[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziesięciu tysięcy karabinów i dwustu dział. Za linią okopów kawalerzyści podbiegli do zdobycz-
nych pompomów i pociągnęli za liny spustowe. Nie próbowali nawet mierzyć, zresztą nie potrafiliby,
nawet gdyby całe przedpole nie było zasłonięte dymem. Każde z dział Kolonistów miało tylko jeden
470
magazynek. . . i tylko jeden cel. Każde wycelowano tego ranka na fugasa przez ludzi Dinnalsyna,
zanim ci zajęli się swoimi armatami. Pompomy wypaliły, i poleciały ogniste smugi, nie jedna po
drugiej, ale wszystkie naraz. %7łołnierze zaczęli uciekać, porażeni bronią, która, jak obiecał im ich
dowódca, została rozbrojona. Grzechot karabinów umilkł na chwilę.
Sygnalista! krzyknął Raj. Wszystkie jednostki z lewej flanki, naprzód! Kawaleria, przy-
gotować się do pogoni!
Ludzie Tewfika się nie złamią, nie odnieśli wystarczających strat zaprotestował Menyez.
Pod nimi rozległ się warkot samochodów pancernych, a na całej długości lewej flanki żołnierze
wychodzili z okopów i formowali tyralierę, by uderzyć na flankę Kolonistów. Nie możesz tego
zrobić, ludzie Jamala nadal są w przewadze i zaatakują nas od tyłu!
Nie zrobią tego powiedział cicho Raj. Patrzył przez lornetkę na nieruchome oddziały,
stojące na wzgórzu, bataliony wycięte do liczebności kompanii. Jeden ze sztandarów zachwiał się
i upadł. Widział oficera, który wymierzył pistolet w żołnierza, który go upuścił, a potem błysk
tuzina karabinów, które przyłożono oficerowi do piersi. Uciekną. . . od własnych wspomnień. Jak
sądzisz, dlaczego zgodziłem się wczoraj na zawieszenie broni? Spędzili cztery godziny w piekle,
a potem dziesięć na zbieraniu rezultatów tego i paleniu ich.
471
Wyjął pistolet. Horace został przyprowadzony pod skraj szańca i teraz piszczał z niecierpliwości
po całym dniu spędzonym na łańcuchu w bunkrze.
* * *
Pieprzony Tewfik powiedział Raj. Muszę z tym skończyć. Niech mnie szlag, jeśli nie
lubię tego faceta dodał.
Wystrzeliła jedna ze stojących za nim siedemdziesiątek piątek, a tuż obok mostu wykwitł z wody
potężny, czarno-biały grzyb. Most okazał się imponującą budowlą. Ze szczytu wzgórza, górującego
nad jego zachodnim końcem, wydawał się jeszcze bardziej majestatyczny. Z okopów na wschodnim
brzegu buchały co chwila smugi ognia, a niski grzmot owocował po chwili potężnymi eksplozjami
na równinie poniżej. Cała szerokość mostu przez Drangosh czerwieniła się mundurami uciekają-
cych Kolonistów, w większości rozproszonych. Kurczące się półkole obrońców wokół końca mostu
wymieniało salwy z kawalerią Rządu Cywilnego, która ścigała ich przez cały dzień.
Dlaczego. . . zaczął Menyez i zaczął kaszleć, by oczyścić nieco płuca. Dla takiego widoku
gotów był pojechać na psie, uznając tygodniową chorobę za niewielką cenę. . . . tak mówisz?
dokończył z czerwoną twarzą.
472
Bo nie interesowało go nic poza tym, żeby wydostać stąd tylu ludzi, ilu się uda, skoro stracił
już szansę na wygraną. Zostawił nawet swoje tabory strzegł ich teraz Piąty, a towarzysze opie-
kowali się ciężkimi skrzyniami. Oczywiście nie było wśród nich M lewisa; nie było powodów, by
sprawdzać ile byłby w stanie znieść. Szkoda, że musi pracować dla tego rzeznika, Jamala
powiedział Raj, wzdychając.
Sądziłem, że zwycięstwo przynosi uczucie tryumfu, pomyślał. Może po prostu jestem zbyt zmę-
czony. Teraz chcę tylko Suzette, kąpieli i tygodnia w łóżku. . . z czego przespałbym pierwsze dwa
dni.
Eh, mun ami! Juluk Peypan był w doskonałym humorze. Jey ahz un caddawper tuh!
Prezent? pomyślał Raj. Słońce już niemal zachodziło, a brzegi rzeki rzucały cienie, w których
wystrzały lśniły jaśniej niż odbite promienie słońca. Przez jego myśli defilowały wszystkie nie za-
kończone szczególiki administracyjne. Cóż, to z pewnością lepsze niż porażka, pomyślał.
Tak, coś się tu ma dla ciebie! odrzekł Skinner, uśmiechając się od ucha do ucha i sięgając
do torby przypiętej do siodła.
Jamal również odsłaniał zęby, ale Raj uznał, że na jego twarzy odbiło się raczej zaskoczenie.
Trudno było jednak stwierdzić to z całą pewnością, bo dużej części twarzy brakowało.
ROZDZIAA SZESNASTY
Trochę inaczej niż ostatnim razem, co? powiedział Foley, stając przed jednym z luster
w salonie parostatku. Jego mundur kapitana był nieskazitelny, siatka kolcza na epoletach pasowała
do wypolerowanego na największy połysk haka, który zastępował mu lewą dłoń. Kikut był prawdę
mówiąc nadal nieco dla niego za delikatny, minął przecież dopiero miesiąc, ale podczas wizyty na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]