi? powtórzył.
Przecież mówiłam.
Oboje wiemy, że to nieprawda.
ZAMEK NA WRZOSOWISKU 113
Sam wstał gwałtownie i podszedł do niej. Crys
znowu miała wrażenie, że kuchnia zrobiła się za mała
dla nich dwojga.
Zdaję sobie sprawę, że czujesz się urażona tym,
co powiedziałem dziś rano. Dobra, ale to dotyczy
tylko mnie. Molly nic nie zawiniła. Będzie jej bardzo
przykro, kiedy się dowie, dlaczego naprawdę wyjeż-
dżasz.
Jedno było pewne. Sam troszczył się o Molly. Bez
względu na to, kim dla niego była tej zagadki Crys
nie umiała wciąż rozwiązać darzył ją prawdziwą
czułością. W przeciwnym razie nie zgodziłby się,
żeby zapraszała swoje przyjaciółki do jego domu.
Nie dowie się potrząsnęłagłową Crys. Wkaż-
dym razie nie ode mnie.
Crys! Sam położył ręce na jej ramionach
i potrząsnął nią delikatnie. Próbuję ci powiedzieć
tylko jak widać nie bardzo mi to wychodzi że nie
chcę, żebyś wyjeżdżała stąd z mojego powodu.
Popatrzyła na niego z uwagą. Dziwny człowiek
twardy, wymagajÄ…cy, bezkompromisowy. Czy na-
prawdę był na tyle okrutny, żeby doprowadzić kobie-
tę do samobójstwa? Nie umiała odpowiedzieć sobie
na to pytanie.
Ten człowiek, który całował ją z taką czułością
i pasją z pewnością nie. Ale ten drugi twardy
i bezkompromisowy? Kto wie?
Do diabła! Powiedz coś!
Przełknęła ślinę i spojrzała mu prosto w oczy.
Już mówiłam. Jestem potrzebna w restauracji.
114 CAROLE MORTIMER
I ty chcesz, żebym uwierzył wtonędzne kłam-
stwo? niemal krzyknÄ…Å‚.
Nie interesuje mnie, w co ty uwierzysz. Wpraw-
dzie to twój dom, ale to Molly zaprosiła mnie tutaj.
I tylko jej się będę tłumaczyć.
I sądzisz, że ona ci uwierzy? Sam spojrzał na
nią z lekceważeniem. Czy Molly tak niewiele dla
ciebie znaczy, że gotowa jesteś zrobić jej przykrość
nagłym wyjazdem? Co to za przyjazń?
Nie wolno ci tak mówić zaprotestowała żar-
liwie. Molly jest dla mnie kimś bardzo ważnym,
ale...
Ale co? Chodzi o to, że pocałowałem cię kilka
razy? Uważasz, że takie zachowanie jest nie do
przyjęcia, więc uciekasz? Wcześniej nie protesto-
wałaś!
Rumieniec zabarwił bladą twarz Crys. Ostatnie
zdanie Sama zabrzmiało jak oskarżenie. Co więcej
wiedziała, że nie było to bezpodstawne oskarżenie.
Chciała tych pocałunków. To był następny powóddo
wyjazdu. Potrzebowała miejsca i czasu, żeby wszyst-
ko przemyśleć. Bo jeśli jego pocałunki naprawdę coś
dla niej znaczyły, to... Nie, to nie pora na spekulacje.
Podniosła dumnie brodę.
Nie próbuj wpędzać mnie w poczucie winy. Tak
jakbyśmy oboje nie byli dorośli i jakbyśmy nigdy
przedtem się nie całowali! Ludzie czują do siebie
pociÄ…g fizyczny, nie wiesz o tym?
Och, dziękuję za pouczenie ironizował.
Crys! Pochylił twarz tak, że ich czoła niemal się
ZAMEK NA WRZOSOWISKU 115
stykały. Czy wyglądam na faceta, który biega po
mieście i całuje kobiety, tylko dlatego, że mu się
podobajÄ…?
Patrzył na nią z taką intensywnością, że z trudem
to wytrzymywała.
Nie wiem odpowiedziała. Całujesz?
Mogła sobie pogratulować. Wytrzymała. Nie
uciekła wzrokiem.
Nie, do cholery! Nie całuję wszystkich kobiet.
Jeśli chcesz znać prawdę, nie pamiętam kiedy... Ale
ty... Ciebie nie można nie całować.
Marna wymówka. Z wyrazną satysfakcją po-
wtórzyła jego słowa.
Zastanawiała się, co chciał powiedzieć, zanim
przerwał. Ciekawe. Czego nie pamięta? Czyżby tego,
kiedy ostatni raz się całował? Niemożliwe. Nigdy
w to nie uwierzy. Przecież w jego życiu była kobieta
Caroline. A i Sally Grainger sprawiała wrażenie, że
jest jego bliską znajomą. Nie mówiąc o Molly.
Wymówka? Nie mam zamiaru przepraszać, że
cię całowałem.
Czy ja mówiłam, że oczekuję przeprosin?
prychnęła pogardliwie.
Popatrzył na nią i westchnął ciężko.
Nie, nie mówiłaś. Ale z całą pewnością jestem
ci winien przeprosiny za to, co powiedziałem rano.
%7łe jesteś ostatnią osobą, którą chcę widzieć w swoim
domu.
Nie mówiłeś do mnie, a ja nie powinnam tego
słuchać.
116 CAROLE MORTIMER
Po co jej to przypominał? Crys wolałaby nie
pamiętać, jak stała na schodach, zaszokowana słowa-
mi, które do niej dotarły zza drzwi salonu, niezdolna
wykonać najprostszego ruchu.
Czy pozwolisz, że dokończę? wgłosie Sama
pobrzmiewała niecierpliwość. Być możesą to pierw-
sze i jedyne przeprosiny, które ode mnie usłyszysz.
Oczywiście. Niech dokończy. Crys nie mogła
wyjść ze zdumienia, że Sam w ogóle zdobył się na to,
żeby ją przeprosić.
Proszę bardzo. Kończ, jeśli dzięki temu po-
czujesz siÄ™ lepiej.
Nie robię tego, żeby poczuć się lepiej! krzyk-
nął. Odetchnął kilka razy, próbując się uspokoić.
Crystal Webber! Czy ktoś już ci mówił, że należysz
do kobiet, które potrafią doprowadzić człowieka do
szału?!
Z trudem stłumiła śmiech.
Nie, ostatnio niczego takiego nie słyszałam.
Należysz. Ja ci to mówię. Puścił ją w koń-
cu, cofnął się o krok i stanął tyłem do niej z rękami
w kieszeniach spodni. Crystal, nie chcę, żebyś wy-
jeżdżała.
Słucham? Chyba się przesłyszała. Sam nie
mógł tego powiedzieć.
Odwrócił się i popatrzył jej prosto w oczy.
Powiedziałem, że nie chcę, żebyś wyjeżdżała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]