[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na poly z zazdroscia, na poly ze smutkiem.
-Bedziesz z tego zadowolona. Ciekawe, czy podjalby sie podobnej pracy dla nas, w
Bendenie?
-Jestem pewna, ze tak, jak tylko znajdzie czas. Nasz mlody czlowiek zebral wiecej
zamowien, niz jest w stanie wykonac.
-Gdyby udalo mu sie skonczyc przed... och, wracaja przysiegli. Dwanascioro mezczyzn i
kobiet, wybranych losowo sposrod widzow przez ciagniecie slomek, wysluchalo wszystkich
dowodow. Sedziami byli Tashvi, Bridgely i Franco. W sali zapanowala cisza tak pelna
napiecia, ze przypadkowe kaszlniecie zostalo natychmiast stlumione.
Trzej gwalciciele zostali uznani winnymi popelnionych czynow, a trzech innych skazano za
wspoludzial, gdyz pomagali przytrzymywac ofiary. Kara za gwalt na ciezarnej byla
natychmiastowa kastracja. Pomocnicy dostali po czterdziesci batow, wymierzonych przez
poteznie zbudowanych parobkow z Telgaru.
-Maja szczescie, ze Nici jeszcze spadaja - powiedziala Zulaya do Ireny, Pani Thei i K'vina. -
Bo przywiazano by ich na dworze podczas Opadu.
Thea zadrzala mimo woli.
-Pewnie dlatego w kronikach naszej Warowni odnotowano tak niewiele przypadkow gwaltu.
-Trudno sie dziwic - K'vin zalozyl noge na noge. Zulaya zauwazyla te pozycje obronna i
kaciki jej ust zadrgaly z rozbawienia. Odwrocil sie. Ta kobieta nieomal wiwatowala na glos,
gdy ogloszono wyrok.
-Nie mozecie mi tego zrobic! - ryknal jeden ze straznikow, gdy z opoznieniem zrozumial
sens wyroku. Byl dowodca ludzi stacjonujacych na przejsciu przy wschodniej granicy.
Pozostali oskarzeni oniemiali, poruszajac ustami w bezslownym protescie. Morinst tak
wrzeszczal, ze zagluszal ich zupelnie, jesli w ogole odwazyli sie mowic. - Zaden z was nie
jest moim Lordem! - zaatakowal trzech sedziow. - Nie macie prawa!
-A ty nie miales prawa gwalcic ciezarnej kobiety!
-Ale Chalkina nawet tu nie ma! - mezczyzna wyrywal sie z rak straznikow.
-Obecnosc Chalkina nie wplynelaby na bieg procesu, ani na tresc wyroku - ucial Tashvi.
-Powinien byc tu! - krzyczal Morinst.
-Byl zaproszony - odparl Tashvi obojetnie.
-On musi wiedziec. Nie wolno wam nic robic, jak on nie wie. Ja zem sie z nim umawial.
-Na gwalty, tortury i hanbienie ludzi? - spytal Bridgely glosem az nazbyt cichym.
Morinst zacisnal usta. Wyrywal sie jeszcze, gdy prowadzono go do wyjscia. Tam czekala
go kara. Nie mial szans na ucieczke. Pozostali dwaj mezczyzni byli zbyt oszolomieni, by
bronic sie gdy ich prowadzono do szpitala, gdzie przeprowadzono operacje. Reszte
winowajcow wyprowadzono na zewnatrz, a publicznosc pociagnela za nimi, by sie
przygladac batozeniu.
Gdy i to sie dokonalo, zabrano gwalcicieli do szpitala, by opatrzyc ich rany, a obserwatorzy
wrocili do jaskini. Choc nie byla to swiateczna okazja, poza tym, ze zatriumfowala
sprawiedliwosc, podano obfity posilek. Wszyscy zaczeli najpierw rozgladac sie za winem.
-Byles wspanialy, M'shallu - powiedziala Irena, gdy podszedl do nich jej towarzysz z nowo
otwartym buklakiem bendenskiego wina. - Badz tak mily, nalej mi troche, choc zdaje mi sie,
ze ty bardziej potrzebujesz napitku, niz ja. To milo, ze Bridgely nam je dostarczyl - zwrocila
sie do Zulayi.
-Chyba wszyscy powinnismy sie napic - zauwazyla Pani Telgaru, spogladajac na trzy
poszkodowane, z wielkim entuzjazmem swietujace rezultat procesu. Nalezy im sie to.
-Co robimy dalej?
-No coz, przed nami drugi proces. Mam nadzieje, ze pojdzie rownie gladko - odpowiedzial
M'shall.
-Chodzi mi o te kobiety - wskazala na nie dlonia.
-Ach, o nie. Mowia, ze chca po prostu wrocic do domow. Nie pozwola Chalkinowi ich
przejac podczas swojej nieobecnosci - odparl i skrzywil sie. - Niektore wlasciwie nie maja
do czego wracac. Zbiry Chalkina spalily wszystko, co sie dalo, a reszte zrownaly z ziemia.
Zdaje mi sie, ze dopiero sniezyca przeszkodzila w dalszych zniszczeniach. Ale - grymas na
jego twarzy przeszedl w usmiech - podziwiam tych ludzi. Ta ziemia nalezy do nich i teraz o
tym wiedza. Nastepnym razem beda smielsi, jesli ktos zechce ich zastraszyc; zaczyna im
wracac poczucie godnosci. Poprosili tez o przeszkolenie dla zalog naziemnych.
-No tak, dopiero strata sprawia, ze zaczynamy cenic to, co mamy -stwierdzila Thea. - Jesli
chodzi o bardziej przyziemne sprawy, pewnie bedziemy mogli dostarczyc im rozne rzeczy
codziennego uzytku. Ktos sie juz tym zajmuje? - rozejrzala sie wokol. - Wiecie, jakie sa
potrzeby?
-Wlasciwie tak - Zulaya kiwnela glowa, wskazujac na Irene. - Mamy trzysta czterdziesci
dwie osoby, a raczej trzysta czterdziesci trzy, wliczajac tego wczesniaka. Milo z twojej
strony, ze zaofiarowalas sie z pomoca, Theo.
Thea glosno wciagnela powietrze.
-Ja tez na nowo przeczytalam Karte i przypomnialam sobie, jakie sa moje obowiazki wobec
ziomkow. Nie wiecie przypadkiem, ilu jeszcze tych biedakow zostalo w Bitrze?
-Trudno powiedziec, czy Chalkin sfalszowal wyniki ostatniego spisu ludnosci, ale podobno
jest tam 24.657 mieszkancow - pospieszyl z odpowiedzia M'shall.
-Naprawde? - zdziwila sie Zulaya.
-Wez pod uwage, ze Bitra jest bardzo mala i nie ma zadnego przemyslu, poza lesnictwem
w niewielkiej skali. Wydobycie zaspokaja tylko miejscowe potrzeby. Pracuja tam jakies
zaklady tkackie, ale nie stanowia konkurencji dla Keroonu ani Bendenu.
-Jest jeszcze hazard - prychnela z niesmakiem Thea.
-Tak, to glowny przemysl Warowni Chalkina.
-No coz, w tej rozgrywce przegral - podsumowala Zulaya.
-Jestes tego pewna? - dopytywal sie jej partner.
Drugi proces byl niemal odprezajacy. Gardner ponownie reprezentowal siedmiu straznikow
oskarzonych o "domniemane spowodowanie powaznych obrazen cielesnych i smierci"
pieciorga niewinnych mezczyzn i kobiet.
Znow przekonywal, ze ludzie ci tylko wykonywali rozkaz, by "wszelkimi sposobami
powstrzymac" kazdego, kto chcialby przekroczyc przejscie graniczne Warowni Bitra,
domniemanego miejsca zamieszkania. Jednak uznano, ze oskarzeni zastosowali nadmiernie
surowe srodki, w wyniku ktorych poniosly smierc osoby, ktorym odmowiono prawnie
przyslugujacego im prawa do przekroczenia przejscia, oraz zapisanego w Karcie
zasadniczego prawa do swobodnego poruszania sie.
Pozniejsze okaleczenie i torturowanie siedmiu osob, twierdzil oskarzyciel, nie zawieralo sie
w poleceniu by "powstrzymac je wszelkimi sposobami". Chalkin nie mial prawa odbierac
zycia gospodarzom bez koniecznego powodu oraz procesu sadowego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]