[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A co ty stawiasz, kobieto?
Valeria wybuchła śmiechem.
 Wiem, co chciałbyś, żebym postawiła, Conanie.
 Czy Emwaya nauczyła cię sztuki czytania myśli?
 Conanie, niektóre twoje myśli są tak oczywiste, że dziecko by je odgadło. Ja już jestem sporo
starsza!
 O, tak  odparł Conan wodząc wzrokiem po nagim ciele Valerii. Zapewne każdy mięsieo bolał ją
jak przypalany żelazem, ale nic nie było widad na czystej skórze.  Szkoda, że nie możesz mnie
zastąpid w taocu  ciągnął.  Lepiej taoczysz, a w tym ubraniu zamroczyłabyś lepszego niż Aondo.
 Już to zrobiłam  rzuciła Valeria.  A może zapomniałeś, że ci ludzie uważają taniec bębna za
męską magię? Nie uznaliby mojego taoca za żart, to pewne.
Conan zrobił niegrzeczną uwagę, proponując, dokąd Ichiribu mogą pójśd, jeśli się im nie spodoba.
Emwaya nie zrozumiała jego słów, ale ton głosu był jednoznaczny. Podniosła brwi, ale nie mogła
powstrzymad śmiechu.
W koocu Valeria, śliska jak węgorz od wonnych olejków, przysnęła na swej macie. Kobiety Ichiribu
odeszły. Conan usiadł koło Valerii i położył rękę na jej włosach. Valeria przekręciła się sennie i z na
wpół przymkniętymi oczami uszczypnęła go. Cofnął dłoo udając gniew.
 Ech, niech będzie po twojemu, kobieto. A już myślałem, że obchodzi cię, co się ze mną jutro
stanie! Valeria przygryzła wargi.
 Uwierzyłbyś, gdybym powiedziała, że naprawdę mnie obchodzi?
 Każdy, kto wierzy kobiecie, zasługuje na większe cięgi niż dostałem.
 To nietrudno załatwid, Conanie.
Cymeryjczyk usiadł na swojej macie i ściągnął buty.
 Jutro wieczorem będziemy pid do pózna i długo śmiad się z tych obaw. Dziś chcę się dobrze
wyspad.
Valeria już spała, zanim Cymeryjczyk zdążył się położyd. Kiedy tak leżeli, odległy pomruk burzy
przerodził się w gniewne bębnienie deszczu o dach.
Najpierw niebo przesłoniły chmury, a kiedy Ryku prześlizgiwał się przez mrok na spotkanie
Chabano, spadł deszcz.
W taką noc nie musiał bad się zdemaskowania, chyba że przez czary kapłanów. Na naturalnych
wrogów wystarczał deszcz, a Najwyższy Kapłan powinien go chronid przed ciekawością podwładnych.
Jeśli tego nie zrobi, albo jeśli szaman Dobanpu wetknie tu swój nos, nadzieje Ryku na spełnienie
ambicji skooczÄ… siÄ™, zanim na dobre siÄ™ zacznÄ….
Ryku wmawiał sobie, że jego posępny nastrój jest skutkiem deszczu, a nie ostrzeżeniem duchów.
Nagle błyskawica rozświetliła niebo, ukazując potężną postad stojącą przy drzewie. Postad była tak
ogromna, że nie wiadomo, kto kogo podtrzymywał  drzewo wojownika czy odwrotnie.
 Chwała, Chabano. Szybko przyszedłeś.
 Twoja wiadomośd przyszła na czas, zatem jestem. Mów.
 Mam dobre wieści. Mogę obiecad większą pomoc dla Kwanyjczyków&
 Nie znajdziesz między nami miejsca za Same obietnice, Ryku.
 Wcale tego nie chcę. Kazałeś mi mówid, to mówię.
 Głośno śpiewasz jak na małego ptaszka.
 Miodojad też głośno śpiewa, i dzięki temu niedzwiedz go słucha. Chabano warknął jak
niedzwiedz, ale uciszył się zaraz, by wysłuchad tłumaczenia Ryku, czego chce Najwyższy Kapłan i co
przyrzeka.
 Moi szpiedzy wśród Ichiribu nie przysięgali posłuszeostwa Ludziom Bogom  powiedział w
koocu Chabano.
Ryku pomyślał, że przysięgi szpiegów nadają się tylko na pokarm dla skrzydlic, ale głośno
powiedział:
 Czyż nie mogą złożyd takiej przysięgi? Jeśli są na tyle sprytni by byd twymi szpiegami, wiedzą, że
Ludzie Bogowie nie życzą zle Kwanyjczykom.
 Ja sam tego nie wiem  odparł Chabano.  A może powiesz, że brak mi sprytu?
Ryku uznał, że cokolwiek by teraz powiedział, mogłoby to byd jego ostatnim słowem. Wzruszył więc
tylko ramionami.
Chabano zaśmiał się tak donośnie, że zagłuszył deszcz, dorównując grzmotom.
 Nie wiem dużo o Ludziach Bogach  powiedział wreszcie.  Ale ty mi wszystko powiesz,
prawda?
Ryku skinął głową.
 Cieszę się. A moi szpiedzy mnie złożyli przysięgę, więc będą posłuszni, nawet jeśli to ma pomóc
Ludziom Bogom. Wiedziałeś o tym?
Ryku przyznał, że nie.
 Zatem musisz się nauczyd o Kwanyjczykach tyle, ile ja o Ludziach Bogach. A może i więcej.
Pamiętaj o tym i uważaj, co mówisz, kiedy spotkamy się następnym razem.
Ryku gotów był przyrzec uroczyście, że tak postąpi, ale zorientował się, że przyrzekałby ciemności.
Chabano zniknął bezszelestnie jak kobra, chociaż bardziej przypominał szukającego miodu
niedzwiedzia.
X
Zielone wzgórza zachodniego brzegu Jeziora Zmierci już dawno połknęły słooce. Teraz posrebrzone
księżycem chmury zakrywały gwiazdy. W stronę wyspy Ichiribu wiał wiatr, na razie słaby, ale niosący
zapowiedz nawałnicy.
Na szczycie najwyższego na wyspie wzgórza, stojąc po jednej stronie tanecznego bębna, Conan
bacznie przyglądał się stojącemu naprzeciwko Aondo. Obaj mieli na sobie jedynie przepaski na biodra
i skórzane pasy na kostkach i nadgarstkach, a ich twarze przybrały wyraz determinacji. Zwłaszcza
Aondo starał się to pokazad. Conan wyglądał normalnie, czyli, jak mówili wśród widzów, tak samo
groznie jak zawsze.
 Wyglądasz, jakbyś był gotów wyzwad samych bogów, gdy tylko dadzą ci cieo powodu 
powiedziała mu niegdyś pewna kobieta w odległym kraju. To miał byd z jej strony komplement,
chociaż należała do tych, którzy wątpią w istnienie bogów,
Niewiara Conana była innego rodzaju. Wątpił we wszystko, co kapłani mówili o bogach; czekał, aż
bogowie sami przemówią. Ale że dotąd milczeli, uznał to za wystarczający powód, by polegad tylko na
swoich umiejętnościach i sile.
Twarz rozjaśniła mu się nieco, gdy tak przyglądał się Aondo. Olbrzymi Ichiribu nie mógł pochwalid
się błyskotliwym rozumem; wyglądał na powolnego jak stojący w bagnie bawół, ale to było
zwodnicze. Conan widział w poprzednich próbach, jak potrafi byd szybki. A nade wszystko Aondo znał
sztukę taoca na bębnie od dziecka, podczas gdy życie Conana  teraz również Valerii, niech ją diabli!
 zależało od tego, czy zdoła nauczyd się go w ciągu najbliższych chwil.
Conan dał spokój obserwacji Aondo i zaczął przyglądad się bębnowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire