[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cząstką mojej woli, instynktu życia? Była to słaba nadzieja, jednakże tylko ona mi pozostała.
Objęłam ramionami kolana i oparłam o nie głowę. Skoncentrowałam się na Herrelu. Nie takim, jakim go zobaczyłam
podczas naszego pierwszego spotkania, ale na Herrelu z chwili, gdy stał obok zalanego księżycem kamiennego filaru
i przywoływał znane sobie siły, by mnie uratować. Na takim Herrelu się skupiłam - pragnąc widzieć właśnie jego, a
nie leżący obok mnie cień.
Wydawało mi się, że idę po omacku ciemnym korytarzem, uciekając przed niewidzialnymi prześladowcami. W
dodatku od tego korytarza odchodziło wiele innych, w których łatwo mogłam się zgubić. Usiłowałam uczynić moją
wolę widzialną, materialną... sięgnąć, dotknąć, zjednoczyć się z tym Herrelem, o którym myślałam, zapomniawszy o
wszystkim innym.
Księżyc srebrzył jego obnażone barki i ten sam blask spływał na stojący za nim samotny obelisk. Czułam słodki
zapach kwiatów, słyszałam głos Herrela śpiewającego w nieznanym języku, wypowiadającego słowo, które za nim
powtórzyłam. Wzywał Neave...
Neave! Uczyniłam z tego imienia kotwicę dla mojej woli. Neave-Herrel - i skoncentrowałam całą siłę pragnienia na
mężczyznie, który wtedy stał w blasku księżyca.
- Gillan?
Byłam tak pochłonięta myślami, że powtórzył to być może kilka razy, zanim go usłyszałam.
- Gillan?
Przechyliłam głowę wciąż opartą na ramionach i otworzyłam oczy. Leżący obok mnie cień podniósł głowę i mnie
obserwował.
- Herrelu? Ty żyjesz?
- O tyle o ile, ale co ty tu robisz? Brama... - Raptownie usiadł. - Przecież nie mogli tak długo utrzymać otwartej
bramy.
- Tak powiedział Hyron - odparłam bez zastanowienia. Zielone iskierki oczu znów zwróciły się w moją stronę.
- Hyron! Powiedział ci, więc czemu nie odeszłaś? Nie odpowiedziałam. Widmowa ręka zacisnęła się w pięść i
uderzyła w skałę.
- Czemu nie odeszłaś? Dlaczego odbierasz mi resztki dumy i godności, Gillan?
Słowa Herrela bardzo mnie zaskoczyły. Pózniej zrozumiałam, że jego rozumowanie i obyczaje mogą całkowicie
różnić się od moich i że sprawiłam mu ból, chociaż chciałam leczyć. Dałam mu więc jedyną odpowiedz, jaka mi
pozostała:
- A czy ty byś tak postąpił w odwrotnej sytuacji? Na widmowej twarzy nie można odczytać uczuć, a wyraz oczu
Herrela nie zmienił się. Zapanowało między nami milczenie aż do chwili, gdy odważyłam się je przerwać.
- Jeżeli ta brama została zamknięta, to gdzie jest taka, którą moglibyśmy otworzyć? - Nie znaczyło to, iż
oczekiwałam, że mi ją wskaże, ale chciałam, by przestał koncentrować się na sobie i zainteresował się światem
zewnętrznym.
- Nie znam żadnej. Hyron wprowadził cię w błąd, jeśli sugerował, że taka może istnieć.
- Hyron dawał mi tylko same przestrogi. Lecz już po raz trzeci znalazłam się w tej krainie. W dwóch poprzednich
wypadkach myślałam, że śnię. A ze snów można się obudzić.
- Sny? - Herrel ponownie się poruszył i tym razem bardziej energicznie. Dotknął ręką żeber, jakby badał ostrożnie
ranÄ™.
- Gillan... ja... moja rana! Już nie krwawię! Mogę się poruszać... - Wstał i odszedł od skały, o którą przedtem się
opierał. - Jestem znów cały i zdrowy! Jakich czarów użyłaś, moja pani czarownico?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Tylko tego... - I opowiedziałam mu o próbie z wolą i mocą.
- Neave! Odwołałaś się do Neave, a teraz mówisz o snach. Sny...
Wyciągnął rękę, jakby chciał przytulić mnie do siebie. Poczułam, że otoczyło mnie całkiem bezsilne pasmo mgły.
Herrel cofnÄ…Å‚ siÄ™.
- Co to znaczy? - szepnął głośniej.
- Jesteś dla mnie cieniem - powiedziałam mu pospiesznie.
Podniósł rękę i trzymał ją przed oczyma, jakby chciał się uspokoić i nabrać otuchy.
- Przecież jesteś materialna! Ciało, kości...
- Jesteś dla mnie cieniem - powtórzyłam.
- Sny! - Herrel jeszcze raz uderzył pięścią w skałę. - Jeżeli teraz oboje znajdujemy się w świecie snów...
- To jak siÄ™ obudzimy?
- Tak, przebudzenie...
Rozrzedzona, wiotka postać odwróciła się. Herrel rozejrzał się wokoło, jakby szukał w nieznanej dolinie sposobu na
wyrwanie nas z tego koszmaru.
- Opowiedz mi wszystko, co zapamiętałaś o tym świecie! Nie wiedziałam, dlaczego chciał, żebym wróciła myślą do
przebytej drogi, ale posłuchałam jego rozkazu. Mówiłam
o lesie, o przylocie pokracznego ptaka...
- Ptaka? - przerwał mi w tym miejscu i zażądał opisu ptaka. Potem rzekł: - A więc przynajmniej w ten sposób
dotrzymali przysięgi. To był przysłany przez Kompanię przewodnik. Dokąd cię zaprowadził?
Opisałam wędrówkę przez bagno, opowiedziałam o dotarciu do zalanego światłem kręgu, w którym odnalazłam jego
i gromadę moich sobowtórów.
- Tak, tam się obudziłem. Widziałem, jak przeszły przez to miejsce tam i z powrotem. Wiedziałem, że tylko jedna
jest prawdziwa i że tylko ty możesz ją odszukać. Lecz to nie daje nam żadnej wskazówki co do bramy i naszego
przebudzenia...
- Czy pozostał nam jakiś klucz? - Grzmoty stały się coraz głośniejsze. Zbliżała się szalejąca dotąd w górach burza.
Moją uwagę zaprzątnęło uczucie, że zawisło nad nami niebezpieczeństwo. Odniosłam wrażenie, że ten widmowy
świat gromadzi siły, aby rozprawić się z intruzami, jakimi dla niego byliśmy.
- Nie wiem. Ale dopóki możemy iść i myśleć, może nadal mamy jakąś szansę. Zastanawiam się... - Herrel odwrócił
głowę, jakby badał wzrokiem wąską dolinę, i dodał: - Tamten zalany światłem krąg to na pewno miejsce jakiejś
mocy. I równie dobrze właśnie tam możemy znalezć odpowiedz...
- Przedtem zawsze budziłam się w lesie - podsunęłam, chociaż nie cieszyła mnie myśl o powrotnej drodze przez
bagno, w dodatku bez przewodnika.
- Wtedy śniłaś na ich rozkaz i na rozkaz się budziłaś - wyszeptał ochryple Herrel. - Jeżeli mamy teraz stąd odejść, to
tylko dzięki naszej połączonej woli. Myślę też, że w razie potrzeby możemy zaczerpnąć mocy nie zwracając uwagi
na jej pochodzenie...
- A jeśli ta moc jest zła i niebezpieczna dla ludzi?
- Nie sądzę, żeby to miejsce zalane światłem dało się określić jako dobre albo złe. Weszliśmy tam tak samo, jak
polujące na nas istoty z tego świata. Ta moc nie wzięła udziału w walce po żadnej stronie. Trzymała się z daleka,
pozostawiając nas samym sobie. Powiedz mi, jak wypędziłaś panów pająkokształtnych psów? Tego nie
zrozumiałem...
- Myślę, że gniewem - odparłam, ale zastanowiłam się nad słowami Herrela. Nigdy w życiu nie opanował mnie
podobny gniew, taki silny, zmiatający przed sobą wszystko z drogi. Czyżby jakaś moc z kamiennego kręgu rozpaliła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire