[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jewska zw³oki zamordowanej, Bogu mi³ej wielkiej ksiê¿ny, mniszki pobo¿nej El¿biety Teo-
dorówny i pogrzeba³ j¹ w pobli¿u Jerozolimy, w Ziemi Swiêtej. Przy grobie jej cuda siê obja-
wiaj¹ uzdrowienia chorych, jasnowidzenia prorocze, pocieszenie zrozpaczonych... Nastêp-
ca tronu, carewicz Aleksy, ukrywa siê na Syberji i jest pod opiek¹ s³awnego wodza Ko³czaka,
który wy¿nie prêdko bolszewików za Ural i na Moskwê pójdzie... Francuzi i Anglicy s¹ ju¿
na Muraniu, w Archangielsku, w Odesie i pomagaj¹ naszym...
Mówi³ i mówi³, roznosz¹c trwo¿ne i pogmatwane wieSci po wsiach zgnêbionych, w roz-
paczy i strachu ¿yj¹cych.
Przebiega³y Rosjê jakieS staruchy, straszne, trêdowate, pozbawione nosów i warg, pó³ob³¹kane.
Szeleszcz¹c zachrypniêtemi, wy¿artemi przez choroby gardzielami i potrz¹saj¹c rêkami
nad siwemi, powichrzonemi g³owami, sycza³y, jak sowy:
W Kijowskiej £awrze6 bolszewicy powyrzucali z grobów zw³oki Swiêtych pañskich,
czaszki i koSci zmar³ych pustelników, od wieków s¹cz¹ce wonny olej, obrazy cudowne, zbez-
czeScili SwiêtoSci i popalili. £otysze, Finnowie, Madjarzy i Chiñczycy mêcz¹, morduj¹ bisku-
pów i popów. mnichów wieszaj¹ na drzewach przydro¿nych, wbijaj¹ na pale, nad zakonnica-
mi bezeceñstwa czyni¹... W dzieñ Wielkiej Nocy strzelali do patrjarchy Tichona, a on, acz-
kolwiek ranny, nie przerwa³ nabo¿eñstwa i, wo³aj¹c wielkim g³osem: Chrystus zmartwych-
wsta³, Alleluja! krew swoj¹ Bogu Ojcu i Synowi jego ze ³zami ofiarowa³!... Antychryst pa-
nuje, pan wszelkiej nieprawoSci i z³oSliwoSci szatañskiej... Znaki widome i g³osy tajemne
nawo³uj¹: Powstañ, lud Bo¿y, zrzuæ antychrystowe plemiê i Bogu swemu s³u¿ wiernie, al-
bowiem w Nim tylko moc, nadzieja i zbawienie!
Znika³y staruchy tajemnicze, jak szare, chy¿e myszy, bieg³y dalej, roznosz¹c trwo¿ne opo-
wieSci, budz¹ce ponury lêk, os³abiaj¹cy ducha, skradaj¹c siê, jak widma nocne, szerzy³y
strach od s³onecznych gajów Krymu, a¿ po pustynne, tundr¹ poci¹gniête brzegi morza Bia³e-
go... Sia³y dreszcz mistyczny.
Antychryst przyszed³... szeptali ciemni ch³opi. Zguba, Smieræ idzie, zag³ada rodzaju
ludzkiego... Któ¿ z nas oprze siê? Kto zwalczy wroga Chrystusowego? Gorze nam! Gorze!
Z jêkiem i westchnieniami wpadali w bezw³ad, w rozpacz, odbieraj¹c¹ resztki si³ i mySli.
Wygl¹dali Archanio³a z ognistym mieczem kary i z tr¹b¹ z³ocist¹, wo³aj¹c¹ na s¹d ostateczny
przed koñcem Swiata.
We wsi, gdzie przebywa³ Grzegorz, dzia³o siê coraz gorzej.
6
Klasztor
255
Komisarze z biedoty , widz¹c przestrach i pokorn¹ obojêtnoSæ, zaczêli znêcaæ siê nad
ludnoSci¹. Targali za brody starców, ur¹gali sêdziwym wieSniaczkom. Porywali m³ode kobie-
ty i dziewczêta, poili je wódk¹, urz¹dzali z niemi orgje dzikie, rozpustne, obdarowuj¹c sztu-
kami barwnych perkalików, pstremi chustkami, wst¹¿kami.
Zgnêbione jednostajnem, ubogiem i nêdznem ¿yciem, kobiety szybko zrozumia³y swoj¹
sytuacjê. By³y po¿¹dane, wiêc mog³y wykorzystaæ to. Pozbawione trwa³ych zasad moralnych
wkrótce przesz³y cia³em i dusz¹ na stronê zwyciêzców.
Nowa klêska spad³a na wieS. Rozwiewa³y siê, jak opary nad ³¹kami, tradycje rodzinne,
stare, dobre obyczaje.
Obok chaty, zamieszka³ej przez Grzegorza Bo³dyrewa, sta³ dom niegdyS bogatego wieSnia-
ka, Filipa Kuklina.
Zupe³nie zrujnowany przez komisarzy wpad³ w rozpacz. Jedynem podtrzymaniem jego sta-
³a siê ¿ona, m³oda, rezolutna Darja. Nikogo siê nie obawiaj¹c, ur¹ga³a w³adzom, sypi¹c do-
sadne s³owa, niby z rogu obfitoSci
Urodziwa baba o Smia³ych oczach i bia³ych, równych zêbach wpad³a w oko sekretarzowi
rady wiejskiej. Pod jakimS zmySlonym pozorem zwabi³ j¹ do siebie i zatrzyma³ na hulankê
z muzyk¹, wódk¹, tañcami. Darja powróci³a do domu pijana, weso³a, rozbawiona.
Na wyrzuty i upomnienia mê¿a macha³a rêk¹ i powtarza³a:
Gwi¿d¿ê na ciebie i na nasze ¿ycie marne! Choæ krótko, a u¿yjê! Chcê ¿yæ dla siebie...
Zrozpaczony m¹¿ pobi³ j¹.
Darja tej¿e nocy uciek³a z domu. Pró¿no szuka³ jej zaniepokojony wieSniak. Zjawi³a siê po
trzech dniach i przynios³a ze sob¹ papierek, zatwierdzaj¹cy rozwód, otrzymany na jej ¿¹danie.
Kuklin poszed³ na skargê do rady wiejskiej.
Takie prawo! zawo³ali komisarze ze Smiechem. ka¿dy mo¿e siê rozwodziæ i ¿eniæ,
chocia¿by na przeci¹g jednego dnia. Nie masz teraz ¿adnej w³adzy nad ¿on¹! Je¿eli uczynisz
jej coS z³ego, w wiêzieniu zamkniemy... Teraz koniec z niewolnictwem kobiet! S¹ wolne
i równe nam!
Ch³op przekonywa³, namawia³, b³aga³ Darjê, aby powróci³a do domu.
Wolna jestem! odpowiedzia³a, b³yskaj¹c zêbami. Podoba mi siê nasz nowy sekre-
tarz. Za niego pójdê!
Wychodx lepiej za mnie! mrukn¹³ m¹¿.
Po raz drugi! zawo³a³a. Niema g³upich!
Kuklin chodzi³ ponury i milcz¹cy. Prze¿uwa³ jakieS mySli ciê¿kie. Wreszcie przesz³y one
w wybuch wSciek³oSci dzikiej, nieokie³znanej. Przy³apa³ niewiern¹, lekkomySln¹ ¿onê, zwi¹-
za³ i bi³ d³ugo, metodycznie, postêpuj¹c wed³ug m¹droSci narodowej: bij i s³uchaj, czy
oddycha; gdy przestanie, polej wod¹ i znów bij, aby czu³a i rozumia³a!
Przez dwa dni torturowa³ Darjê, a gdy zwolni³ j¹ od sznurów, pogrozi³ palcem i, chmurz¹c
czo³o, mrukn¹³:
Teraz mam serce lekkie. Mo¿esz iSæ... A pamiêtaj, je¿eli zaskar¿ysz, ubijê na Smieræ, i ¿a-
den komisarz, a nawet sam Lenin ciebie nie ochroni! Pamiêtaj!
Baba nie mySla³a o skardze. Sama siê z mê¿em za³atwi³a. Zdoby³a gdzieS flaszkê wódki,
domiesza³a do niej sublimatu i, ³asz¹c siê do mê¿a, rozradowanego z powrotu ¿ony, zmusi³a
go do wypicia.
Kuklin zmar³.
256
Darja, stawiona na s¹d, nic nie ukry³a, opowiedziawszy ze wszystkiemi szczegó³ami swoj¹
zbrodniê.
Usprawiedliwiono j¹, na mocy wyg³oszonej przez Lenina zasady, ¿e sprawiedliwoSæ pro-
letarjacka jest zmienn¹ i zale¿n¹ od okolicznoSci. Ta sama zbrodnia mo¿e byæ karana Smier-
ci¹ lub uznana za zas³ugê przed pracuj¹cym ludem.
Zosta³ zabity ku³ak , bogaty ch³op, drobny bur¿uj, uczyni³a to wolna kobieta, oddana
komunizmowi. Poczytywano jej to za zas³ugê i wypuszczono na wolnoSæ.
Grzegorz z przera¿eniem przygl¹da³ siê rozpuScie, otwarcie panosz¹cej siê na wsi. Komi-
sarze i przyje¿d¿aj¹cy agitatorzy umiejêtnie siali j¹ przez kobiety wiejskie, ciemne, ¿¹dne
zabaw i ³akome na stroje, wino i przysmaki.
Tresuj¹c je ³agodnemi sposobami, jak zwierzêta mySla³ m³ody in¿ynier, rozumiej¹c, ¿e
zarazê podstêpnie rzucono w podatne Srodowisko.
Z prawdziw¹ radoSci¹ opuszcza³ wieS, powracaj¹c do swojej komuny w To³kaczewie.
Tu znalaz³ te¿ groxne zmiany.
Z Moskwy przyszed³ dekret, wprowadzaj¹cy przymusowe nauczanie.
Starzy, niepiSmienni ch³opi i siwe staruchy, uwa¿aj¹ce alfabet za czarci wymys³, zmuszeni
byli uczêszczaæ do szko³y razem z dzieæmi i wnukami.
Przys³any z miasta nauczyciel komunista wySmiewa³ doros³ych, pozbawiaj¹c ich powagi
w oczach m³odzie¿y, wymySla³ brzydkiemi s³owami i pod niebiosa wychwala³ zdolnoSci ma-
³oletnich uczniów.
Z nauk¹ doros³ych wieSniaków jakoS nie sz³o i wkrótce mySl o natychmiastowem, na roz-
kaz z Kremlu, wykorzenieniu analfabetyzmu zosta³a porzucona. nauczyciel zwróci³ ca³¹ uwa-
gê swoj¹ i si³y na wykszta³cenie m³odego, pokolenia w duchu komunistycznym.
Dzieci przechodzi³y gruntownie, ucz¹c siê napamiêæ, nieskomplikowany zreszt¹ kate-
chizm komunistyczny, stanowi¹cy podwalinê nauki; bardzo powolnie i opieszale zdobywa³y
sztukê pisania i czytania oraz rachunku najprostszego, odrabiaj¹c zadania kred¹ na Scianach
z braku tablic. Poniewa¿ w To³kaczewie nie znalaz³o siê wolnego budynku na szko³ê, urz¹-
dzono j¹ wiêc w starej, wal¹cej siê szopie.
£awek nie by³o, wiêc uczniowie siedzieli na pod³odze, w ko¿uchach i dziurawych butach
filcowych, marzn¹c i coraz czêSciej zapadaj¹c na zdrowiu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]