[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim obrony.
Czy było to pomyślane jako broń?
Z początku, być może, jako metoda obrony. To talent, którego ona może używać, kiedy
zechce.
Ach, tak. W rzeczy samej, obrona idealna. Któż mógłby stanąć przeciw niej? Wszyscy muszą
ją kochać. Nie mają wyboru.
Rzecz jasna, to miłość braterska, platoniczna, chęć niesienia pomocy.
Oczywiście. Jej podświadomość nie zechce przekazywać obrazów żądzy.
Ma się rozumieć. Niewielki pożytek byłby z pobudzenia nieposkromionej żądzy gwałtu w
każdym mężczyznie w zasięgu działania talentu.
A jednak zasiada przy stole Dyrektora jako jego kochanka. To jest jej rola? Mówimy więc o
sprokurowanej tragedii?
To jeszcze bardziej poruszający przypadek. Władcy Tiresias posłali ją, by uwiodła słabeusza,
syna ich najbardziej zajadłego wroga Jagannathy, i wydawała mu rozkazy. Nie śniło im się
to, do czego doszło, kiedy Adriel trafiła w orbitę oddziaływań tego potwornego starego
rzeznika i jego zmiażdżonego psychicznie dziecka.
TERAZ
W dniu, kiedy Tom spadł z radioteleskopu przekazującego dane z Marsa do superkomputera
Cray na jego wydziale, chirurg spędził trzy godziny, wydłubując odłamki kości z poskręcanej
nogi, po czym musiał pod znieczuleniem wstawić stalowy pręt, żeby zmasakrowane mięso
trzymało się w kupie. Kiedy przyszedłem w odwiedziny, Tom był zmulony od pentotalu, a
jego noga wyglądała jak rzezba z gipsu, sięgająca od palców do pasa. Można by się
spodziewać, że jego życie towarzyskie nieco na tym ucierpi.
Kto tak myślał, nie znał Toma.
Ja go znałem. Wiedziałem, czego się spodziewać. Sukinkot. Farciarz, cholera.
Przychodziły nie jedna, nie dwie, ale trzy urocze i atrakcyjne młode damy, dzieląc między
siebie rozrzucone po zegarze godziny odwiedzin. Przynosiły mu owoce, książki i stosy
obliczeń na olbrzymich wydrukach komputerowych. Rzecz jasna, nie byłem w tej samej lidze
co one choćby dlatego, że miały co najmniej dwadzieścia parę lat.
O dziwo, nawet wtedy nie zdawałem sobie do końca sprawy z tego, jak poważny miałem
problem. Wciąż nie spotkałem żadnej dziewczyny w moim wieku, ba, nawet nie zagadałem z
żadnym kolesiem, nie licząc opryskliwego gościa z technikum dwa domy dalej, a jego i tak
bardziej interesowała bryka Toma niż moje opinie na temat życia i śmierci w Wielkim
Mieście.
Innymi słowy, wciąż żyłem w jednoosobowym raju dla idiotów. Heros z kinowych fantazji
wciąż tkwił w mojej głowie, wciąż wyglądał tak jak ja i potrafił zwalić dziewczynę z nóg
jednym spojrzeniem.
Logicznie zakładając, jeśli jemu się udawało, to czemu nie mnie, jeśli tylko będę miał cień
szansy i kogoÅ›, kto mnie przedstawi?
Olbrzymia przepaść dzieląca moje prawdziwe ja od seksownego gieroja została odsłonięta
parę dni przed tym, jak Toma przywiózł do domu szpitalny ambulans. Bracki załatwił z
kumplem, że ten zajmie się jego mieszkaniem w mieście, póki Toma nie rozkują, a matka
uparła się, że na ten czas nasz inwalida ma pozostać przy rodzinie.
A zanim do tego doszło, w godnej pochwały - jakkolwiek nieproszonej - próbie zatroszczenia
się o moje miejsce w społeczeństwie mama zaprosiła na kolację córkę sąsiadów z
naprzeciwka.
20 rok Imperium ...czas rzeczywisty... sześć
Niezwykle głęboko zamyślony Chakravalin kroczy po grubych, spłowiałych kobiercach,
niemal nie dostrzegając zdobnych komnat, przez które przechodzi. Rishipatana to świat
wybrany, przebudowany i zaopatrzony po to, by spełniać jeden cel: odprężyć, rozbawić
znużone umysły. Zręczna rozrywka. Kuracja dla królów.
Pałac i olbrzymi Jeleni Ogród zostały zbudowane tysiąc lat przed Upadkiem, a każde
pokolenie dodało coś od siebie. Kompleks ucieleśnia wysiłki i starania dawno nieżyjących
mężczyzn i kobiet - architektów, malarzy, inżynierów, tkaczy, wytwórców szkła i wielu
innych specjalistów tej cywilizacji. Oto piękno idei uchwyconej w kamieniu i stali,
zakrzywionych tak, że napięcia są niewiarygodne, materii ciśniętej w przestrzeń i zawieszonej
tam mocą umysłu, który pojął, jak można tego dokonać. Za dnia różowawe światło słońca
Rishipatany przebija się przez rzezbione szkło i widok zapiera dech. Pałac to pomysły i
nadzieje setki natchnionych wizjonerów. A Chakravalin tego nie dostrzega, bo myśli o śmier-
ci.
Mijają go funkcjonariusze i słudzy, starannie omijając wzrokiem jego pomięty strój, mokre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]