[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Powinnam była zauważyć.
Cole nachylił się do jej ucha.
- Jeśli będziesz miła, kiedyś cię tego nauczę.
Przyciemnione wnętrze oświetlone jedynie kobaltowymi żarówkami wprowadzało
bardzo intymny nastrój. Jakby tej intymności było mało! Tamera była pod wrażeniem
schodów z metalową balustradą po obu stronach przestronnej sali. Na scenie rozbrzmie-
wała seksowna salsa w wykonaniu dobrej kapeli.
Przy barze tłoczyli się ludzie zamawiający drinki. Ucieszyła się, że nie ma wyso-
kich stołków. Nie znosiła lawirowania między nimi. Po prawej stronie sali stały duże
skórzane sofy i olbrzymie pufy. Niemal każde miejsce było zajęte przez ludzi, którzy
przyszli tu, by zabawić się w renomowanym klubie.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś - zwróciła się do Cole'a.
Obrzucił jej twarz powłóczystym spojrzeniem, a czubkiem palca przesunął po pod-
bródku.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
R
L
T
No tak. Powinna mieć się na baczności. Chciała spędzić miły wieczór z Cole'em,
ale, jeśli nie ujarzmi swoich emocji, znajdzie się w tym samym miejscu, co jedenaście lat
temu. A fakt, że desperacko go pożąda, wcale nie pomaga.
- Przyniosę ci drinka - oznajmił, ruszając w stronę baru. - Cosmo?
Tamera kiwnęła głową. Chciała czegoś mocniejszego niż drink. Chciała Cole'a.
Pragnęła poczuć jego ciało. Pragnęła żaru, który tylko on mógł jej dać, i nie martwiła się
chłodem, który potem następował.
- Nie. Zatańczmy!
Wzięła go za rękę i poprowadziła na zatłoczony parkiet. Zespół zaczął grać szybki
i skoczny kawałek. Tego właśnie było jej trzeba. Jeśli będzie żyła chwilą i nie pozwoli
Cole'owi zawładnąć swoim sercem, wszystko będzie w porządku.
Zaczęła tańczyć w rytm muzyki. Cole obejmował ją w talii i poruszał rytmicznie
biodrami. Luzna sukienka przywarła jej do pończoch, a przez cienki materiał widoczne
były sutki. Oczy Cole'a mogły równie dobrze być jego rękami wędrującymi po jej twarzy
i piersiach. Przez jedwab sukienki czuła ciepło i siłę jego rąk.
Nie zabawią długo w klubie. Nie w tej kipiącej erotyzmem atmosferze, w której
podniecenie narastało z sekundy na sekundę. Wszystko to zapowiadało wielki wybuch
namiętności, gdy znajdą się sami, o ile nie będę zbytnio zwlekać.
Nie wiedziała, jak długo tańczyli. Po trzech piosenkach przestała liczyć. Wiedziała
tylko, że muzyka była niesamowita, klub był zatłoczony, a Cole nie mógł oderwać od
niej wzroku. Przez chwilę czuła się jak za dawnych lat, kiedy nie liczyło się nic poza
Cole'em i tym, co ich łączyło: miłością.
Poczuła, że zaschło jej w ustach.
- Teraz poproszÄ™ o drinka.
Cole uśmiechnął się z zadowoleniem. Objął ją w pasie i zaprowadził do baru, gdzie
zamówił piwo i cosmopolitana.
- Cole!
Tamera odwróciła się w stronę mężczyzny, który klepnął Cole'a w ramię.
- Matt! - Cole uśmiechnął się, i mężczyzni wykonali typowego męskiego  misiacz-
ka". - Miło cię widzieć!
R
L
T
Matt spojrzał na Tamerę.
- Wreszcie przyprowadziłeś do mojego klubu damę. Czas najwyższy.
Czyżby Cole nie przychodził tu z kobietami? Ciekawe. Oczywiście, to nic nie zna-
czy. Może Matt nie zauważył tych kobiet. Tamera nie mogła sobie wyobrazić, że Cole
nie popisywał się możliwością wejścia do klubu tylnym wejściem.
- To jest Tamera Stevens - Cole dokonał prezentacji. - Moja wspólniczka.
Tamera sięgnęła po drinka i uśmiechnęła się.
- Miło cię poznać.
Wspólniczka? Coraz ciekawiej. Właściwie co miał powiedzieć? To jest kobieta,
którą skazałem na piekło, z którą się ostatnio przespałem i wykłócałem o projekty i którą
najpewniej dziÅ› zaliczÄ™?
Wspólniczka to łatwiejsze wyjście.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł Matt, uśmiechając się do Cole'a. - Za-
praszam do sali VIP-ów na kolację na koszt firmy.
Cole spojrzał na Tamerę. W jej oczach był ten sam żar, który dostrzegł na parkie-
cie, gdy tańczyli. Czy ktoś otworzył drzwi i wpuścił tu upał Miami? Wielki Boże, Tame-
ra jest spocona.
- Skończymy drinki i wychodzimy.
Matt się roześmiał. Dobrze wiedział, dlaczego im się spieszyło.
- Wszystko rozumiem - rzekł z uśmiechem. - Moje zaproszenie jest bezterminowe.
Gdy Matt odchodził, Tamera skierowała uwagę na zespół. Nie chciała robić wraże-
nia niecierpliwej lub, co gorsza, zdesperowanej, ale była gotowa pójść na całość, by wie-
czór rozkręcił się na dobre.
Cole przesunÄ…Å‚ czubkiem lodowato zimnej butelki po jej ramieniu.
- Dopij drinka - wyszeptał jej do ucha. - Idziemy.
Nie trzeba jej było dwa razy tego powtarzać. Wypiła kilka łyków, zdając sobie
sprawę, że taka nagła dawka alkoholu na pusty żołądek to nie najlepszy pomysł, zwłasz-
cza gdy powinna się kontrolować.
Odwróciła się, postawiła szklankę na barze i spojrzała na Cole'a.
R
L
T
- Skąd ten pośpiech? - Jej słodki ton w połączeniu z ponętnym uśmiechem sprawi-
ły, że Cole odskoczył, uderzając się w metalową poręcz, po czym chwycił ją za ramię i
poprowadził do tylnego wyjścia.
Z trudem powstrzymywała śmiech. Nigdy nie widziała, by Cole tracił kontrolę. Je-
śli umiejętnie rozegra swoje karty, zanim skończy się noc, zobaczy to jeszcze nieraz.
Gdy ochroniarz życzył im dobrej nocy, Cole uniósł rękę w geście pożegnania.
Czyżby też zaniemówił? Ojej! Zaczyna się robić ciekawiej, niż myślała.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Jechał szybciej niż zwykle w kierunku Star Island. Tamera łudziła się, że panuje
nad tym, co się dziś wydarzy, ale on ewidentnie zmierzał do własnego celu.
Nigdy nie zawoził kobiet do domu. Bywały w jego letnich willach, ale nigdy w po-
siadłości. Star Island była tylko dla wyjątkowych gości. A Tamera zdecydowanie była
takim gościem.
Jakże zalazła mu za skórę! Nie chciał tego, zresztą nie miał czasu na nic poza gorą-
cym romansem. Chciał zatrzymać Tamerę na całą noc. Oboje zasłużyli na długie godziny
intymności.
Pozdrowił ochroniarza przy bramie i przejechał przez most, po czym spojrzał na
Tamerę. Była rozpłomieniona. Gdyby teraz dotknął jej karku, jego fantazje spełniłyby się
na miejscu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire