[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kratki, a do moich dbanie o ich zdrowie psychiczne, kiedy już tam są.
I w przypadku Fitzgeralda nie chcę popełnić żadnego błędu. Nie chcę
zobaczyć swojego nazwiska w  Times - Picayune" w jakimś
krytycznym artykule o tym, jak to szef irlandzkiej mafii dostaje
specjalne przywileje. Albo że jest dyskryminowany.
- Tak, rozumiem. Popytam. OddzwoniÄ™ do ciebie, kiedy czegoÅ›
siÄ™ dowiem.
- Dasz radÄ™ jeszcze dzisiaj?
Peggy nie odpowiedziała od razu i Hayley zaczęła się pocić
jeszcze obficiej.
- Nie wiedziałam, że ocena stanu psychiki Fitza to taka pilna
sprawa - odezwała się w końcu przyjaciółka.
- Wcale nie jest pilna. Chciałam tylko wpisać swoje uwagi do
jego akt i pozbyć się ich wreszcie z biurka.
- Aha. No dobrze. Zobaczę, co uda mi się załatwić dzisiaj, ale
raczej nie spodziewaj się mojego telefonu wcześniej niż jutro albo we
czwartek.
- Dobrze, nie pali się. I dziękuję. Masz u mnie drinka. Cześć.
- Cześć, Hayley.
Gdy odwiesiła słuchawkę, drżały jej ręce. Nie zwykła kłamać i
czuła się fatalnie. Ale przynajmniej dowie się tego, co musi wiedzieć.
Sloan wdusił przycisk na słupku i na żądanie metalicznego głosu,
który się w odpowiedzi na sygnał odezwał, podał swoje personalia.
Kiedy otworzyła się brama, wjechał bez specjalnego entuzjazmu na
teren kompleksu penitencjarnego Poquette. Niewiele sobie obiecywał
po rozmowie z Billym.
Hayley Morgan, nie zalecając przeniesienia, bardzo mu podpadła,
nietrudno więc było przewidzieć, jak zareaguje na jej prośbę o
umożliwienie widywania się z synkiem.
Zaparkował swojego jeepa cherokee na jednym z miejsc
postojowych wydzielonych dla gości, wysiadł, notując w myślach, że
skwar jest coraz większy, i poszukał wzrokiem samochodu Hayley na
zarezerwowanej dla personelu części parkingu. Wiedział od chłopców
Billy'ego, że jezdzi srebrnym fordem taurusem i znał jej numer
rejestracyjny, ustalił więc bez trudu, że Hayley już tu jest. I czeka na
niego, bo umówili się, że wpadnie do niej po widzeniu z Billym.
I jeśli będzie musiał jej zakomunikować, że Billy powiedział:
 Nic z tego, żadnych widzeń z dzieciakiem", to... Cholera, choćby
wychodził ze skóry, żeby go przekonać, Billy na pewno tak powie.
Z nadzieją, że Irlandczyk wstał dzisiaj jednak prawą nogą, on zaś
znajduje się w szczytowej formie, jeśli chodzi o siłę perswazji, Sloan
ruszył przez zakurzony parking w kierunku brudnego, ceglanego
czworokÄ…ta Poquette.
Otworzył frontowe drzwi i fala dusznego, stęchłego powietrza
uderzyła go w twarz. Zżymając się po raz nie wiadomo który, że
musiał tu dzisiaj przyjechać, wyłożył na tacę klucze i garść drobnych
monet, i przeszedł przez bramkę wykrywacza metali.
Dyżurny strażnik kiwnął głową, że wszystko w porządku. Sloan
zgarnął swoje rzeczy z tacy i skierował się do dyżurki, usiłując bez
powodzenia wyrzucić z pamięci obraz zmieniającej się twarzy Hayley,
kiedy usłyszała od niego, że jej synek został porwany.
Ta twarz stała mu przed oczami od samego rana. W jednej
sekundzie chłodny spokój wyparła z niej udręka.
Patrząc, jak blednie, jak jej oczy wypełniają się przerażeniem,
czuł się podle. Fakt, że bierze udział w tym, co spotyka ją i jej
dziecko, napawał go obrzydzeniem. Gdyby to od niego zależało,
dawno oddałby jej chłopca.
Ale o tym nie było mowy.
Odetchnął głęboko i spróbował sobie wmówić, że wykonuje tylko
swoje obowiązki. Zwykle to pomagało.
Ale nie tym razem. Pewnie dlatego, że Hayley Morgan nie
przypomina w niczym żadnej z kobiet, z którymi, pracując dla
Fitzgeralda, miewał dotąd do czynienia. Była inteligentna, kulturalna
i...
I, co tu ukrywać, podobała mu się jak żadna do tej pory kobieta.
Fizycznie, i nie tylko.
Miała w sobie coś, jakiś hart ducha czy może wewnętrzną siłę, co
mu imponowało. Zdenerwowana i przerażona, bliska łez, wzięła się
jednak w garść i najlepiej jak mogła stawiła czoło sytuacji.
Podobała mu się ta siła, podobało mu się... Tam, do diabła, nie ma
sensu definiować tego, co go w niej pociąga. Jest dla niej śmieciem i
zaprzątanie sobie głowy takimi myślami to zwyczajna strata czasu.
Podał w dyżurce swoje nazwisko i przedstawił się jako prawnik
Williama Fitzgeralda. Strażnik wpisał go do książki wizyt i
wprowadził do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie inny strażnik kazał
mu opróżnić kieszenie.
- A to po co? - spytał, kiedy Sloan położył na stole miniaturowy
dyktafon.
- Mam zwyczaj rejestrowania swoich rozmów z klientami.
Strażnik poddał dyktafon dokładnym oględzinom, wyjął i włożył
z powrotem kasetę, sprawdził, czy we wnęce na baterie nie ma czegoś,
co nie powinno się tam znalezć.
Kiedy odłożył aparat z powrotem na stół, Sloan odetchnął
swobodniej. Nigdy jeszcze do tego nie doszło, ale zawsze istniało
ryzyko, że któryś z tych facetów zwróci kiedyś uwagę na dodatkowy
klawisz.
- Proszę stanąć twarzą do stołu i położyć ręce na blacie - polecił
strażnik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire