[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawami. Dina po raz pierwszy w życiu nie zaproponowała
nikomu nic do jedzenia. Sama też nie jadła. Wpatrywała się tylko
w telewizor, w którym było widać, jak płonie budynek WTC7.
Podczas przerw w transmisji opowiadaliśmy sobie obsesyjnie, o
jakiej dokładnie godzinie skończyło się dla nas normalne życie.
Kto dzwonił. Co mówił. Gdzie byliśmy. Budynek WTC7 płonął
cały dzień, ponieważ znajdowało się tam centrum kryzysowe
ratusza z zapasem paliwa do zasilania generatorów awaryjnych.
Burmistrz Giuliani krążył po mieście. Uczyliśmy się nowych słów.
Dżihad. Osama bin Laden. Czy to tego dnia pierwszy raz
zobaczyliśmy nagranie, na którym człowiek znany nam jako
Mohammed Atta przechodzi tego ranka przez bramki
bezpieczeństwa na lotnisku w Portland? Czy to było już pózniej?
Znam lotnisko w Portland. Przechodziłam tam przez kontrolę
bezpieczeństwa. Jeśli leciałeś z komputerem, musiałeś go włączyć,
żeby udowodnić, że to rzeczywiście laptop, a nie bomba. To były
takie niewinne czasy.
Charlotte zadzwoniła jakoś po południu. Dina złapała
słuchawkę, zanim jeszcze przebrzmiał pierwszy dzwonek.
%7łyje usłyszała.
Dina oparła się ciężko o blat kuchenny i przeniosła wzrok na
Nicky ego. On z miejsca zrozumiał. Ja nie.
Gdzie jest? spytała Dina. Ja ciągle myślałam o szpitalu&
kostnicy& przerwał mi zaskoczony głos Diny:
W New Jersey?
Nicky oddzwonił do Charlotte, ale nie wiedziała nic poza
tym, że Richard telefonował i że mówił, że wszystko opowie, jak
się zobaczą. Płakała. Nicky zapewnił, że jeszcze się odezwie.
Dzwonił potem trzy, cztery razy. Czekaliśmy. W tym czasie
zadzwonił RJ. Zapowiedział, że przyjeżdża do Nowego Jorku.
Jak? spytał jego młodszy brat.
Wszystkie loty odwołano. Wiedzieliśmy już oczywiście o
atakach na Waszyngton i Pensylwanię. Wydaje mi się, że pociągi
też wstrzymano. Dało się chyba podróżować samochodem. Nie
pamiętam już, ile dni minęło, zanim komunikacja wróciła do
normalności. W kalendarzu tego nie odnotowałam. Ale gdzie
podziewał się Richard?
Koło czwartej dozorca zadzwonił z informacją, że pan
Wainwright zaraz będzie na górze. Nie byliśmy zaskoczeni, ale
tylko dlatego, że straciliśmy zdolność dziwienia się. Staliśmy
wpatrzeni w drzwi. Richard wszedł. Jego garnitur był w trudnym
do opisania stanie. Wyglądał, jakby Richard cały wszedł do pralki,
ale wyszedł przed wirowaniem.
Nicky podszedł do ojca, żeby go objąć. Richard odwzajemnił
uścisk i zaczął łkać. Dina i ja też zalewałyśmy się łzami. Kiedy
Nicky puścił Richarda, objęła go Dina. Ostatni raz tak trzymali się
ramionach podczas tego przygnębiającego Bożego Narodzenia tuż
po odejściu Richarda.
Potem przyszła kolej na mnie. Nigdy wcześniej nie
obejmowałam go w ten sposób. Płakałam, myśląc o wszystkich,
którzy tego dnia odeszli, ale dokąd? Płakałam przerażona
minionym dniem, ze strachu o niego i wiele innych osób.
Płakałam, spodziewając się strasznych, strasznych wiadomości o
zaginionych, myśląc o tym, w jakim bólu i przerażeniu umierali. A
Richard płakał, bo nie był jednym z nich, chociaż wszystko na
ziemi wskazywało, że miał być.
W końcu go puściliśmy, ale ciągle staliśmy blisko. Dina
dotknęła jego garnituru i stwierdziła:
Pachniesz mokrym psem.
Wiem.
Jesteś głodny?
Czy możemy się napić?
Zgodziliśmy się wszyscy, że to dobry pomysł. Richard
poszedł do sypialni Diny, żeby zadzwonić do Charlotte. Kiedy
wrócił, Dina położyła dla niego ręcznik na najlepszym fotelu,
wręczyła mu szklankę z whisky, plastikowe pudełko z zimnym
curry z jagnięciny i widelec. Richard zapewniał, że kupił sobie na
ulicy hot doga i że nie jest głodny, a potem zjadł całą zawartość
pojemnika, sprawiając wrażenie, jakby nie był świadomy tego, co
robi.
Whisky nas wszystkich uspokoiła, chociaż przez następne
kilka godzin rozmów byliśmy ciągle na skraju łez.
Richard dotarł do centrum pózno, bo po drodze zatrzymał się
w Ardsley, żeby zagłosować. Właśnie wyszedł z metra przy Fulton
Street, kiedy zorientował się, że samolot nad rzeką leci
zdecydowanie za nisko i że hałas jest zdecydowanie za głośny.
Wszystko widział, więc od początku wiedział, że to nie była jakaś
mała cessna. Ludzie na ulicy patrzyli sparaliżowani. W tym
momencie, po pierwszym uderzeniu, instynkt pchnÄ…Å‚ go, by
podejść bliżej. Sprawdzić, czy może pomóc. Lub po prostu
zobaczyć. Słychać było ryk ognia nad głowami. Wkrótce potem w
oknach powyżej miejsca uderzenia pojawili się uwięzieni ludzie.
Patrzyli w górę i w dół. Na ulicy panował chaos. Z góry leciał
popiół i odłamki. Wtedy jeszcze jak mówił ludzie mieli
uczucie, że to nie może dziać się naprawdę albo że wszystko zaraz
się skończy, ugaszą ogień i wyślą helikopter po ludzi na górze.
Wszędzie wokół rozbrzmiewały syreny. Ze wszystkich stron w
kierunku miejsca katastrofy pędziły wozy strażackie. Richard
powiedział, że ciągle myślał o pracy, którą miał wykonać tego
dnia. Zastanawiał się, gdzie by tu usiąść, bo wiedział, że do biura
raczej nie dotrze. Próbował dzwonić do Westchester, do Charlotte,
ale nie było sygnału.
Wtedy uderzył drugi samolot. Przerażanie sięgnęło nowego
poziomu. Jedyną reakcją było oszołomienie. Mogłeś tylko
obserwować. Chciałeś się ruszyć, ale nie byłeś w stanie oderwać
wzroku. Nie mogłeś przetwarzać emocji, więc usunęły się na bok.
Zostały tylko oczy i ten potężny instynkt ciekawość. Co wydarzy
się dalej? Gdy czubek południowej wieży, razem z całym ludzkim
ładunkiem, osunął się z budynku na wschodnią stronę, po której
Richard stał, ludzie zaczęli biec. Niektórzy krzyczeli. Kiedy
obejrzeli się za siebie, wieżowca już nie było. Richard opowiadał,
że pózniej zdał sobie sprawę, że odczuł trzęsienie ziemi w chwili,
gdy samoloty uderzyły, że słyszał wtedy głośne, nieludzkie wycie
umierającego budynku, ale w tym momencie czuł tylko, że biegnie
w tłumie przez palący, śmierdzący, tlący się różowoszary pył.
Kiedy chmura opadła na tyle, że przebiło się przez nią światło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]