[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cił oczy, że zaledwie widać było nieco białka, po czym wygłosił długą i pobożną
modlitwę, która pobudziła do płaczu cały lud. Zazwyczaj udaje się to tylko ka-
znodziejom, którzy w Wielkim Tygodniu mówią pobożnym słuchaczom o Męce
Pańskiej. Błagał on Pana naszego, aby nie zapragnął śmierci grzesznika, lecz da-
rował mu życie dla skruchy3, albowiem szatan go zwiódł i popchnął do grzechu
śmiertelnego; aby Pan wybaczył mu i przywrócił życie i zdrowie, dając mu moż-
ność pokuty za ciężkie grzechy.
Mówiąc to, kazał podać bullę i położył mu ją na głowie. Natychmiast nie-
szczęsny alguazil poczuł się lepiej i pomału zaczął wracać do przytomności. Kie-
dy zaś całkowicie przyszedł do siebie, padł do nóg panu komisarzowi i począł
błagać o przebaczenie, wyznając, że wszystko, co mówił, powiedziane było z po-
kusy i ustami diabła, najpierw dlatego, aby mu wyrządzić szkodę i zemścić się
za obrazę, a po wtóre i głównie dlatego, iż diabeł nie mógł dłużej cierpieć tego
dobrodziejstwa, jakie spadało na każdego kupującego bullę.
3
Aluzja do słów proroctwa Ezechiela:  Bo nie chcę śmierci umierającego, mówi Pan Bóg;
nawróćcie się, a żyjcie (XVIII, 32).
44
Po tym wyznaniu pan mój przebaczył mu i znów przyjazń i zgoda została
zawarta między nimi. Wówczas wszyscy tak gwałtownie zaczęli rozchwytywać
bulle, że w całym miasteczku nie było żywego ducha, który by jej nie kupił: mę-
żowie i żony, synowie i córki, słudzy i służące.
Pogłoska o zdarzeniu rozbiegła się po sąsiednich miejscowościach, toteż sko-
rośmy tam przybywali, już nie trzeba było ani kazań, ani kościoła, wszyscy bo-
wiem schodzili siÄ™ po bulle do naszego mieszkania, jak gdyby tam darmo rozda-
wano gruszki. Dzięki temu w dziesięciu lub dwunastu miejscowościach tej okoli-
cy pan mój sprzedał bez żadnych kazań tysiące bull odpustowych.
Przyznaję, że i ja, podobnie jak inni, złapałem się na ten podstęp i wierzyłem,
że wypadek w kościele był prawdą. Lecz kiedy pózniej spostrzegłem, że alguazil
z moim panem wyśmiewali się i cieszyli ze swego figla, zrozumiałem, że mój
sprytny i pomysłowy chlebodawca wyprowadził mnie w pole.
Zdarzyło się nam w pewnej miejscowości, której nazwy nie wspomnę przez
wzgląd na jej dobre imię, że mój pan wygłosił dwa czy trzy kazania, ale ludzie nie
chcieli brać bull. Widząc, że nie chcą ich brać nawet z rocznym terminem zapłaty
i że są tak uparci, iż cała praca pójdzie na marne, mój przebiegły pan rozkazał
bić w dzwony na odjezdne. Wygłosiwszy kazanie pożegnał się, a kiedy już chciał
zejść z ambony, zawołał mnie i pisarza, abyśmy weszli na pierwszy stopień. Wziął
bulle z rąk alguazila i te, które dzwigałem w sakwach, położył u swoich stóp, po
czym znowu ukazał się ludziom. Z radosnym obliczem począł je rozrzucać na
wszystkie strony, po dziesięć, po dwadzieścia, mówiąc:
 Bierzcie, bierzcie, bracia moi! To łaska, którą Bóg zsyła na wasze domy! Nie
odmawiajcie, gdyż nie ma pobożniejszego dzieła nad wykup brańców będących
w krajach arabskich. Aby nie wyrzekli się oni naszej świętej wiary i nie zasłużyli
na kary piekielne, wystarczy mała jałmużna i zmówienie na intencję ich uwolnie-
nia pięć razy Ojcze nasz i Zdrowaś Mario. Skorzystają także na tym wasi ojcowie,
bracia i krewni w czyśćcu  o czym możecie przeczytać w tej świętej bulli.
Kiedy ludzie zobaczyli, jak rozrzuca bulle  jako że rzecz, była darmo i dana
od Boga  brali je bez opamiętania. Prosili o nie nawet dla dzieci w kołyskach
i swoich zmarłych; liczyli na palcach potomstwo i służących, aż do najpośledniej-
szego. Ponaglali nas przy tym tak, że o mały włos podarliby na mnie stary sajan.
Ręczę Waszej Miłości, że w niecałą godzinę sakwy były puste i trzeba było pójść
do oberży po nowe bulle.
Kiedy wszyscy już je otrzymali, mój pan powiedział z ambony, aby jego pisarz
wraz z pisarzem grodzkim spisali, komu należy się odpust i rozgrzeszenie. W ten
sposób będzie łatwiej  mówił  zdać cala sprawę przełożonemu, który go wysłał.
Toteż ludzie chętnie podawali, ile bull wzięli, wyliczając przy tym kolejno swoje
dzieci, służących i zmarłych.
45
Po sporządzeniu rejestru mój pan powiedział, że musi już jechać, przedtem
poprosił jednak panów alkadów4 o miłosierny uczynek. Chodziło o to, aby z ich
nakazu pisarz przekazał jemu pieczę nad rejestrem upamiętniającym nazwiska
obecnych tam osób, których  wedle pisarza  było ponad dwa tysiące.
Gdy tak się stało, mój pan pożegnał się spokojnie i serdecznie, po czym opu-
ściliśmy tamtą miejscowość. Przed odjazdem wypytywał go wikary i panowie
rajcy, czy bulla rozciąga także swą moc na dzieci w łonach matek. Na co on od-
powiedział, że sam tego żałuje jako sprzedawca odpustów, ale zgodnie z tym, co
wyczytał, nie ma takiej mocy. Powiedział też, aby dla pewności spytali większych
doktorów od niego. I tak wszyscy odjechaliśmy kontenci z pomyślnego załatwie-
nia sprawy. W drodze mój pan zwrócił się do alguazila i pisarza:
 A może wydaje się wam jak tamtym tyczkom, że wystarczy rzec: jesteśmy
starymi chrześcijanami, żeby się zbawić5? Nie uszczknąwszy majątku, nie doko-
nawszy żadnego miłosiernego uczynku? Jakem licencjat6 Pacasio Gómez, za ich
pieniądze uwolni się więcej niż dziesięciu brańców!
Przebyliśmy do innej osady w okolicach Toledo, położonej bliżej La Manchy.
Napotkaliśmy tam ludzi, którzy także wzbraniali się brać bulle. Mimo że starali-
śmy się jak zwykle, podczas dwóch świąt kościelnych nie rozdaliśmy nawet trzy-
dziestu. Widząc, jaką krzywdę czynią duszy i jego kieszeni, mój pan postanowił
uciec się do fortelu. Było owego dnia niezwykle zimno i na ołtarzu stały miski
z żarem, służące do ogrzewania rąk. Mój pan, który odprawiał sumę, wygłosiw-
szy kazanie, odwrócił się od ołtarza. Wyjął krzyż, który zwykle nosił ze sobą,
i zasłoniwszy go mszałem, położył na żarze. Nikt tego nie zauważył. Po skończo-
nej mszy i wygłoszonym błogosławieństwie ujął krzyż przez chustkę i trzymając
go w prawej ręce, a w lewej bullę, stanął na najniższym stopniu ołtarza. Udał, że
całuje krzyż, i dał znak innym, aby uczynili to samo. Pierwsi podeszli alkadowie
i najstarsi mieszkańcy, idąc jeden za drugim, jak to jest we zwyczaju, Przewodził
im story alkad. Mimo że mój pan podsunął mu ostrożnie krzyż do pocałowania,
poparzył sobie twarz i szybko się cofnął. Widząc to mój pan rzeki:
4
Alkad  hiszpańskie alcalde, z arabskiego al-gadi (sędzia). Ogólna nazwa urzędników spra-
wujących władzę sądowniczą. Początkowo alkadowie byli wybierani przez wolne wspólnoty miej- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire