[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stały się nieopanowane. Przy wtórze szeptu ukochanej, wymawiającej raz za razem jego
imię, parł do spełnienia.
I choć pragnął powiedzieć Rosalyn, żeby się niczego nie bała, powiedzieć, co czeka ją na
końcu, nie mógł wydobyć z siebie głosu. Dobry Boże, nie był nawet w stanie zebrać
myśli...
Dlatego też, kiedy kochanka nagle cała się spięła i wydała z siebie okrzyk zdumienia i
zachwytu, Colin, na nic nie zważając, pozwolił, by natura przejęła nad nim kontrolę.
Osiągnął spełnienie głęboko w żonie, z wrażeniem, że na świecie są tylko ona i on.
Rosalyn była w tej chwili jego jedynym łącznikiem z rzeczywistością. Leżeli potem
mocno do siebie przytuleni, jakby się bali rozdzielić, a Colin był pewien, że zbliżenie
wywarło na Rosalyn tak samo piorunujące wrażenie jak na nim.
W końcu zsunął się z niej i położywszy się na plecach, pociągnął ją na siebie. Nie chciał
jeszcze wypuszczać jej z objęć. Chciał nadal słyszeć silne bicie jej serca, uderzające w
tym samym rytmie co jego.
Po chwili rozgrzane ciała odzyskały zwykłą temperaturę. Oboje powrócili do
rzeczywistości. Colin sięgnął po kołdrę i przykrył oboje.
Przesunął palcem po linii jej nosa, na co ona uniosła głowę i spojrzała na niego. Miała
zamglone oczy, jak kobieta, która przed chwilą odbyła satysfakcjonujący stosunek. Usta
były nabrzmiałe od całowania.
- Czy tak jest zawsze? - spytała szeptem.
- Jeszcze nigdy tak nie było - odparł, wiedząc, że mówi prawdę. Rosalyn uśmiechnęła się
leniwym, sennym uśmiechem.
- Zrobimy to jeszcze raz?
Przesunął pod kołdrą ręką po krzywiznie jej ciała.
- O tak - obiecał - zrobimy to jeszcze tysiąc razy.
Colin zasnął pierwszy. Rosalyn zaś, niczym najedzona i rozleniwiona kotka, oparta
wygodnie o jego pierś, przyglądała się śpiącemu mężowi, wsłuchując się z zadowoleniem
w bicie jego serca.
Po raz pierwszy w życiu czuła się całkowicie zaspokojona. Poznała tajemnicę
małżeństwa. Zrozumiała, dlaczego przykłada się do niego tak wielką wagę i dziwiła się,
że istnieją ludzie, żyjący samotnie. Zrozumiała też Covey i jej oddanie, z jakim odnosiła
się do męża. Teraz i ona wiedziała, gdzie jest jej miejsce - u boku Colina. Z cichym
westchnieniem zapadła w sen.
Colin obudził ją w środku nocy. Nie była pewna, która to godzina, ale w pokoju
panowała ciemność. Mąż najpierw pieścił ją dłońmi, a potem w nią wszedł, gdy cała
płonęła od pożądania. Tym razem nie poczuła bólu i uświadomiła sobie, że więcej go nie
poczuje, że od tej pory czeka ją sama przyjemność.
Następnego dnia nie chciało im się wstawać z łóżka. Nawet się nie ubrali. Colin wyjaśnił,
że wysłał chłopca stajennego po faeton, który dotarł na miejsce około południa, a oni
przyglądali się z okna, jak służący go naprawia.
Po obejrzeniu uszkodzeń w świetle dnia oboje zgodnie uznali, że mieli szczęście, iż nie
poskręcali karków.
Kilka minut pózniej ktoś zapukał do ich sypialni.
Colin nie miał wyboru i musiał nałożyć spodnie. Za drzwiami stał Lucas, właściciel
zajazdu. Rosalyn przysłuchiwała się rozmowie osłonięta kołdrą.
- Kowal twierdzi, że naprawi koło, ale zajmie mu to dwa dni.
- Aż dwa? - zdziwił się Colin.
- Tak, sir. Przykro mi - odparł karczmarz. - Ale za to pokój jest do waszej dyspozycji jak
długo chcecie.
- W takim razie zostaniemy tu trzy dni i proszę przysłać na górę coś do jedzenia - polecił
Colin, po czym zamknął drzwi i odwrócił się do Rosalyn. Na jego ustach błądził
diabelski uśmiech. Zanim Rosalyn zdążyła się zorientować, co zamierza, rzucił się
łukiem na łóżko obok niej.
Udawał potwora, który chce ją pożreć, a ona śmiała się, aż rozbolała ją szczęka. A potem
znów się kochali. Pięknie i namiętnie.
Rosalyn nie pamiętała, czy była kiedykolwiek tak szczęśliwa jak teraz.
Niemniej trzeciego dnia, kiedy ich powóz był już naprawiony i gotowy do drogi, zdała
sobie sprawę, że czegoś jej zabrakło. Colin ani razu nie powiedział, że ją kocha.
Próbowała nie zaprzątać sobie tym głowy, ale nie potrafiła... A Colin niczego się nie
domyślał.
Tego wieczora, kiedy skończyli się kochać, mówił o powrocie. Ustalili, że pojadą
najpierw do Maiden Hill, a pózniej Colin w pojedynkę uda się do brata.
- Matt czasami dziwnie reaguje na pewne sprawy - wyjaśniał. - Jako starszy brat ma
wyrobioną opinię na niektóre tematy. Byłoby mu przykro, gdybym go nie poinformował
o naszym ślubie.
- Przecież nie zawiadomiłeś go nawet o wyjezdzie. Przed odpowiedzią Colin strząsnął z
czoła ciemne pasma włosów.
- Rzeczywiście nie - przyznał, a następnie, jakby uzmysławiając sobie, jak zle to
zabrzmiało, dodał: - Ale powiedziałem dzieciom. Boyd z pewnością wygadał się ojcu.
- Powiedziałeś dzieciom że się żenisz, a bratu nie? - zdziwiła się Rosalyn.
- Tak - potwierdził takim głosem, jakby wyznanie prawdy sprawiało mu ból.
- Czy Matt będzie niezadowolony, że się pobraliśmy? - dopytywała się Rosalyn, zarazem
bojąc się usłyszeć odpowiedz.
Colin ucałował jej skroń.
- Nie. Myślę że on i Val przyjmą cię z otwartymi ramionami.
Po tej rozmowie znów się kochali, powoli i czule, a pózniej Colin zasnął.
Rosalyn także miała na to ochotę, ale przeszkadzały jej w tym trapiące ją myśli.
Wyśliznąwszy się więc z objęć męża, wstała i podeszła do okna, za którym rozciągała się
granatowa noc oświetlona pełnym księżycem. Wpatrzona w jego poświatę, a potem w
śpiącego partnera, Rosalyn myślała o minionych dniach, o tym że Colin wziął ją sobie za
żonę a następie sprawił, że stała się w pełni kobietą, a także o tym, że... choć było jej
dobrze, czegoś cały czas jej brakuje.
Była zdumiona, że mimo iż z każdą godziną jej uczucie do męża stawało się coraz
silniejsze, on niczego nie zauważał. Zdawał się być obojętny na wszystko poza uciechami
ciała. Ona natomiast nie umiała cieszyć się cielesnością, jeśli nie towarzyszyło temu
zaangażowanie.
Czy na tym właśnie polega różnica między mężczyzną i kobietą? A może po prostu jej
charakter bardziej przypomina charakter ojca niż matki? Właśnie to pytanie nie dawało
jej spokoju.
Nie zamierzała jednak mówić o nim Colinowi. Duma jej na to nie pozwalała. Nie chciała
pierwsza wyznawać mężowi, co do niego czuje. Lepiej niech myśli, że jest taka jak on - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright 2016 Wiedziała, że to nieładnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogła się powstrzymać.
    Design: Solitaire