[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła dla niego wiele znaczyć.
10
Następnego ranka Sophia wstała wcześniej niż
zwykle, żeby upewnić się, czy jej karabin jest wy
czyszczony jak należy. Uśmiechnęła się ponuro,
przecierając lufę. Jeśli major lord Mark Adair był za
skoczony faktem, iż ona posiada taką broń, to zdzi
wiłby się jeszcze bardziej, wiedząc, że sama ją czyści
i ładuje tak, jak nauczył ją sierżant Mapplethorpe
wiele lat temu. Niepokoił się o bezpieczeństwo żony
i córki lorda Harry'ego i zadbał, żeby chociaż Sophia
wiedziała, jak się bronić. Sophia żałowała, że nie ma
przy sobie sierżanta, ale wrócił on do Anglii razem
z dwudziestym trzecim pułkiem huzarów wkrótce
po śmierci jej ojca.
- Gotowa już panienka?
Sophia odwróciła się szybko, ale zobaczyła tylko
Speena, stojącego w drzwiach i wyciągającego rękę po
broń, którą właśnie skończyła czyścić.
- Tak, dziękuję, Speen. - Sophia sięgnęła po kape
lusz i szpicrutę, po czym, przytrzymując jedną ręką
spódnicę swojej amazonki, poszła za nim do stajni.
Ku jej wielkiej uldze nie napotkali nikogo. Generał
wcześnie rano udał się do sztabu, aby pracować nad
planem ostatecznego ataku na San Sebastian, a mat
ka, co słychać było wyraznie, komenderowała poko-
85
jówkami, które przygotowywały pościel do wietrzenia.
Sophia uspokoiła się nieco. Jeśli ktoś ją będzie py
tał, powie, że jadą ze Speenem ćwiczyć strzelanie do
celu, co nie jest kłamstwem, choć nie stanowi całej
prawdy. Niechętnie ujawniła swoje plany nawet or-
dynansowi ojczyma, ale w tym względzie nie miała
żadnego wyboru. Luis odmówiłby jej wprost i nie ze
chciałby jej towarzyszyć w tak niebezpiecznym
przedsięwzięciu, a ponadto mógłby uznać za stosow
ne powiadomić o wszystkim generała. Speen, który,
owszem, odnosił się krytycznie do pomysłu, zdawał
sobie sprawę, że Sophia dotrzyma danej majorowi
obietnicy bez względu na jego aprobatę. Z początku
nie chciał udzielić dziewczynie pomocy, ale po jakimś
czasie dał się przekonać.
- To mi siÄ™ nie podoba, panno Sophio. Nie sÄ…dzÄ™,
żeby matka panienki czy też pan generał wyrazili zgo
dÄ™ na coÅ› podobnego.
- Może nie, ale co miałam uczynić? Tu chodzi o mój
honor, o honor mojej rodziny. - Na twarzy ordynan-
sa pojawił się wyraz sceptycyzmu, który nieco zbił
z tropu Sophię, ale dziewczyna nie zamierzała tak ła
two się poddać. - Speen, przecież nie chciałbyś, żeby
się rozeszło, że ktoś z naszego domu odmówił przyję
cia wyzwania. Nie wypada, żeby ludzie gadali, iż pa
sierbica generała Curtisa nie dotrzymuje danego słowa.
Speen poddał się, widząc niezłomną determinację,
malującą się w oczach młodej kobiety. W końcu le
piej, żeby był przy niej; przynajmniej będzie mógł jej
dopilnować. Przeklinając w duszy wszystkie uparte
młode pannice, zgodził się wystąpić jako sędzia w tym
pojedynku.
86
- Tylko jeśli wykryje się, co panienka wyrabia, nie
powiem, że ja na to wyraziłem zgodę, bo też i jej nie
wyrażam.
- Oczywiście, Speen. Wezmę wszystko na siebie. -
Sophia uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Hmm. Nie na wiele mi siÄ™ to przyda, kiedy ge
nerał zacznie mnie besztać.
- Przecież jesteś moim przyjacielem, Speen, i wiem,
że nie chciałbyś, żebym nie dotrzymała danego słowa.
- Nie chciałbym, panienko Sophio. - Trochę już
ułagodzony, Speen westchnął ciężko, a potem w jego
niebieskich oczach pojawił się błysk. - Czy major
zdaje sobie sprawę, z kim będzie rywalizował?
- Ostrzegałam go, ale nie sądzę, żeby wziął to na se
rio. - Oczy Sophii odpowiedziały podobnym błyskiem.
Przekabaciła Speena na swoją stronę, tak jak chciała.
Mógł udawać dezaprobatę, ale w rzeczywistości był
równie dumny ze sprawności i umiejętności dziewczy
ny, jak i każdego z młodych oficerów swego pułku.
Gdy znalezli się w umówionym miejscu, major i je
go ordynans już tam byli i mierzyli krokami pole za
kapliczką. Ugorowane od dłuższego już czasu, pole
to było stosunkowo równe i płaskie.
- Pomyślałem, że oprócz strzelania możemy zmie
rzyć się w jeszcze jednej dziedzinie - powiedział
Mark na powitanie. - Jak sama pani stwierdziła, jaz
da konna jest równie ważna dla oficera zwiadowcze
go, jak umiejętność posługiwania się bronią. Dlatego
też Finbury i ja wytyczamy trasę wyścigu. - Wskazał
kilka wbitych w ziemię palików wyznaczających
kształt zbliżony do owalu.
- Dobrze. - Sophia zsunęła się z grzbietu Atalanty
87
i sięgnęła po karabin, którą podał jej Speen. - A gdzie
sÄ… tarcze?
- To potem. Najpierw wyścig.
- Ależ to nie ma sensu. Jazda konna męczy ręce
i potem jest trudniej celować.
- Wydawało mi się, iż chce pani udowodnić swoje
kwalifikacje na oficera zwiadowczego.
- Tak, ale...
- Rzadko, albo prawie nigdy się nie zdarza, żeby
śmy mogli wybierać, czy najpierw chcemy galopo
wać, czy też strzelać.
- Niech i tak będzie. - Ignorując Speena, który
chciał jej pomóc, Sophia wskoczyła na grzbiet swojej
klaczy. - Jestem gotowa.
- Zwietnie. Zaczynamy i kończymy w rym miejscu. -
Major wskazał linię nakreśloną na ziemi między dwo
ma pokrzywionymi jabłonkami. - Na trzy" Finbury
wystrzeli z pistoletu, a my pokonamy trasÄ™ jeden raz.
Sophia podjechała do linii i mocno uchwyciła wo
dze. Im bardziej słowa majora stawały się zwięzłe
i rzeczowe, tym bardziej pragnęła go pokonać za
wszelką cenę. Rzuciła okiem na Speena, który kiw
nięciem głowy dodał jej otuchy, a potem skupiła uwa
gÄ™ na Finburym.
Kierując broń do góry, ordynans powiedział: Raz,
dwa, trzy". Padł strzał, a Sophia wbiła obcasy w boki
Atalanty i pochyliła się nisko nad jej szyją. Wiedzia
ła, że major jest znakomitym jezdzcem, a jego wierz
chowiec był niewątpliwie doskonały. Poza tym Cezar
był wyższy od Atalanty o dwadzieścia centymetrów,
przez co, mimo większej wagi, Mark miał nad nią
przewagę. Będzie musiała to nadrobić dobrą jazdą.
88
Przy pierwszym paliku był o pół długości przed nią,
przy drugim dystans odrobinę się zmniejszył, gdyż te
raz pysk Atalanty znajdował się na wysokości barku
Cezara, przy czwartym sięgnął szyi, ale mimo wszel
kich swoich starań Sophia przegrała wyścig o nos.
O ile dziewczyna nie była zbyt zadowolona z wy
niku, o tyle Mark nie posiadał się ze zdumienia. Ry
walizując ze swymi kolegami, zazwyczaj wygrywał,
więc spodziewał się łatwego zwycięstwa. Zwykle też
dawał pewne fory przeciwnikom, ale teraz, poiryto
wany uporem Sophii, postanowił przynajmniej na
początku jechać tak ostro, jakby ścigał się z najlep
szymi przeciwnikami, a kiedy już zyska wystarczają
cą przewagę, pozwoli Cezarowi odpocząć, by nie
niszczyć do reszty złudzeń dziewczyny. Bądz co bądz
on jest dżentelmenem, nawet jeśli jego oponentka nie
chce zachowywać się jak dama. Tyle tylko że ani na
chwilę nie zyskał owej stosownej przewagi...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]