[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żyć, że wygląda na zmęczonego.
Pózniej starannie omijała go wzrokiem, choć tak
naprawdę nie było to konieczne, bo ostentacyjnie ją
Diana Palmer 105
ignorował. Przez cały czas rozmawiał z Justinem o inte-
resach, a po skończonym posiłku od razu wstał i wyszedł.
Na odchodnym rzucił Abby spojrzenie, od którego
przebiegły ją dreszcze. W jego oczach dostrzegła z tru-
dem tłumiony gniew oraz coś, czego nie potrafiła
nazwać. Zabolało ją, że Calhoun zachowuje się tak, jakby
na nią spadała cała wina za to, co wydarzyło się przed
południem.
Hej, głowa do góry pocieszył ją Justin, gdy
usłyszeli odgłos zamykanych drzwi wejściowych.
Sam widzisz, co się dzieje szepnęła. Nawet się
do mnie nie odzywa.
Justin zaciągnął się głęboko papierosem. Przez smugę
dymu obserwował jej zasmuconą minę, a potem powie-
dział:
Widocznie ma dzisiaj kiepski dzień. Ze mną też nie
chciał rozmawiać. Gdy próbowałem go zagadnąć, gapił
się w okno i udawał, że nie słyszy. W końcu wziął ode
mnie papierosa i wyszedł na dwór.
Papierosa? Przecież od lat nie pali!
Widocznie postanowił nadrobić zaległości, bo zdą-
żył już wypalić całą paczkę. Posłuchaj, Abby ciągnął,
zmieniając ton męczy mnie napięcie, które między
wami wyczuwam. Albo sama powiesz mi, o co chodzi,
albo wyduszę to siłą z Calhouna. Uprzedzam, że jeśli
trzeba będzie mu przyłożyć, to przyłożę. Kocham go,
w końcu to mój brat, ale mam już dość tej zabawy w kotka
i myszkÄ™.
Słowa Justina nie wróżyły niczego dobrego. Abby
106 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
z trudem przełknęła ślinę; doskonale wiedziała, że nie
ma z nim żartów. Był niesłychanie opanowanym czło-
wiekiem, lecz jeśli już komuś udało się wyprowadzić
go z równowagi, stawał się nieobliczalny. Nie chciała,
żeby niezasłużenie zebrał cięgi za sytuację, którą ponie-
kąd sama sprowokowała.
Naraz doznała olśnienia. Przypomniała sobie, co
powiedziała mu tuż po tym nieszczęsnym zajściu w swo-
im pokoju, i wszystkie części układanki natychmiast
wskoczyły na właściwe miejsce. Zrozumiała, że nie-
świadomie zraniła jego męską dumę. %7ładen mężczyzna
nie chciałby przecież usłyszeć od kobiety, że gdy ją
całował, czuła się napastowana. Co mi strzeliło do głowy,
zastanawiała się rozpaczliwie, coraz bardziej udręczona.
Od miesięcy marzyła, żeby ją pocałował, a gdy to
wreszcie zrobił, spanikowała i zachowała się jak dziecko.
Justin cierpliwie czekał na wyjaśnienia. Gdy uznał, że
Abby milczy zbyt długo, ponowił prośbę:
Słucham? Czy możesz mi wreszcie powiedzieć, co
wydarzyło się pomiędzy tobą a moim bratem?
Nagadałam mu strasznych rzeczy wydusiła z sie-
bie niechętnie. Byłam zazdrosna.
I urażona domyślił się.
I urażona przyznała szczerze. Och, Justin, on
mnie nienawidzi. Ma prawo. Obawiam się, że sprawiłam
mu wielką przykrość. Zraniłam go...
Ciekawe jest to, co mówisz. Przyjrzał jej się
uważnie. W ciągu tych wszystkich lat wiele kobiet
próbowało przebić się przez grubą skorupę, którą się
Diana Palmer 107
otoczył, i żadnej nie udała się ta sztuka. A ty mówisz, że
go zraniłaś.
Calhoun od lat jest moim opiekunem. Pewnie
ciężko mu zaakceptować, że wymykam się spod kontroli.
Możliwe. Justin nie wyglądał na przekonanego.
Sam nie wiem. Ostatnio zachowuje się tak dziwnie, że
aż go nie poznaję.
Może ma depresję albo coś w tym rodzaju pod-
sunęła.
Albo coś w tym rodzaju powtórzył zamyślony.
Abby wiedziała, że musi mu wreszcie powiedzieć
o piątkowych tańcach. Chcąc odwlec ten moment, wypiła
kilka łyków kawy. Przeczuwała, że czeka ją ciężka
przeprawa.
Justinie, muszę z tobą o czymś porozmawiać.
To brzmi poważnie odparł z uśmiechem.
Bo jest poważne. Tylko proszę cię, żebyś się na
mnie nie złościł zastrzegła.
Rzucił jej krótkie spojrzenie.
Chodzi o Jacobsów domyślił się.
Obawiam się, że tak.
Nagle opuściła ją odwaga, więc aby zyskać na czasie,
zapatrzyła się w resztkę kawy na dnie filiżanki. W końcu
powiedziała, że Tyler Jacobs zaprosił ją na tańce.
Zgodziłam się oznajmiła, po czym zacisnęła
mocno zęby i czekała na atak furii. Gdy zaś nie nastąpił,
zdezorientowana podniosła wzrok i spojrzała na Justina.
Przyglądał jej się, ale na jego twarzy było żadnych
oznak złości. To zachęciło Abby do dalszych zwierzeń.
108 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
Powiem mu, żeby po mnie nie przychodził. Prze-
cież możemy spotkać się na miejscu. Shelby próbowała
wybić mu z głowy ten pomysł. Nie chciała, żebyś się
gniewał.
Po jego twarzy przemknął cień emocji, zbyt jednak
ulotny, by dało się ją określić. Abby mogła przysiąc, że
dostrzegła w jego oczach niezwykłą łagodność. Chwilę
pózniej nie było po tym ani śladu. Justin swoim zwycza-
jem wpatrywał się wżar papierosa.
>owisz, że próbowała go powstrzymać...
Tak. Nie chciała, żeby Tyler niepotrzebnie cię
denerwował.
Sześć lat... Na zamyślonej twarzy Justina malo-
wał się zdumiewający spokój. Sześć długich, pustych
lat. Znienawidziłem tę kobietę i jej przeklęty ród.
Myślałem, że będę ich nienawidził do końca życia. Tylko
że to i tak niczego już nie zmieni. Koniec, kropka.
Wszystko się skończyło.
Shelby jest taka piękna i miła...
Skrzywił się boleśnie, lecz już po chwili jego twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]