[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konkretnie człowieka ma na myśli. - Mam nadzieję, że jest tego wart.
Uśmiecham się z zadowoleniem.
- Tak myślę.
- I co ja bez ciebie zrobiÄ™?
- Kelly jest już wystarczająco duża, żeby zajmować się maluchami.
Edie wymierza mi cios w rękę, którą zmieniam biegi.
- Nie tylko do tego ciÄ™ potrzebujÄ™.
- Oczywiście, że tak. Do całej reszty masz Lee.
- Ale zawsze byłaś w pobliżu, Lysso. - Wzdycha. - Poza tym, spójrz
tylko, co się stało, kiedy Kelly ostatnio zajmowała się dziećmi. -
Spogląda na swój brzuch.
Podjeżdżamy pod dom mamy i dostrzegam drgnienie firanki - za
pózno, teraz już nie możemy uciec. Nasza mama mieszka w ładnej
części miasta, w niedużym blizniaku, który utrzymuje w nieskazitelnej
czystości. Nie chodzi o to, że lubi prace domowe, ale nigdy nie
wiadomo, kto może wpaść niezapowiedziany. Dom nigdy nie miał
specjalnie domowego nastroju, bo pod żadnym pozorem nie wolno
nam było nabałaganić. Mama twardo trzyma się wystroju z łat
siedemdziesiątych. Jest jedyną znaną mi Osobą, która uważa dywan w
brązowe i pomarańczowe koła za szczyt dobrego smaku. Myślę, że
dlatego stałam się wybredna. Firanka opada na miejsce.
- Widziałam ostatnio Pipa - mówię. - Zapomniałam mu przekazać, że
winisz go za to ostanie szczęśliwe wydarzenie.
Siostra wyglÄ…da przez okno.
- Co u niego? - pyta.
- W porzÄ…dku. Jest zakochany - odpowiadam.
Odwraca się do mnie tak gwałtownie, że o mało nie skręca sobie karku.
- Zakochany? Powiedział ci?
- Tak. - Zciągam brwi. - Bez wzajemności, obawiam się. Zakochał się w
tej samej kobiecie, co jego najlepszy przyjaciel. Ona chyba nie wie nic o
jego uczuciach.
- Jesteś po prostu świetna! - prycha Edie. -Co?
- To ty. Pip jest zakochany w tobie.
- Naprawdę? - Jestem co najmniej zaskoczona. - Tego nie powiedział.
- Wygląda na to, że próbował dać ci to do zrozumienia!
- O cholera. Wyśmiałam go.
- No to Å‚adnie, siostrzyczko.
- Mógł być mniej tajemniczy.
- Tak? Nie jestem pewna, co jeszcze miał zrobić, chyba że zerwałby z
ciebie ciuchy i się na ciebie rzucił.
- Zadzwonię do niego - obiecuję. - Będę go przepraszała na kolanach.
- No chodz już. Złapmy byka za rogi.
- Masz kwiaty?
Edie bierze je z tylnego siedzenia. Wysiadamy z samochodu i podążamy
ścieżką do frontowych drzwi.
- Coś mi się zdaje, że niedokładnie mi opowiedziałaś o waszym lunchu -
mówię, a w mojej głowie obracają się liczne trybiki. - Wydaje się, że twoja
opowieść była wyjątkowo zdawkowa.
Edie patrzy na mnie krzywo i chyba widzę w jej oczach błysk poczucia
winy.
W idealnym momencie mama otwiera drzwi.
- Moje kochane! - Zupełnie jakby się nas nie spodziewała. -Jak miło
was widzieć!
- Cześć, mamo - Edie unika mojego pytającego spojrzenia i podaje
mamie pojednawczy bukiet kwiatów. - Też się cieszę, że cię widzę.
Przesłuchanie siostry zostaje odłożone.
Rozdział osiemdziesiąty
Stół jest przykryty wykrochmalonym białym irlandzkim lnem i
zastawiony białą delikatną porcelaną. Wygląda fantastycznie.
Wjechały wszystkie srebra. I kryształy. Całość ozdabia delikatna
kompozycja z białych gozdzików i zielonych pierzastych liści. Mama
potrafiłaby bez mrugnięcia okiem przygotować stół na uroczystość
państwową. Z drugiej strony, osiągnęła mistrzostwo w
przygotowywaniu grudkowatego ziemniaczanego purée. Jej
umiejętność prezentacji znacznie przewyższa zdolności kulinarne. Z
wdzięcznym uśmiechem i eleganckim wygięciem ręki stawia na
środku stołu miskę z szarym pagórkiem. Muszę przyznać, że w jakiś
surrealistyczny sposób przypomina nowoczesną rzezbę. Pasowałoby
do wystawy Salvadora Dalego, nie jest za to jadalne. Czasami
rozumiem, dlaczego ojciec od nas odszedł. Mogę tylko mieć nadzieję,
że Cecilia była lepsza w łóżku, a jeśli nie, to bardzo mu współczuję.
- Jakie to urocze. - Mama splata ręce na niewielkim biuście. - Obie
moje duże dziewczynki tutaj, razem.
Edie i ja uśmiechamy się z fałszywą słodyczą.
- I wiem, że najbardziej lubicie pieczeń. Nienawidzimy pieczeni -
szczególnie w wydaniu mamy.
Z podgrzewacza w kÄ…cie pokoju cicho unosi siÄ™ para, a to nigdy nie
jest dobry znak. Oznacza, że marchewki stoją tam od wczoraj.
Mama lubi wcześnie zaczynać przygotowania. Nie zna terminu al
dente. Kapusta? Minimum dwie godziny intensywnego gotowania.
Jedzenie w domu mojej mamy nadawało by się doskonale dla osoby ze
zle dopasowaną sztuczną szczęką. Oczywiście nie licząc mięsa. Mama
stawia na stole kawał czegoś czarnego.
- Wszystkie lubimy mięso dobrze wypieczone? - Wykonuje teatralny
gest nożem. Dobrze wypieczone" w rozumieniu mojej matki oznacza
spalone na węgiel.
- Tak - odpowiadamy.
Wymieniamy z Edie spojrzenia, ale żadna z nas nie potrafi rozpoznać
mięsa. I nie możemy zapytać wprost, co to takiego. Raz to zrobiłam i
mama nie odzywała się do mnie przez ponad miesiąc. Jedyne
wskazówki co do pochodzenia pieczeni stanowią dodatki.
Wieprzowina - pojawi się sos jabłkowy. Jagnię - sos miętowy. Wo-
łowina - chrzan. Kurczak - wodniste nadzienie Paxo. Jeżeli mama
kiedykolwiek odstąpi od rutyny, będziemy zgubione. Celebruje
przestawianie podłużnych szklanych półmisków z podgrzewacza na
żaroodporne maty na stole, a potem wystawia delikatną kryształową
łódkę z jaskrawozielonym sosem miętowym. Obie z siostrą
wzdychamy z ulgÄ….
- Alkohol - bezgłośnie szepcze Edie. - Muszę się napić.
- Jesteś w ciąży - odpowiadam bezgłośnie, kiedy mama się odwraca.
- A ty prowadzisz! - rzuca złośliwie.
- Kupiłam Błękitną Zakonnicę" - mówi Cecilia. Jestem pewna, że
potrafi czytać w myślach. - To rozkoszne wino. Miłe i słodkie. Tak się
cieszę, że wróciło na sklepowe półki. Było bardzo popularne w latach
siedemdziesiÄ…tych.
Podobnie jak Gary Glitter i proszę, co z niego wylazło. Cecilia siada i
zaczynamy. Edie i ja nałożyłyśmy sobie najmniejsze porcje, na jakie
pozwala grzeczność.
- Zdrówko - mówi Edie i wychyla cały kieliszek. Niechętnie
zaczynamy jeść, ale matka się nie przyłącza, tylko grzebie widelcem w
talerzu. Wymieniamy z siostrÄ… nerwowe spojrzenia.
Cecilia odkłada widelec, stukając nim o talerz, jakby przywoływała
nas do porzÄ…dku. Delikatnie kaszle w serwetkÄ™ i spuszcza wzrok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]