[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Daisy spać.
- Mamo, to ja - powiedziała. - Czy Daisy już zasnęła?
- Tak, kochanie. Dlaczego pytasz? Chcesz siÄ™ dokÄ…dÅ› wy-
brać? - domyśliła się Jill.
S
R
- No właśnie, parę osób wybiera się po dyżurze do klubu, ale
nie wiem, czy mogę cię tak często wykorzystywać - niepewnie
odparła Gemma.
- Wcale mnie nie wykorzystujesz, i tak nigdzie siÄ™ nie wy-
bieram! Idz i dobrze siÄ™ baw. A co to za okazja? KtoÅ› obchodzi
urodziny?
- Nie, to coś innego - uśmiechnęła się Gemma. - Opowiem
ci, jak wrócę.
- Tylko się nie śpiesz - upomniała ją matka. - Spróbuj raz
zapomnieć o obowiązkach i dobrze się bawić.
- Dziękuję, mamo, jesteś kochana! - odparła Gemma, czując
przypływ radości na myśl o oczekującym ją wieczorze.
Kiedy przebrawszy się w długą bawełnianą spódnicę
i białą lekką bluzeczkę rozczesywała włosy, do szatni wpadły
Mia i Pauline, a za nimi zjawiła się Alex.
- Kto by się tego spodziewał? - zauważyła Pauline, zdej-
mując pielęgniarski kitel i wkładając sukienkę. - Nasza Kim jest
w ciąży, a do tego wychodzi za mąż!
- Ja tam bardzo się cieszę. I jestem przekonana, że ona i De-
an będą bardzo szczęśliwi - rozmarzyła się Mia.
- Ale z ciebie romantyczka - parsknęła Pauline. - Zstąp z
obłoków na ziemię i zastanów się, co ich czeka. Najlepiej zapy-
taj ją - dodała, rzucając Gemmie znaczące spojrzenie. - Zafaj-
dane pieluchy, nieprzespane noce, wiecznie płaczący bachor. A
potem pierwsze kłótnie, wzajemne pretensje, rozwód i rozkosze
samotnego wychowywania dziecka.
- Aleś się rozpędziła, Pauline - skarciła ją Gemma. - Lt-dwo
się zaręczyli, a ty już ich rozwodzisz. Daj im szansę. Wcale nie
S
R
musi być tak, jak mówisz. Na świecie istnieje wiele dobrych
małżeństw, zgodnie wychowujących dzieci.
- Tobie jednak się nie udało - złośliwie odparowała Pauline,
a Alex znacząco chrząknęła.
- To prawda - przyznała Gemma, z trudem nad sobą panując.
- Ale mówiąc o mnie, wybrałaś zły przykład. Nigdy nie byłam
mężatką, więc i nie mogłam się rozwieść.
- A właściwie dlaczego? - zainteresowała się Alex, spo-
glądając na nią spod zmrużonych powiek. - Tatuś zawczasu dał
nogÄ™?
- Nie. To ja zdecydowałam, że będę sama wychowywać
córkę - chłodno odparła Gemma.
- I co, nadal uważasz, że dobrze zrobiłaś? Nie masz po-
czucia, że dziecko odbiera ci swobodę i przeszkadza korzystać z
życia? - chciała wiedzieć Pauline.
- Nic na to nie wskazuje - parsknęła śmiechem Mia. -W
każdym razie wielbicieli jej nie brakuje. Widziałyście, jak dok-
tor Preston wodzi za Gemmą oczami? Widać mu nie przeszka-
dza, że jest samotną matką.
- A może nie wie o tym? - rzuciła Pauline.
Na szczęście w tym momencie do szatni weszły kolejne pie-
lęgniarki i rozmowa urwała się. Zaraz potem Gemma i Mia
opuściły szatnię, zjechały windą na parter, skąd udały się do
położonego naprzeciw szpitala klubu.
Chociaż w lokalu panował tłok, Gemma już od drzwi do-
strzegła Stephena. Stał przy barze, rozmawiając z Kim i De-
anem. Kim też ją zauważyła i przywołała do baru.
- Czego się napijesz? - spytała.
S
R
- Poproszę o lemoniadę. Jestem samochodem - wyjaśniła
Gemma. Objęła Deana i ucałowała go w policzek. - Pozwól, że
ci pogratuluję! Cieszę się, że się pobieracie.
- Postanowiłem zrobić z niej uczciwą kobietę - zażartował
Dean za plecami zajętej zamawianiem drinków Kim.
- Bardzo słusznie - podobnie żartobliwym tonem pochwalił
go Stephen. - Zwłaszcza skoro masz zostać ojcem.
- Wasze zdrowie! - wzniosła toast Gemma, podnosząc
szklankÄ™ lemoniady. - %7Å‚yczÄ™ wam wszystkiego najlepszego!
Wszystkim trojgu!
Stephen przyłączył się do toastu. Tymczasem do baru pode-
szły Alex z Pauline i Kim znów odwróciła się do baru, by za-
mówić dla nich drinki.
- Może gdzieś usiądziemy? - zaproponował Stephen, spoglą-
dajÄ…c na GemmÄ™ i wskazujÄ…c jej wzrokiem wolny stolik w odle-
głym kącie sali. - Tutaj nie można spokojnie rozmawiać.
Gemma po krótkim wahaniu skinęła głową, ale kiedy mijali
rozmawiającą z Kim i Deanem Alex, ta utkwiła nagle wzrok w
Gemmie i donośnym głosem, tak by idący przodem Stephen
mógł ją usłyszeć, zapytała:
- Powiedz, Gemmo, czy nie mam racji?
- A o co chodzi? - odrzekła Gemma, przystając. Stephen też
się zatrzymał.
- Właśnie tłumaczę Kim, żeby póki czas korzystała z przy-
jemności towarzyskiego życia, bo po urodzeniu dziecka o roz-
rywkach będzie mogła tylko pomarzyć - wyjaśniła Alex ze zło-
śliwym uśmiechem na twarzy.
S
R
- Bo ja wiem, pewnie masz rację - bąknęła Gemma, usiłując
wyminąć Alex, która jednak nie zamierzała na tym poprzestać.
- Twoja sytuacja jest oczywiście łatwiejsza. Mieszkasz z
matką, więc nie musisz za każdym razem, kiedy wychodzisz z
domu, wynajmować opiekunki do dziecka.
- Jakiego dziecka? - zdziwił się Stephen.
- Jak to, jakiego? Nie wiesz, że Gemma ma dziecko? - za-
kończyła Alex, odwracając się z powrotem w stronę baru.
Stephen bez słowa podążył w kąt sali. Gemma szła za nim z
bijÄ…cym sercem.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
- Co Alex miała na myśli? - lekkim tonem zapytał Stephen,
kiedy zajęli miejsca przy stoliku. Widocznie wziął to za jakąś
pomyłkę albo żart.
Gemma siedziała jak zamurowana, z oczami wbitymi w blat
stołu. Chociaż od początku zdawała sobie sprawę, że Stephen
musi prędzej czy pózniej dowiedzieć się o jej dziecku, była na
moment prawdy całkowicie nieprzygotowana.
- Gemmo? - odezwał się po chwili, usiłując zajrzeć jej w
oczy. - Czy to prawda? Rzeczywiście masz dziecko?
- Tak, to prawda - przyznała, odzyskując w końcu głos. I
podnosząc oczy znad stołu, dodała: - Rzeczywiście mam dziec-
ko.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - zapytał. W jego
oczach malowało się zdziwienie i niezrozumienie.
- Sama nie wiem, jakoś nie trafił się właściwy moment.
Przepraszam.
- Ależ Gemmo, nie masz za co przepraszać! - Widać było, że
wciąż nie może ochłonąć z wrażenia. - W końcu to ja ciebie
opuściłem. Chociaż muszę przyznać, że się tego nie spodziewa-
Å‚em.
- Doskonale cię rozumiem - szepnęła zdeprymowanym to-
nem.
Zapadło długie milczenie.
S
R
- Chłopca czy dziewczynkę? - zapytał wreszcie znacznie
spokojniejszym, niemal czułym tonem.
- Dziewczynkę. Zliczną dwuletnią dziewczynkę - odparła
cicho.
- Nic dziwnego. Pewnie wdała się w mamę - powiedział z
uśmiechem.
Była zaskoczona jego spokojną, rzeczową reakcją.
- Jeszcze raz przepraszam, że ci nie powiedziałam - po-
wtórzyła.
- Daj spokój. To ja odszedłem. Nie miałem prawa oczeki-
wać, że będziesz na mnie czekała. Czy nadal z nim jesteś?
Teraz ona osłupiała. Nie przyszło jej w ogóle do głowy, że
Stephen mógłby tak opacznie zinterpretować jej sytuację. W
pierwszej chwili kompletnie nie wiedziała, jak zareagować.
- Nie - odparła na koniec.
- To zawsze coś - zaczął z lekkim uśmiechem. - Już my-
ślałem, że wyszłaś za mąż albo kogoś masz. - W tym momencie
zadzwonił jego pager. - Niech to diabli! - żachnął się. - Wzywa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire