[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejscu oddziałasz, tym więcej generalizacji dotyczących innych treści i innych
sytuacji pojawi się w naturalny sposób. I to jeden z powodów, że kładziemy taki
nacisk na dokładność. Bądz precyzyjny, jeżeli prowadzisz terapię .
Lecz kiedy zajmujesz się rozwijaniem umiejętności użytkowych, to zupełnie inna
sprawa. Ludzie interesu sÄ… zazwyczaj zainteresowani jedynie strategiami
użytkowymi. Ucząc umiejętności handlowych, wystarczy wiedzieć, jakie strategie
mają opanować sprzedawcy i jak można je wbudować. Jeżeli szkoleniowiec w danej
instytucji jest programistą neurolingwistycznym, mówi: Chcemy zrobić z tej osoby
sprzedawcę, ma ona opanować te trzy strategie . Następnie możesz zatrzymać lub
odgrodzić daną osobę, aby nic jej nie przeszkadzało. Te strategie nie muszą
obejmować innych obszarów życia; nie jest to potrzebne ani konieczne, choć czasem
pożądane.
Jeżeli życie osobiste przeszkadza komuś w funkcjonowaniu zawodowym, możesz
otoczyć je barierą, aby oddzielić strategie. Człowiek interesu może osiągać wiele
różnych celów, ale wszystko ma swoje granice.
Na przykład jako prawnik wykorzystujesz przede wszystkim strategie. Nie jesteś
zainteresowany wbudowywaniem czegokolwiek. Chcesz jedynie uzyskać określony
efekt, sprawić, aby świadek wyszedł na idiotę, twój klient ci zaufał lub coś
podobnego.
Pracowałem kiedyś z prawnikiem, który jest osobą godną zaufania, ale nikt mu nie
ufał. Jego pozasłowne komunikaty są koszmarne; we wszystkich wzbudzają
podejrzenie. Problem polega na tym, że ów adwokat nie mógł pozyskać zaufania
klientów na tyle, by ich dobrze reprezentować. Połowę czasu spędzał w sądzie, co
jeszcze pogarszało sprawę. A tak naprawdę potrzebował całkowitej przebudowy
systemu komunikacyjnego. Zamiast to robić, nauczyłem tego człowieka pewnego
rytuału. Siadał przed klientem i mówił: Słuchaj, mam zostać twoim adwokatem,
podstawową sprawą jest więc to, czy mi ufasz. Zastanów się, jak podejmujesz decyzję
o tym, czy komuś zawierzyć. To bardzo ważne . Pytał: Czy kiedykolwiek w swoim
życiu komuś ufałeś? i ustalał kotwicę, kiedy klient kontaktował się z uczuciami
zaufania. Następnie mówił: W jaki sposób podjąłeś tę decyzję? Potem pozostało
tylko wysłuchanie ogólnego opisu strategii. No cóż, widziałem i słyszałem, jak on
mówi i to czułem . Pózniej prawnik przedstawiał te informacje zwrotnie: Cóż,
chciałbym, abyś wiedział, ble ble ble, potem mówię do ciebie, ble ble ble, nie wiem,
czy to czujesz i uruchamiał kotwicę, którą ustalił, kiedy klient przeżywał uczucia
związane z zaufaniem. Nauczyłem adwokata tego rytuału i to wystarczyło.
Istnieje jednak duża różnica między tym rezultatem a terapeuty. Terapia jest
przedsięwzięciem znacznie bardziej technicznym, ponieważ zajmuje się zmianami.
Od was nie wymaga się takiej elastyczności jak od adwokata, który musi być artystą
w swoim fachu. Natomiast wy powinniście umieć robić różne rzeczy, aby uzyskiwać
określone reakcje. Musicie sprawić, aby dwanaście osób zareagowało w taki sam
sposób. Pomyślcie o tym. Wyobrazcie sobie, że dwunastu klientów powinno się
dogadać, kiedy was przy tym nie będzie! Przygotowanie ich do tego wymaga
umiejętności.
Możecie wybrać jedną, dwie lub kilka osób, które korzystając ze swoich strategii,
skłonią pozostałych do zgody. Na tym oczywiście polega terapia rodzinna. Wszystkie
elementy systemu wpływają na siebie nawzajem. Niezależnie od tego, kogo i na jak
długo umieścicie razem, system zacznie się zacierać. Staram się odkryć, kto w
rodzinie najczęściej prowokuje reakcje. Jeżeli uda mi się sprawić, aby ta osoba dla
mnie pracowała,terapia stanie się naprawdę łatwa. Bardzo często jest to ktoś, kto dużo
się nie wypowiada! Na przykład syn coś mówi. Przejawia jakieś zewnętrzne
zachowanie. W tym czasie dostrzegam intensywną wewnętrzną reakcję matki.
Chociaż jej zewnętrzne zachowania są nieznaczne, sprowadzają się do drobnych
sygnałów, wszyscy na nie reagują. Kiedy ojciec przejawia jakieś zewnętrzne
zachowanie, dzieciak reaguje, ale niewiele więcej się dzieje. A jeżeli córka coś zrobi,
uzyskamy podobną reakcję, a może inną.
Chcę wiedzieć na kogo wszyscy w rodzinie reagują najczęściej. Interesuje mnie
także, czy każdy może zawsze wywołać reakcję tej osoby. Załóżmy, że gdy syn
przejawia jakieś zewnętrzne zachowanie, matka niezwłocznie reaguje. Jeżeli potrafię
ustalić, jak to się dzieje, mogę sprawić, że w synu dokona się jakaś niewielka zmiana,
potem matka zareaguje i w ten sposób doprowadzę do tego, że wszyscy członkowie
rodziny zareagują na mnie. Zawsze spędzam co najmniej połowę czasu na zbieraniu
informacji i upewnianiu siÄ™, czy mam racjÄ™. Uruchamiam jakiÅ› nieszkodliwy proces i
sprawdzam, co się dzieje. Postępuję tak raz za razem, dopóki nie uzyskam absolutnej
pewności, że jeżeli zmienię dzieciaka, doprowadzę do zmiany zachowań matki i
pozostałych członków rodziny. Zwiększa to stabilność systemu. W przeciwnym
przypadku pozostaje on chwiejny lub też rodzina zmienia się w gabinecie, ale po
powrocie do domu wraca do poprzedniego stanu. Chcę uzyskać coś bardzo, bardzo
trwałego, co będzie naprawdę funkcjonowało.
Jeżeli uda mi się stworzyć stabilny system poprzez dokonanie tylko jednej zmiany,
efekt będzie trwały. Podstawowy błąd wszystkich terapeutów rodzinnych polega na
tym, że robią zbyt dużo w trakcie sesji. Jeżeli pracujesz z jedną osobą, możesz zrobić
tysiąc rzeczy i wszystko będzie w porządku, pod warunkiem, że nie wraca ona do
rodziny. Ludziom, którzy się do mnie zgłaszają, zadaję pytanie: Jaka jest twoja
sytuacja życiowa? Chcę wiedzieć, z iloma kotwicami muszą sobie radzić w domu.
Jeżeli klient z kimś mieszka, nie jest to oczywiście złe. Trzeba się tylko upewnić, że
nie czerpie wtórnych zysków: nie jest nagradzany za zachowanie, które pragnę
zmienić.
Mężczyzna:
- Jak duże uzależnienie od terapeuty wywołują wasze metody?
- W naszej pracy staramy się w pełni wykorzystać do stworzenia relacji
przeniesienie i przeciwprzeniesienie, a następnie już tego nie robimy, ponieważ nie
potrzebujemy. Klienci nie siedzÄ… w naszym gabinecie i nie opowiadajÄ… nam o swoich
problemach, więc nie stajemy się ich najbliższymi przyjaciółmi. Terapia oparta na
treści pociąga za sobą prawdziwe ryzyko, ponieważ można stać się czyimś
najbliższym przyjacielem. Kończy się to tak, że klient płaci, aby się z tobą spotykać,
ponieważ nikt inny nie ma ochoty wysłuchiwać bełkotania o nieprzyjemnych
wydarzeniach. My nie tworzymy dużego uzależnienia. Uczymy klientów techniki,
którą mogą sami stosować. Jest nią przebudowanie. Zapoznamy was z tym jutro.
Ludzie, którzy brali udział w naszych sesjach demonstracyjnych, przypisaliby nam
z pewnością małą odpowiedzialność za zmiany, jakie w nich zaszły - znacznie
mniejszą niż w tradycyjnej, zorientowanej na treść, terapii. Jest to jedna z zalet tajnej
terapii. Nie tworzy ona relacji zależnościowej.
Jednocześnie osoby, które z nami pracują, ufają nam. Mogą się na nas straszliwie
wściekać, ale mimo to dokonują zmian, których pragną. My oczywiście pracujemy
bardzo szybko, a to zmniejsza możliwość powstania zależności.
W naszej prywatnej praktyce, która została obecnie znacznie ograniczona,
ponieważ zajmujemy się głównie modelowaniem, opowiadamy historie. Przychodzi
do mnie człowiek, a ja nie chcę, by mówił mi o byle czym. Opowiadam mu więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]