[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez Mastersa. March patrzył na to z boku i głośno chwalił jej zręczność.
- Dom będzie podobny do altany w maju - stwierdził. - Na Royal Crescent tłumy przyjdą oglądać wiosnę, a ciotka
Edith będzie pobierać opłaty za zwiedzanie.
43
- To niewykluczone - zgodziła się Alison. - Zatem mianuję cię przewodnikiem, milordzie.
- Z radością przyjmuję na siebie ten obowiązek. Panie i panowie, spójrzcie proszę w prawo, a zobaczycie
niezwykłą plamę purpury, najwspanialszy ze wspaniałych okaz kwitnącego nocami kosmatka zwyczajnego.
Pojmany w niewolę przez nieustraszonych piratów, został przywieziony na naszą wyspę, opromienioną chwałą
królewskiego majestatu, specjalnie po to, byście mogli, dostojni zebrani, podziwiać jego piękno i aromat w
gościnnych progach tego czcigodnego domostwa. W bibliotece proszę zwrócić uwagę na kiście cętkowanej
gloriflory, która w myśl legendy...
Tu hrabiemu zabrakło tchu. Alison przerwała pracę, by nagrodzić jego wysiłek oklaskami.
- Mam nadzieję, że bierzesz udział w posiedzeniach Izby Lordów, panie - powiedziała, obrzucając go wyjątkowo
ciepłym spojrzeniem. - Szkoda byłoby pozbawiać naród korzyści z takiej elokwencji.
March sprawiał takie wrażenie, jakby patrząc na nią, przez dłuższą chwilę nie mógł odzyskać tchu. Wreszcie się
uśmiechnął, ale nieszczerze. Znowu, pomyślała Alison smutno. Oczy Marcha znowu zaszkliły się jak ścięte lodem
i nabrały odcienia butwiejących liści. Ale jego głos zachował lekki ton.
- Naturalnie, że biorę udział. Bądz co bądz, jest to mój obowiązek.
- Ach, tak - powiedziała cicho Alison. - Obowiązek.
- Rozważałem jednakże - ciągnął March wciąż tym samym tonem - możliwość wstąpienia do cyrku, uważam
bowiem, że te dwie drogi nie są rozbieżne. Pozwól, że ci pomogę, pani.
Sięgnął po ciężką czarę, którą Alison właśnie zapełniła pierwiosnkami i żółtymi narcyzami. Postawił gotowe do
wyniesienia naczynie na drugim stole. Potem podał jej wskazaną wiązankę, przy okazji podchodząc bliżej. Alison
wzięła już następne naczynie.
- Czy masz, pani, pomysł, gdzie to wszystko pomieścić? - spytał.
Alison roześmiała się niepewnie.
- Prawdę mówiąc, nie. Lady Edith zawsze dba o świeże kwiaty w domu, więc trzeba się dobrze zastanowić, co
zrobić z dodatkową dostawą, tym bardziej że to chyba cały inspekt. Ale mój ojciec mawiał, że piękna w domu
nigdy nie jest za wiele, więc na pewno znajdziemy odpowiednie miejsca.
March odwrócił się do niej. Miał bardzo zagadkowy wyraz oczu.
- Kochała pani ojca. - Było to właściwie pytanie, na które Alison zareagowała uniesieniem brwi.
- Naturalnie. Darzyłabym go bardzo głębokim uczuciem, nawet gdyby nie był moim ojcem i tylko po prostu
pastorem z Ridstowe. To był wyjątkowo serdeczny człowiek.
- Rozumiem. - March przysunął do siebie następną stertę kwiatów, nieostrożnie jednak, więc kilka z nich
ześlizgnęło się z blatu. Chciał je przytrzymać, a że Alison próbowała tego samego, znalazła się nagle tuż przy nim.
Zapomniane kwiaty upadły na podłogę. March położył jej dłonie na ramionach. Przeniknął ją gorącym, złocistym
spojrzeniem i nagle przywarł do jej ust, chciwie i zaborczo. Alison oddała pocałunek z pasją, która nią wstrząsnęła.
Rozchyliła wargi. Gdy położył jej dłonie na plecach i przyciągnął ją do siebie, mocno się w niego wtuliła. Całe jej
ciało było jednym wielkim pragnieniem. Tymczasem March znaczył pocałunkami gorący szlak na jej policzku,
krzywiznie szyi, gardle. Alison bezwiednie wsunęła mu palce we włosy i odchyliła głowę, upajając się dotykiem
jego warg w miejscu, gdzie czuła gwałtowne pulsowanie krwi. Wypełniały ją trwożne uczucia, jakich dotąd nie
znała. Nie sądziła nawet, że może tak pożądać. Bała się, że zabraknie jej powietrza, że się udusi.
March niecierpliwie pociągnął za troczki u kołnierzyka. Alison podniosła rękę do szyi, żeby mu pomóc. Drgnęła
niespokojnie, czując dłoń wdzierającą się pod stanik sukni, ale gdy March odsunął jeszcze cienką koszulkę i
dotknął nagiej piersi, raptownie znieruchomiała. Nie! - krzyknął w niej jakiś głos. Co to, to nie! Tak nie wolno. To
[ Pobierz całość w formacie PDF ]