[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prowadzić ognia artyleryjskiego, niech podadzą współrzędne!
O wiele gorsza była dla nich całkowita bezradność wobec żołnierzy,
którzy schronili się pod ścianami bunkra. Nie było strzelnic, przez
które mogliby wyrzucać granaty i w ten sposób powstrzymać atakujących.
Mogli tylko czekać na dalszy rozwój wypadków. Kramer i Graf podczołgali
się do lufy pierwszego działa, osadzonej w stalowej płycie strzelnicy
bunkra. Przytwierdzili mały ładunek kumulacyjny i uruchomili zapalnik.
Siła eksplozji była tak wielka, że wcisnęła całą płytę z działem do
wnętrza i odrzuciła żołnierzy, którzy się tam znajdowali, na tylną
ścianę. Dwaj z nich zginęli na miejscu, trzeci rzęził, śmiertelnie
ranny. Działo wyrwane z oprawy zablokowało drzwi do kabiny telefonicznej,
gdzie dwaj żołnierze, choć przeżyli wybuch, nie mieli szans, żeby się
wydostać.
- Wszyscy na dół! Na dół - sierżant Poncelet wyciągnął pistolet z kabury,
gotów strzelać do żołnierzy niemieckich, którzy lada moment mogli
się ukazać w wielkiej dziurze, jaka powstała po wyrwanym dziale.
Zbiegli schodami na niższą kondygnację. Tam zamknęli pierwsze pancerne
drzwi i zaczęli budować ścianę barykady, ustawiając szyny jedna na
drugiej. Efekt wybuchu zaskoczył Niemców. Liczyli, że zniszczą działo,
ale nie spodziewali się, że w bunkrze powstanie wyłom tak duży, że będą
mogli dostać się przezeń do środka. Stracili kilkadziesiąt sekund, zanim
zdecydowali się na wejście. Dobiegli do klatki schodowej prowadzącej na
dół. Któryś zaczął strzelać na oślep. Pociski nie mogły zrobić krzywdy
Belgom, chronionym przez pancerne drzwi, ale dały im znać, że niemieccy
żołnierze lada moment znajdą się na dole. Przerwali więc układanie worków
i drugiej barykady z szyn, co mogło potrwać kilka minut. Zamknęli tylko
zasuwy drugich pancernych drzwi i schronili siÄ™ w tunelu prowadzÄ…cym
do magazynu amunicji. Niemcy ostrożnie zeszli na dół po metalowych
schodach, które oplatały szyb windy dowożącej pociski do dział. Było
cicho. Dotarli do pancernych drzwi, za którymi nie słyszeli żadnych
odgłosów. Ustawili kilogramowy ładunek trotylu wyposażony w zapalnik
czasowy i pobiegli schodami na górę. Eksplozja wyrwała z zawiasów
pierwsze pancerne drzwi, rozerwała zaporę z szyn. Gdyby za nimi były
worki z piaskiem, wytraciłaby pewnie swą siłę, lecz napotykając pustkę,
uderzyła w drugie pancerne drzwi, już za słaba, aby je wyrwać. Wywaliła
tylko zasuwy z takim impetem, że wbiły się w betonową ścianę,
pozostawiając na niej swój odcisk. Wejście do podziemnego systemu było
otwarte. Niemieccy komandosi nie przewidzieli jednak, że podmuch wybuchu
pójdzie także w drugą stronę i zniszczy metalową klatkę schodową. Gdy już
w liczniejszej grupie wrócili do bunkra, aby ponownie zejść na dół,
zobaczyli pokrzywione słupy stalowe i skręcone stopnie, które zamknęły
szyb prowadzący do podziemnego tunelu. Usunięcie tej barykady było
niemożliwe. Ale najważniejszy cel osiągnęli: trzy działa bunkra
Maastricht 2", oznaczonego na ich mapach jako obiekt nr 18, zostały
zniszczone! Jeszcze tylko działa z Maastricht 1" mogły zagrozić
niemieckim czołgom. W pobliżu tego bunkra o 4.25 wylądował szybowiec
pilotowany przez kaprala Suppera. Do celu pierwszy dotarł sierżant Peter
Arent. Przymocował do pancernej osłony działa mały ładunek kumulacyjny,
wbił trzpień uruchamiający zapalnik i odskoczył na bok. Eksplozja nie
była tak silna, jak w bunkrze Maastricht 2", lecz unieruchomiła działo i
zabiła jednego z belgijskich żołnierzy. Dopiero wybuch dużego, 50-
kilogramowego ładunku kumulacyjnego całkowicie zniszczył bunkier, choć
jego załoga zdążyła zbiec na dół i znalezć korytarz prowadzący do
magazynu amunicji. Wybuch ładunku założonego na szybie wentylacyjym
bunkra Vice 1", oznaczonego przez Niemców numerem 26, wypłoszył załogę,
która przerwała ogień i uciekła na dół, gdzie się zabarykadowała.
Niedaleko żołnierze z szybowca nr 8, który wylądował tuż obok pancernej
kopuły nr 31, usiłowali zniszczyć ją za pomocą dużych ładunków
kumulacyjnych, które wykazały swoją śmiercionośną moc w innych bunkrach.
Jednak w tym przypadku im się nie powiodło. Pierwsza eksplozja nie
przebiła pancerza. Zawiódł też drugi ładunek. Dopiero eksplozja
kilogramowej miny trotylowej podłożonej pod lufy dział wystające z kopuły
wyłączyła je z akcji. Dochodziła godzina 5.00 i już po półgodzinnej walce
70 komandosów przeciwko fortecy obsadzonej przez 780 żołnierzy było
wiadomo, że wyprawa oddziału Granit" zakończyła się sukcesem. Bunkry
Maastricht 1" i Maastricht 2" - całkowicie zniszczone; załoga Vise 1",
przepłoszona, zabarykadowała się na dole i nie miała ochoty powracać na
stanowiska; bunkra Vise 2" nie atakowano, gdyż jego działa, skierowane
na południe, nie mogły wyrządzić krzywdy niemieckim kolumnom pancernym;
kopuła nr 31 z dwoma działami kal. 75 mm - uszkodzona i wyłączona z
akcji. Większość dział potężnej fortecy została zniszczona lub ich załogi
zmuszono do porzucenia swoich stanowisk bojowych. Walczyła jeszcze kopuła
nr 23 i kopuła główna, wielka, o średnicy 6 metrów, uzbrojona w
największe działa kał. 120 mm. Dopóki funkcjonowała, ruch niemieckich
kolumn pancernych był bardzo zagrożony, jednak zniszczenie jej było
nadzwyczaj trudne. Jej pancerz o grubości 43 mm składał się z dwóch
warstw stali przełożonych betonem. Po raz pierwszy Niemcy mieli się
przekonać, że taka konstrukcja jest najbardziej odporna na wybuchy
ładunków kumulacyjnych. Załoga obrońców ostrzeliwała się, wystawiając
lufy karabinów przez szczeliny obserwacyjne. W ten sposób zginął pierwszy
z belgijskich jeńców, prawdopodobnie szeregowy Haug z obsady
przeciwlotniczego karabinu maszynowego. Komandosi posłużyli się kilkoma
jeńcami, za którymi, jak za tarczą, usiłowali zbliżyć się do kopuły z
działami 120 mm. Udało im się to, choć 50-kilogramowy ładunek
kumulacyjny, położony tuż nad lufami, nie przebił pancerza. Dopiero
wybuch trotylu podsuniętego pod lufę uszkodził działo i spowodował
wycofanie się załogi, ale na krótko. Wkrótce też Niemcy wyłączyli z akcji
wysuwaną kopułę nr 23, choć dwa duże ładunki kumulacyjne nie przebiły jej
pancerza. Komandosi, bezradni wobec niezniszczalnej kopuły, wezwali na
pomoc bombowce nurkujące. Jedna z bomb eksplodowała o metr od kopuły, nie
czyniąc krzywdy załodze, jednak wybuch tak przestraszył belgijskich
żołnierzy, że zamknęli kopułę i nie podnieśli jej do końca walki.
Major Jottrand nie zdawał sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja.
Uważał, co prawda, że na terenie fortecy wylądowało co najmniej
kilkuset niemieckich żołnierzy, jednak meldunki z bunkrów pozwalały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]